"Żeby być komuś potrzebnym". Bohaterka naszego reportażu pokazuje, jak osoba niewidoma szuka pracy
Mam taką refleksję po wydarzeniach paru ostatnich dni. Powiem tak: Jak dwaj panowie z wąsikami zaistnieli w mediach jako wyzwoleni po raz drugi, aż mi się chciało płakać z niesprawiedliwości. Pomyślałam sobie o osobach z niepełnosprawnościami, które np. składają jakieś wnioski, o cokolwiek, a na realizację nie czekają dwie godziny, ani nawet tydzień od złożenia wniosku, tylko minimum pół roku.
Mogłabym wspominać o tych komisjach, które przyznają różne świadczenia, na niejednej byłam. Pięć lat temu jeden okulista przepraszał mnie za porąbany system, który kazał mi się stawić na komisji, choć moja choroba jest nieuleczalna.
Mam też świadomość, że są ludzie z większą niepełnosprawnością, ale o tym za chwilę. Dziś oglądałam obrady Sejmu. Myślałam, że usłyszę tam coś nowego. Przez pięć lat słyszałam, że mam być wdzięczna pewnemu hodowlanemu ptakowi za podniesienie renty. No, nic nowego.
I masa ludzi z różnych stron, jedni mówili, że to się po prostu należy, drudzy, że nie mówi się "Osoba niepełnosprawna" tylko "z niepełnosprawnością". To już wszyscy wiedzą. No, i tak doczekałam do końca. Brakowało mi tylko tego społecznego wymiaru.
Nie kwestionuję tego, że są osoby z tak ciężkimi niepełnosprawnościami, że na rehabilitację potrzeba im naprawdę dużo pieniędzy. Ja za te 2100 zł nauczyłam się żyć.
Nie chodzę na paznokcie, na brwi, nie kupuję nowych ciuchów co miesiąc, mam tam jakieś swoje pasje, czasem wpadnie jakaś dorywcza praca – da się przy małej pomocy rodziców, a w zasadzie przy nieocenionej pomocy. Przykro mi tylko, że ciągle tych niepełnosprawnych wrzuca się do jednego worka.
Fajnie, że znalazł się ktoś, kto głośno mówi o podniesieniu renty, ale ja wciąż czekam na kogoś, kto powie: "Zatrudniajcie niepełnosprawnych, bo oni coś też wam mogą dać od siebie". Pracowałam już w kilku miejscach. Nigdzie dłużej niż rok. Tylko jeden z pracodawców miał odwagę mi powiedzieć, że już nie ma pieniędzy na moje zajęcia, reszta tak jakoś czekała, aż sama się zniechęcę i że to ja zadzwonię i powiem, że już nie chcę pracować.
No, i dlaczego? Mogę się cofnąć do czasów studenckich, kiedy jeden z profesorów, później moich ulubionych, powiedział mi, że powinnam sobie załatwić pismo od dziekana, żebym nie musiała chodzić na jego zajęcia. Potem kłaniał się mojej mamie, a mnie darzył jakąś szczególną sympatią – tak nam się współpraca ułożyła.
Jeśli chodzi o pracę, problem polega chyba na tym, że ten wielki worek z pracą jest pełen ofert, ale głównie dla ludzi, którzy widzą. Jest cała masa takich grup w mediach społecznościowych i nawet upomina się na nich, żeby nie wstawiać ogłoszeń w formie zdjęć, bo osoby niewidome nie przeczytają, ale po co te upomnienia, skoro te ogłoszenia są głównie dla widzących niepełnosprawnych?
Ja nie zobaczę plakatu, nie odczytam zdjęcia, nie zrozumiem reklamy w telewizji, na której pan gada przez telefon, a potem nagle się odwraca i widać, że ma białą laskę. I piszę o tym akurat teraz, z bezsilności, kiedy kompletnie nie mam pracy i kompletnie nie wiem, gdzie jej szukać.
