W trakcie zbrodni w Puszczykowie w mieszkaniu był jeszcze 11-latek? Zaskakujące doniesienia
W sobotę 18 listopada podpoznańskim Puszczykowem wstrząsnęła wiadomość o znalezieniu w jednym z mieszkań przy ulicy Poznańskiej ciał 29-latki i jej dwóch córek w wieku 4 lat i półtora roku. Mundurowi zatrzymali 42-letniego męża kobiety i ojca dzieci. Miał on sam zgłosić się do służb i przyznać do tego, co zrobił.
Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu i ma zostać przesłuchany w poniedziałek, ponieważ śledczy czekają na opinię biegłych. Ten ostatni fakt jest dość zastanawiający. Dlaczego?
Wirtualna Polska podała, że podobno do mordu w mieszkaniu przy ulicy Poznańskiej w Puszczykowie miało dojść już w poniedziałek, więc mężczyzna miał mieszkać ze zwłokami swoich bliskich prawie przez tydzień.
Co z tajemniczym 11-latkiem?
Portal podał także, że w budynku miał znajdować się jeszcze 11-letni syn zamordowanej kobiety. O tajemniczym nastolatku donosiły już inne media. WP twierdzi, powołując się na źródła w policji i na relacje bliskich rodziny, że chłopiec miał być przekonywany przez 42-latka, że jego matka wyjechała gdzieś z jego siostrami.
Tymczasem ich ciała miały być zamknięte w pomieszczeniu, do którego 11-latek miał nie mieć dostępu. Są to jednak doniesienia, których nie potwierdziła prokuratura. "Fakt" podaje jednak, że para nie miała innych dzieci poza dwiema córkami. Tabloid dodaje, że na posesji przy Poznańskiej był widywany chłopiec na rowerze, ale miał on nie być synem pary. Autor tekstu przypuszcza, że może był to kuzyn zabitych dziewczynek. "Śledczy informują, że faktycznie w domu był chłopiec, ale jak twierdzą, nie miał on związku ze sprawą" – czytamy w "Fakcie".
Sąsiedzi kobiety są w szoku
Wcześniej Wirtualna Polska dotarła do sąsiadów 29-latki. Zgodnie twierdzą, że "była to spokojna rodzina". Portal nieoficjalnie z dwóch źródeł dowiedział się, że pochodziła ona z Ukrainy i ma jeszcze jedno, nastoletnie dziecko.
W sprawie głos zabrał także burmistrz Puszczykowa.
– Zostałem powiadomiony o tej tragedii. Jestem w kontakcie z komendantem policji. Straszne, co się wydarzyło. Jesteśmy wstrząśnięci. Jeżeli będzie potrzebna jakakolwiek pomoc, zostanie ona udzielona – powiedział w rozmowie z portalem Andrzej Balcerek.