Wojciechowska szczerze o miłości. Wspominała o małżeństwie z Kossakowskim
Wojciechowska przyjęła zaproszenie od Jurka Owsiaka na Pol'and'Rock Festival. Wystąpiła jako gość jednego z warsztatów. Rozmawiała z Tomaszem Gorazdowskim na wiele ważnych tematów m.in. tych dotyczących wyborów.
Dziennikarka TVN o miłości
Wojciechowska została też zapytana o małżeństwo i miłość.
Dostałam swoją lalkę Barbie i pamiętam, że mówiłam, że Barbie może żyć niezależnie, może mieć tatuaże i może nie mieć Kena. Byłam żoną przez trzy miesiące, więc mogę powiedzieć, że prawie się to nie liczy. Nawet małżeństwo mi nie wyszło. Jestem w dobrym miejscu i nie tracę wiary w miłość. Między kobietą a mężczyzną, między mężczyzną a mężczyzną. Między osobami, które określają się, jako interpłciowe. Wierzę po prostu w miłość i nigdy w to nie zwątpię.
Martyna od zawsze postrzegana była jako silna, niezależna, realizująca swoje pasje kobieta. Bez wątpienia osiągnęła gigantyczny sukces, tym samym udowadniając, że pracę można połączyć z tym, co się kocha. W ten sposób przez wiele lat powstawał program "Kobieta na krańcu świata" emitowany na antenie telewizji TVN.
Na tyle powodzenia nie mogła liczyć w życiu uczuciowym. Kilka lat temu, gdy związała się z Przemkiem Kossakowskim, zdawało się, że są dla siebie stworzeni. Oboje podróżowali, rozwijali swoje kariery w mediach.
Rozpad małżeństwa Wojciechowskiej i Kossakowskiego
Minęły dwa lata i para się pobrała. Nic nie wskazywało na to, że parę miesięcy później Kossakowski nagle postanowi wyprowadzić się ze wspólnego lokum i ich małżeństwo legnie w gruzach.
Wojciechowska nie kryła zaskoczenia i rozczarowana takim obrotem sprawy. Dawała do zrozumienia, że to nie ona podjęła decyzję o rozstaniu. – Podjęłam, jak sądziłam, najlepszą z możliwych i zamierzałam w niej wytrwać. Bo chodziło także o stabilizację dla mojej córki, którą wychowuję sama po śmierci jej taty, a odpowiedzialność i dane słowo są i zawsze pozostaną dla mnie wartościami nadrzędnymi – przyznała podróżniczka dla magazynu "Pani". – To nie ja zmieniłam zdanie, byłam bardzo zaskoczona, ale nie mam na to wpływu. Nie chcę jednak, żeby ta historia przylgnęła do mnie jak łatka – dodała dziennikarka.
Od tych przykrych przeżyć w życiu dziennikarki minęły już blisko dwa lata. Wojciechowska w niedawnej rozmowie z Filipem Borowiakiem opowiedziała, jak po czasie patrzy na rozpad swojego małżeństwa. Prowadzący dopytał też, czy ma poczucie, że wspierała ją w tej sytuacji masa kobiet.
– Nie chcę powiedzieć, że cieszę się z tego doświadczenia, które miałam, bo ono było trudne. Natomiast cieszę się z tego, że wiele kobiet w Polsce zobaczyło, że nie są same. Że ja też tego doświadczyłam, ja wiem, jakie to jest uczucie, rozumiem – mówiła.
– I mam nadzieję, że komuś będzie trochę łatwiej dzięki temu, że zobaczy, że tak bywa w życiu, że można pójść dalej i że można być szczęśliwym i zadowolonym z życia, bo nikt, żadna druga osoba nie może zadecydować o tym, czy my będziemy szczęśliwi, czy nie. To jest coś, co jest w nas głęboko i coś, co nie może i nie powinno być zależne od tej jednej, konkretnej drugiej osoby – skwitowała Wojciechowska.