Myślę o tych wszystkich stronach internetowych wielkich banków, innych firm, głównie z przedrostkiem "polski", których strony internetowe przyprawiają o zawrót głowy nawet osoby widzące, a dla mnie są niedostępne. I zastanawiam się, dlaczego jakaś firemka z Wypiździewa Dolnego musi pod groźbą wysokiej kary finansowej spełniać określone normy dostępności, choć mało która osoba niewidoma w ogóle wejdzie na jej stronę, a wielkie znane firmy mają to głęboko gdzieś, bo one są "polskie". Ja chcę taką pracę!
Będę stopy całować temu, kto mi da taką właśnie pracę, bo uwielbiam to robić. Tylko mało kto wie o tym, że takie rzeczy są już zagwarantowane jakąś ustawą i są obowiązkiem, no i jeszcze trzeba komuś dodatkowo płacić, to już w ogóle się nie opłaca.
I odnoszę wrażenie, że przez te renty i inne dodatki z plusami w nazwie osoba z niepełnosprawnością stała się w naszym kraju stanem umysłu. Nie chcę nikogo obrażać, po prostu widzę coś takiego w społeczeństwie. Jak masz więcej pieniędzy, kupiłeś sobie nowe meble, nowy telefon – trzynastka była, no tak. Kurdę!
Jak ja bym wolała uczciwą pracę od tej trzynastki, to wam się nawet nie śni! Uważam się za osobę inteligentną i zaradną, skończyłam studia, nawet kilkakrotnie, ale siedzę w chacie, bo w moim zawodzie raczej nie dostanę zatrudnienia w Polsce – szczyt marzeń każdej wykształconej osoby. I tego chyba żaden rząd nie zmieni.
Jednocześnie jestem bardzo szczęśliwa mogąc prowadzić scholę, mogąc śpiewać w scholi, akompaniując do przedstawienia. Cieszę się, że coraz częściej trafiam na środowiska, które nie patrzą na mnie, jak na problem, który albo jest złem koniecznym do chwilowego przebolenia, albo rzeczą, której trzeba się natychmiast pozbyć.
Chciałabym tylko jeszcze nie czuć tego strachu, kiedy dzwonię do kogoś nieznajomego, czy to w sprawie pracy, czy to w sprawie towarzyskiej, i nadchodzi ten moment, kiedy mówię, że jestem osobą niewidomą. Nie oczekuję, że po tym wpisie dostanę pracę ani że ktoś będzie płakał, że ja mam tak źle – nie o to mi chodzi.
Czytaj także: https://natemat.pl/518533,joanna-uczy-muzyki-ewa-jest-masazystkaMam po prostu wrażenie, że media, każde, budują w głowach społeczeństwa jakiś obraz osób niepełnosprawnych, albo biednych i nieszczęśliwych, którzy tylko płaczą, albo na podstawie kilku programowo prezentujących się przypadków, zrehabilitowanych i przygotowanych do samodzielnego życia, którzy, oczywiście, są, i znam takie osoby, ale to jest garstka ludzi. Fajnie się ogląda niewidomego Hermana, który ma żonę i za chwilę będzie miał dziecko, który na wszystko ma fantastyczny pomysł, żeby sobie poradzić, tylko ludzie zapominają, że Herman jest postacią fikcyjną, a o jego niektórych pomysłach na życie to nawet niewidomym fizjologom się nie śniło.
Superfacet, z dystansem do siebie – no chciałabym taka być. Dystans może i mam, ale jakoś trudno mi tak spokojnie spać, kiedy wysyłam maile i wypełniam ankiety, a pracy nadal nie ma. Nie, żebym jakoś specjalnie dużo ich wypełniła, kilka było, jakieś przypadkowo napotkane ogłoszenia. I naprawdę nie muszę zarabiać wielkich pieniędzy. Nauczyłam się żyć za to, co mam, wielka kasa by mnie pochłonęła bez reszty. Dla mnie praca ma wymiar społeczny. Zarobić też fajnie, ale przy okazji zrobić coś, żeby być komuś potrzebnym. A czy jestem niepełnosprawna czy z niepełnosprawnością, czy ślepa czy niewidoma, to mnie naprawdę mało obchodzi.
Pozdrawiam ciepło,
Małgorzata Ambroży
Czytaj także: https://natemat.pl/516892,co-widza-niewidomi-mowia-nam-jak-wyobrazaja-sobie-chmury-lub-niebo