Tak PiS otworzył kierunki medyczne. Na niektórych uczelniach nie trzeba nawet matury z biologii

Beata Pieniążek-Osińska
05 kwietnia 2024, 14:44 • 1 minuta czytania
Polacy mają prawo do dobrego leczenia, a dopuszczanie do systemu ochrony zdrowia osób źle wykształconych to "dolewanie benzyny do ognia" – przekonuje prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski. Chodzi o kształcenie przyszłych lekarzy na nowo otwartych kierunkach lekarskich, które otrzymały negatywną ocenę Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Brak prosektoriów, wyposażonych do zajęć sal, książek, odpowiedniej kadry czy programów kształcenia – to powtarzające się zarzuty.
Lepszy zły lekarz niż żaden? Samorząd lekarski za zamykaniem "szkółek lekarskich" Phanie/ East News

"Mamy prawo być dobrze leczeni" - podkreśla Łukasz Jankowski, prezes NRL odnosząc się do jakości kształcenia lekarzy i nowo powstających kierunków lekarskich.


Rząd PiS i były już minister nauki Przemysław Czarnek uwolnili kształcenie na kierunku lekarskim obniżając standardy dotyczące otwierania tego kierunku i kształcenia. Wśród uczelni, które skorzystały z tej możliwości i otworzyły kierunki lekarskie, kilka nie otrzymało do tej pory pozytywnej oceny Państwowej Komisji Akredytacyjnej, a planuje kolejne nabory.

Według NRL, w przestrzeni publicznej zaczyna się przygotowywanie gruntu pod pozostawienie "szkółek lekarskich".

Nie dla kształcenia bez pozytywnej opinii

Uczelnie otrzymują negatywne opinie, niekiedy nawet dwukrotnie, bo nic nie poprawiają, a nadal mogą prowadzić studia z zakresu medycyny. W ocenie NRL, wygląda to trochę jak dawanie szansy do skutku, ale tu chodzi o to, jak będą przygotowani do leczenia pacjentów przyszli lekarze.

Przedstawiciele NIL uważają, że resort nauki powinien natychmiast zawiesić działalność uczelni z negatywną opinią PKA.

Zamiast tego samorząd lekarski proponuje wsparcie dla akademickich uczelni medycznych, funkcjonujących od lat, nadzorowanych przez Ministerstwo Zdrowia, a posiadających odpowiednią infrastrukturę i zaplecze dydaktyczne. Dzięki takiemu wsparciu uczelnie z doświadczeniem mogłyby kształcić więcej studentów.

– Chcemy postawić kłam tezie, że lepszy zły lekarz niż żaden – podkreśla szef NRL.

Brak kadry, sal do zajęć, mikroskopów

Naczelna Rada Lekarska przeanalizowała obszerne negatywne opinie wydane przez PKA, z których wynika, że nowo powstające kierunki lekarskie nie są przygotowane do kształcenia przyszłych lekarzy. Co więcej, z negatywnych opinii i konkretnych uwag niektóre niewiele sobie robią i działają dalej tak, jak działały.

Zarzuty Komisji dotyczą m.in. braku odpowiedniego zaplecza dydaktycznego, niezbędnej infrastruktury, jak np. prosektoria, brak sal do zajęć, mikroskopów czy książek, a także niewystarczających kwalifikacji kadry oraz znacznych odległości dzielących daną uczelnię od miejsca odbywania obowiązkowych praktyk. 

Inne "niedostatki" to np. niskie kryteria stawiane kandydatom. W niektórych uczelniach przeszkodą nie jest nawet niski wynik z matury z biologii czy chemii, a są i takie, które nie wymagają zdawania tych przedmiotów.

W przypadku wielu uczelni z negatywną opinią PKA zarzuty powtarzają się, a jednym z nich jest brak prosektorium.

Maria Kłosińska, przewodnicząca Zespołu Matek Lekarek w OIL w Warszawie tłumaczyła, jak istotne są zajęcia w prosektorium, a zastąpić ich nie może np. wirtualny stół.

– Anatomia to przedmiot, gdzie student ma fizycznie kontakt z ludzkim ciałem. Wtedy namacalnie uświadamia sobie, że będzie leczył człowieka – powiedziała.

"Dolewanie benzyny do ognia"

– Przez lata panował konsensus, że nie otwiera się uczelni medycznych poza dużymi ośrodkami. Teraz ta wielka fala degradacji kształcenia akademickiego dotknęła również medycynę – uważa przewodniczący Komisji Kształcenia Medycznego NIL, anestezjolog Damian Patecki.

Jak przekonuje, kształcenie w dużych ośrodkach daje przyszłym lekarzom możliwość zdobywania wiedzy i praktyki w szpitalach, które mają największe doświadczenie.

Z kolei prezes NRL podkreślił, iż Polacy mają prawo do dobrego leczenia, a dopuszczanie do systemu ochrony zdrowia osób źle wykształconych to "dolewanie benzyny do ognia". 

Takie braki jakościowe i kadrowe mogą bowiem spowodować zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentów.

"Broń atomowa"

Samorząd zachęca lekarzy, aby nie podejmowali pracy na uczelniach, które nie są odpowiednio przygotowane do kształcenia studentów na kierunkach lekarskich. W razie czego ma też "broń atomową", czyli możliwość uchwały o zakazie takiej współpracy.

Z 14 nowych kierunków lekarskich tylko cztery uzyskały pozytywną opinię PKA, a pozostałe rozpoczęły działalność mimo wydania im oceny negatywnej.

Na początku lutego Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Dariusz Wieczorek zapowiedział, że "do maja lub czerwca zapadną decyzje o ewentualnym zamknięciu kierunków lekarskich, których kontrola da negatywny wynik".

Z kolei wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny poinformował pod koniec marca, że resort omawia z rektorami, co zrobić ze studentami z uczelni medycznych, co do których może zapaść decyzja, że zostaną zamknięte. "Prace idą w tym kierunku, by wszyscy mogli dokończyć studia na innych uczelniach" – zapowiedział.