"Nie miał za co kupić prezentów synkom". Ojciec Kamila z Częstochowy trafił za kratki
Ojciec Kamila z Częstochowy w więzieniu. Poszło o przywłaszczenie 100 złotych
Niepokojące informacje przekazali dziennikarze "Faktu". Jak czytamy, od 13 lutego ojciec Kamila z Częstochowy, Artur T. przebywa w więzieniu. Powód? 51-latek usłyszał wyrok pozbawienia wolności w związku z przywłaszczeniem sobie 100 złotych.
W zeszłym roku zimą mężczyzna miał podebrać pieniądze z kasetki na myjni, gdzie pracował na swoje utrzymanie.
W rozmowie z "Faktem" głos zabrał pełnomocnik Artura T. Przemysław Koziński ze Stowarzyszenia "Szczęśliwe dziecko". – Niewiele zarabiał. Nie miał za co kupić prezentów swoim synkom, Kamilkowi i Fabiankowi – powiedział.
Sąd orzekł jednak dość niską karę. Ojciec Kamila z Częstochowy spędzi w więzieniu jedynie 15 dni. Niestety, 51-latek może mieć jeszcze więcej problemów. Za Arturem T. ciągnie się powiem sprawa za niepłacone alimenty.
Wcześniej mężczyzna usłyszał bowiem aż sześć innych wyroków z racji nierealizowanego obowiązku alimentacyjnego.
Matka i ojczym Kamilka z Częstochowy w areszcie
Cały czas też trwa sprawa matki Kamila z Częstochowy. Ta przebywa w areszcie razem ze swoim partnerem, który skatował dziecko.
Na kobiecie ciążą zarzuty narażania dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Kolejne zarzuty dotyczą udzielenia pomocnictwa w skatowaniu chłopca. Ojczym z kolei jest aresztowany za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem.
Matka zaś, podejrzana o narażanie swego dziecka, a także udzielenia pomocnictwa w znęcaniu się nad chłopcem, może odpowiedzieć za pomoc w zabójstwie. Także ona jest aresztowana.
Dodatkowo zarzuty za nieudzielenie pomocy usłyszała siostra matki chłopca, która mieszkała razem z nimi w domu.
To Artur T. próbował ratować Kamila z Częstochowy
Przypomnijmy, że to właśnie Artur T. zawiadomił służby w związku z dramatycznym stanem Kamila z Częstochowy. Mężczyzna chciał bowiem zabrać dziecko do siebie i swojej partnerki do domu.
W domu zastali skatowanego chłopca, jego brata Fabiana i Magdalenę B., która chwilę później uciekła z domu. 8-latek miał leżeć na stercie poduszek w zakrwawionej koszuli.
– Madzia opowiada, że Kamil poparzył się w zabawie. Potem, mówi, że przyrodni starszy brat pobił Kamila – opisywał Artur T. w rozmowie z "Faktem". – Zaduch i smród niesamowity. Piec grzał na całego. Kamil leżał w stosie poduszek jak śmieć – dodał ojciec 8-latka.
Kamil zmarł po ponad miesięcznej hospitalizacji w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.