Joanna Scheuring-Wielgus #TYLKONATEMAT: Zjednoczonej Prawicy już nie ma. Dlatego zwlekają z listami
To miała być najostrzejsza kampania wyborcza w historii, tymczasem mijają dwa tygodnie od jej startu i jest dość niemrawo…
Joanna Scheuring-Wielgus: A ja wcale nie uważam, że kampania jest niemrawa. Po prostu wszystkie partie dopiero zarejestrowały swoje komitety i skrupulatnie przygotowują listy kandydatów, które trzeba zarejestrować do 6 września.
Wszyscy zajęli się teraz głównie taką papierkową robotą. Pierwsze tygodnie po ogłoszeniu przez prezydenta terminu wyborów to jest zawsze okres przygotowawczy.
Co o układzie sił na starcie wiemy po ujawnieniu przez część partii ich "jedynek"?
Trudno cokolwiek powiedzieć, bo wciąż nie wiemy kompletni nic o listach Prawa i Sprawiedliwości. Ewidentnie widać, że oni nie mają list ułożonych i tam cały czas trwa przepychanka. Jeśli natomiast mowa o opozycji demokratycznej, to już widać, jak bardzo poważnie traktujemy tegoroczną rywalizację.
Główne siły opozycyjne ogłosiły już nie tylko "jedynki", ale i wiele innych kandydatur. Na przykład w Lewicy możemy pochwalić się wachlarzem kandydatek i kandydatów, którzy są cenieni za działania polityczne lub liderują środowiskom aktywistycznym. Stawiamy na najlepszych, bo naprawdę chcemy wygrać te wybory.
Dlaczego w Prawie i Sprawiedliwości z ujawnieniem jakichkolwiek nazwisk tak zwlekają?
Prawo i Sprawiedliwość oczywiście wie, że te wybory są dla nich decydujące i zrobi wszystko, aby na listach też wystawić najlepszych zawodników. Jednak fakt, iż oni tak długo zwlekają choćby z oficjalnym ogłoszeniem "jedynek", dowodzi kompletnemu chaosowi w szeregach.
Tak wielka formacja powinna pierwsza być gotowa do odsłonięcia kart. Przecież wszyscy w świecie polityki wiedzieliśmy, że te wybory nadchodzą, wszyscy się do nich przygotowywaliśmy, szukaliśmy najlepszych kandydatur i po ogłoszeniu terminu przed Andrzeja Dudę ruszyliśmy z kampanią.
Dlaczego ekipa rządząca została w blokach startowych? Otóż oni nie potrafią tego przyznać, ale chodzi po prostu o fakt, iż Zjednoczonej Prawicy już nie ma. PiS i jego koalicjantów nic już nie łączy, poza przywiązaniem do stołków. Za plecami Kaczyńskiego jest jeden wielki konflikt.
Ekipa z Nowogrodzkiej ma już jednak hasło. Czy "Bezpieczna przyszłość Polaków" brzmi równie mocno, co legendarna "Dobra zmiana" z 2015 roku?
To PiS-owskie hasło jest policzkiem, szczególnie wobec Polek, bo jednoznacznie koncentruje się już tylko na Polakach. Gdzie "Polki i Polacy", o których tyle mówiła była premier Beata Szydło? Teraz Kaczyński daje do zrozumienia, że Polki już dla PiS w ogóle się nie liczą…
Po drugie, to hasło jest kpiną, ponieważ przez ostatnie lata rządów PiS raczej nikt w Polsce nie czuł się bezpiecznie. Chodzi mi nie tylko o odpowiedź na to, co dzieje się za naszymi wschodnimi granicami i wojnę w Ukrainie.
Mieliśmy przecież też pandemię, podczas której rząd Morawieckiego zaliczał serie wpadek. A teraz żyjemy w kryzysie inflacyjnym, którego oni nie potrafią opanować, gdy jakość życia Polek i Polaków stale się pogarsza.
Jaka będzie zatem główna emocja, którą Lewica odpowie PiS?
Jakby tu panu odpowiedzieć, żeby nie zdradzić hasła kampanii wyborczej Lewicy, bo oficjalnie ogłosimy je dopiero 2 września podczas kongresu w Łodzi…
Dziś mogę powiedzieć tyle, że przedstawimy nim cały nasz pomysł na Polskę. To będzie proste hasło, oddające dobrze to, co ludzie mówili nam, gdy przez ostatnie lata rządów PiS jeździliśmy po Polsce.
Mają rację ci, którzy mówią, że Lewica przedstawia ofertę tylko dla kobiet?
To jest kompletnie błędna ocena! Zrobiliśmy bardzo duże badania na elektoracie lewicowym – tych wyborcach, którzy już na nas głosują, tych, którzy dopiero to rozważają, jak i osobach, które z różnych przyczyn poparcie w ostatnich latach wycofały. Dzięki temu uzyskaliśmy wiedzę na temat tego, co powinniśmy im wszystkim zaoferować.
Wyborcy, do których Lewica kieruje swoją ofertę na Polskę po PiS-ie, to nie są jedynie kobiety. To – niezależnie od płci – zarówno młodzi ludzie głosujący pierwszy raz w życiu, jak i osoby po 50-tce, które kiedyś już na nas oddały głos, ale ostatnio przeszły na stronę Koalicji Obywatelskiej czy do Szymona Hołowni.
