Poważny problem z pogrzebem zgwałconej 25-latki. Organizacja może potrwać bardzo długo

Dorota Kuźnik
03 marca 2024, 15:53 • 1 minuta czytania
Walka o życie zgwałconej Białorusinki skończyła się tragicznie. Dziewczyna zmarła, ale to pociągnęło za sobą kolejne problemy. Pogrzeb 25-latki miał odbyć się w Warszawie, ale śledczy na razie nie mogą wydać jej ciała. Partner nie ma prawa go odebrać, ponieważ ich związek nie był sformalizowany. Jedyna osoba, która może odebrać ciało, jest za granicą, a nie ma wizy.
Jest problem z pogrzebem Lizy, która padła ofiarą Doriana S. Fot. Lech Gawuc / REPORTER

Z ustaleń "Faktu" wynika, że do pogrzebu dziewczyny na razie nie może dojść z przyczyn formalnych. Rodzice 25-latki dawno zostali bowiem pozbawieni praw. Jedyna osoba, która może odebrać jej ciało z kostnicy, to wujek. Niestety on także na razie nie może stawić się po zwłoki.


Nie żyje zgwałcona Liza. Pogrzeb nie może się odbyć

O problemach formalnych z pochówkiem Białorusinki poinformowała gazetę Valiaryna Kustava. To dziennikarka i uchodźczyni z Białorusi, która mieszka w Warszawie. Pomaga chłopakowi 25-latki z formalnościami, które wynikły po śmierci jego partnerki.

– Pogrzeb Lizy odbędzie się w Warszawie, chyba że jej krewni zdecydują inaczej. Na razie jej chłopak Daniel nie może nic załatwić, ponieważ nie był jej mężem. Krewni Lizy mieszkają na Białorusi. Wujek próbuje załatwić wizę, aby przyjechać do Polski. Rodzice tej biednej dziewczyny już dawno zostali pozbawienie praw rodzicielskich, ma tylko wujka – mówi w rozmowie z "Faktem".

Taka sytuacja oznacza, że dopóki krewny nie pojawi się w Warszawie, śledczy nie będą mogli przekazać jej ciała do pochówku. Nie ma też pewności, czy pogrzeb z pewnością odbędzie się w Warszawie, bo rodzina może zdecydować inaczej.

Zbiórka na pomoc zgwałconej Lizie. Co stanie się z pieniędzmi?

Po tragedii partner Białorusinki uruchomił zbiórkę pieniędzy w sieci. Udało się zebrać ponad pół miliona złotych. Niestety dziewczyna zmarła, ale to nie oznacza, że pieniądze nie będą już potrzebne. Co się z nimi stanie?

– Te pieniądze chcemy zwrócić darczyńcom. Oni mogą je również przeznaczyć na organizacje pogrzebu – powiedziała w "Fakcie" Valiaryna Kustava. To ona pomagała mężczyźnie w organizacji zbiórki.

– Jeśli wujek Lizy zdecyduje, że ciało będzie przewożone na Białoruś, to pieniądze być może pójdą na pokrycie tych kosztów – wyjaśniła. Zbiórkę nadal można wspierać tutaj.

Początkowo zebrana kwota miała trafić na pomoc dziewczynie, w sytuacji gdyby przeżyła i potrzebowała wsparcia po wyjściu ze szpitala.

– Pomagałam chłopakowi Lizy w organizowaniu tej zbiórki, a także szukaniu psychoterapeutów i lekarzy, którzy mogliby pomóc w dalszej rehabilitacji. Był nawet załatwiony ośrodek w Berlinie, by tam Lizie przywrócić zdrowie. Niestety dziewczyna zmarła – wyjaśniła sprawę białoruska dziennikarka.

Gwałt w Warszawie. Co się stało przy ul. Żurawiej

Jak informowaliśmy w naTemat, do tragicznych zdarzeń, które ostatecznie doprowadziły do śmierci 25-letniej Lizy, doszło 25 lutego w Warszawie. Dziewczyna wracała z karaoke. W centrum stolicy została zaatakowana przez Doriana S. Mężczyzna miał przy sobie nóż i kominiarkę. Zaatakował dziewczynę, a później zgwałcił.

Po całym zajściu miał wsiąść do tramwaju i wrócić do mieszkania, w którym mieszkał z partnerką. Gdy sprawa wyszła na jaw, jego dziewczyna natychmiast się wyprowadziła. Zabrała także głos w sprawie.

Jak przyznała, sama nie rozumie motywów 23-latka. – To dla mnie szok. Sama chciałabym wiedzieć, dlaczego on to zrobił – mówiła w rozmowie z "Faktem".

Ta sama gazeta donosiła jednak, że Dorian S. już wychodząc z domu, miał określony motyw. Jak podawaliśmy w naTemat, miał pilnie potrzebować pieniędzy.

Na co? Nie wiadomo, ale warto dodać, że Dorian S. był już wcześniej karany za posiadanie narkotyków. O tym, że 23-latek napad zaplanował, świadczy fakt, że wyszedł na miasto, zabierając ze sobą nóż i kominiarkę.