Dietetyczka wzięła pod lupę Burger Drwala. Po zjedzeniu nasze ciało ma niezły rollercoaster

Bartosz Godziński
10 listopada 2023, 14:48 • 1 minuta czytania
Burger Drwala to kulinarny fenomen, na który jedni czekają cały rok, a inni nie mogą się nadziwić, że cieszy się taką popularnością. To fast-food, więc z definicji jest niezdrowy - nie odkryjemy tym Ameryki. Pytanie tylko: jak bardzo? To oceniła dietetyczka Olga Cygan. W filmiku na TikToku opisała, co się dzieje z naszym ciałem po zjedzeniu kultowej kanapki z Maka.
Burger Drwala może być trawiony ponad trzy dni Fot. naTemat / https://www.tiktok.com/@olgacygan

W tym roku Burger Drwala dołączył do menu McDonald's 8 listopada. To kanapka sezonowa, więc będzie dostępna przez kilka miesięcy - prawodpodbnie do końca stycznia. W wersji klasycznej składa się z bułki wypełnionej wołowiną, plackiem serowym, prażoną cebulą, sałatą i dwoma plastrami bekonu z sosem i przyprawami.


To jeden z najbardziej wypasionych burgerów w ofercie - porcja ma ponad 900 kalorii. M.in. dlatego jest tak popularny, a w dniu premiery media społecznościowe są zalewane "chwalipostami" ze zdjęciami. Inni się dziwią, bo kosztuje ok. 25 zł, czyli niewiele mniej niż zdecydowanie zdrowszy burger w zwykłej restauracji (nie wspominając o wersji zrobionej samemu). Pod względem smaku też nie jest wyjątkowy, o czym pisałem w recenzji.

Każdy jednak je, co lubi (w większości przypadków). Krytycy Drwala narzekają też na jego skład. Jego miłośnicy doskonale sobie zdają sprawę, że nie jest to jedzenie typu fit, ale sentyment wygrywa. Sprawdźmy więc obiektywnie, czy rzeczywiście jest tak niezdrowy, jak wszyscy podejrzewają.

Dietetyczka z TikToka mówi, że Burger Drwala będziemy trawić ponad 3 dni

Olga Cygan na TikToku opisała, co się dzieje z naszym ciałem po zjedzeniu Drwala. – Przez pierwsze 10 minut, Drwal o wartości 906 kcal (w tabeli ma więcej, bo 915 - red.), podniesie twój poziom cukru we krwi i uwolni dopaminę tzw. hormon szczęścia – mówi dietetyczka. To jednak tylko miły początek - potem jest tylko gorzej.

Po 20 minutach wysoki poziom syropu glukozowo-fruktozowego wzmaga ochotę na spożycie kolejnej porcji. Substancja ta jest silnie uzależniająca. Po 30 minutach zaczynasz odczuwać silne pragnienie z powodu spożycia dużej ilości sodu. Twoje nerki muszą pracować zdecydowanie ciężej, żeby pozbyć się całej tej soli. Ciśnienie może wzrosnąć, ponieważ serce musi szybciej pompować krew przez żyły, aby mogła okrążyć całe ciało. Po 60 minutach ciało doznaje szoku. Zaczyna rozumieć, że ze względu na tak wysoką zawartość tłuszczu pełne strawienie Drwala zajmie mu nawet ponad trzy dni.Olga CyganDietetyczka

Tiktokerka dodaje, że to o wiele więcej niż zwykłe jedzenie, które trawimy od 24 do 72 godzin. Na koniec przyznaje, że wyznaje zasadę, że "wszystko jest dla ludzi. – To nie produkt czyni truciznę, a jego ilość. Jednak niech to nie będzie stała część twojej diety – apeluje na koniec.

Katarzy Bosacka: jeden Drwal pokrywa połowę dziennego zapotrzebowania kalorycznego u kobiet

Co o Drwalu myśli Katarzyna Bosacka? Zapytał ją o to "Plotek". Dziennikarka przyznała, że zestaw z kultowym burgerem dostarcza "trzy czwarte dziennego przeciętnego zapotrzebowania kalorycznego dla kobiety i ponad połowę dla mężczyzny". "Ma aż 915 kcal (to połowa dziennego zapotrzebowania kalorycznego dla kobiety, zamknięta w jednej kanapce!). W tym: 52 g tłuszczu (w tym 19 g tłuszczów nasyconych), dzienna zawartość spożycia tłuszczu nie powinna przekraczać 70-80 g, więc dobijamy jedną kanapką do maksimum; 13 g cukru (to aż dwie i pół łyżeczki!); 3,8 g soli (przypominam, że dzienna maksymalna dawka nie powinna przekraczać  pięciu gramów, więc w zasadzie jedna kanapka w ciągu dnia pokrywa nam trzy czwarte zapotrzebowania)" – mówi ekspertka.

"Jeżeli do burgera dodamy jeszcze frytki z ketchupem i średni napój, to spożyjemy ok. 1500 kcal! To trzy czwarte dziennego przeciętnego zapotrzebowania kalorycznego dla kobiety i ponad połowa dla mężczyzny" – dodaje. To też jest dość wymowne, bo każdy wie, że po zjedzeniu zestawu (nawet powiększonego) z Maka po godzinie-dwóch coś znów wrzucilibyśmy na ząb. Tymczasem, jeśli oczywiście nie "robimy masy" lub nie chcemy przytyć (a zakładam, że nie chcemy) nie powinniśmy tego robić. Zostaje nam tylko lekka kolacyjka. Teoretycznie bowiem nasze potrzeby kaloryczne są zaspokojone na ponad połowę dnia, choć nadal jesteśmy głodni.