Jak przekonałaby pani młodego chłopaka, który przychodzi do Lewicy i mówi: nie mam dziewczyny, zdolności kredytowej na dom, pieniędzy na grill i trawę, o dwóch samochodach i wakacjach nie wspominając – dlaczego mam głosować na was, a nie Mentzena?
Ja w tym przypadku nawet nie muszę opowiadać o historii hipotetycznej, bo coś takiego całkiem niedawno mi się przytrafiło. Podszedł do mnie młody chłopak, przedstawił się, że jest studentem i zdradził, iż podobają mu się proste hasła, które głosi Sławomir Mentzen
Zapytał, jak w tej sytuacji przekonałaby go do głosowania na Lewicę. Przede wszystkim odpowiedziałam mu więc, że Mentzen opowiada o świecie, który nie istnieje i nawet nie ma prawa zaistnieć w rzeczywistości.
Lider Konfederacji proponuje na przykład zniesienie podatków i likwidację instytucji typu ZUS czy NFZ. Co sprowadza się do tego, że możesz pozwolić sobie w życiu tylko na tyle, ile sam się dorobisz. A przecież w sprawie ochrony zdrowia czy edukacji koszty prywatnych usług są niebotyczne dla większości zwykłych ludzi.
Wyjaśniłam temu studentowi, że w realnym świecie bardzo ważne jest, aby państwo, w którym żyjemy, miało dobre usługi publiczne. Wówczas możesz czuć się bezpieczny o własne zdrowie i los swoich dzieci – niezależnie od tego, ile zarabiasz i jaką pracę wykonujesz
Przypomniałem mu też wymowny przykład z czasów pandemii. Wówczas okazało się, że nawet ta obecna, kulejąca publiczna służba zdrowia jest dla nas wszystkich bardzo ważna.
Jeśli zatem pyta mnie pan, czym Lewica może konkurować z rozrzucającym fałszywe banknoty Mentzenem, to odpowiadam: ofertą życia w Polsce, w której każdego stać na zadbanie o zdrowie, wykształcenie i ma on szansę na własne mieszkanie na wynajem, bo państwo świadczy stabilne usługi publiczne.
Wielu krajach socjaldemokracja ma po swojej stronie emerytów. Czy macie jeszcze ambicję, żeby o ten elektorat powalczyć z Jarosławem Kaczyńskim i jego obietnicą bardzo hojnej "czternastki"?
Oczywiście, że mamy tę ambicję. Co więcej, mamy szansę na sukces w rywalizacji z PiS. Emeryci bardzo docenili nasz projekt renty wdowiej, pod którym razem ze środowiskami seniorów zbieraliśmy podpisy, a który to marszałek Sejmu uporczywie zamknęła w tzw. zamrażarce.
Prace nad tą ustawą pokazały nam jednak coś bardzo ważnego – świetny odzew Lewica otrzymała nie tylko ze strony emerytów i rencistów od dawna nas popierających, ale także od wyborców PiS.
Dziś słyszymy od nich głosy zażenowania i mocne rozczarowanie tym, że „ich partia” tego projektu nie poddała pod głosowanie. Seniorzy na własnej skórze przekonali się, co naprawdę oznaczają rządu PiS.
A jak zamierzacie zachować się w sprawie referendum? PiS już szykuje "akcje profrekwencyjne", czy opozycja również wykorzysta szansę na dodatkową promocję?
My przede wszystkim będziemy namawiali Polki i Polaków do bojkotu tego PiS-owskiego referendum. Już niedługo pojawią się na przykład nagrania, które pokażą, w jaki sposób zgodnie z prawem można odmówić udziału w głosowaniu.
Będziemy działać w takim kierunku, bo to nie jest referendum, w którym PiS chce się od społeczeństwa czegokolwiek dowiedzieć. Ich pytania referendalne mówią jedynie o jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Kaczyński chce pytać naród o problemy, które istnieją tylko w jego głowie.
Nie lepiej lobbować za uzyskaniem odpowiednich odpowiedzi? Co, jeśli PiS zapewni sobie trzecią kadencję, otrzyma odpowiedź, że np. majątek państwowy można wyprzedawać i kogoś w rządzie to skusi do działania?
Nie trzeba się tego obawiać z dwóch powodów. Po pierwsze, Prawo i Sprawiedliwość 15 października przegra wybory. Po drugie, to referendum naprawdę odnosi się do urojonych problemów. Nie ma więc sensu namawiać ludzi do rozważania odpowiedzi na pytania, które nie mają nic wspólnego z ich życiem.
W sprawie referendum nie ma co się oszukiwać. Pytania i odpowiedzi nie mają dla PiS żadnego znaczenia, oni chcą jedynie wykorzystać dodatkowe pieniądze i czas antenowy na uprawianie kampanii wyborczej.
Przejrzeć ich w tej sprawie od początku było bardzo łatwo. On nawet tego pomysłu nie wymyślili sami. Zapożyczyli po prostu cwany patent od zaprzyjaźnionego autotytarysty Viktora Orbána.
Czytaj także: https://natemat.pl/503309,krzysztof-brejza-o-wyborach-2023-pis-inwigiluje-opozycje-caly-czas