To niewiarygodne, jak wyłożył się Kaczyński. Ten list może wysłać do więzienia wiele osób

Konrad Bagiński
01 lipca 2024, 07:43 • 1 minuta czytania
Trzy zdania skreślone ręką Jarosława Kaczyńskiego mogą mieć fundamentalne znaczenie dla przynajmniej kilku procesów karnych. Zagraża istnieniu PiS i Suwerennej Polski. Aż trudno uwierzyć, że stary polityczny lis mógł wykazać się taką niefrasobliwością i pogrążyć wiele osób.
List Jarosława Kaczyńskiego do Zbigniewa Ziobro może wysłać kilka osób do więzienia i zagrozić istnieniu dwóch partii Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER

26 marca 2024 r. funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wkroczyli do mieszkania Marcina Romanowskiego. To poseł Suwerennej Polski, dawniej zwanej Solidarną. Ugrupowanie, któremu szefuje Zbigniew Ziobro, nazywane jest po prostu "ziobrystami".


Jak pisze Wyborcza.pl wśród wielu dokumentów zabezpieczonych przez ABW u Romanowskiego, jest list od Jarosława Kaczyńskiego do Zbigniewa Ziobro. Jak się tam znalazł? To zagadka, ale w tej chwili najmniej istotna. Najważniejsza jest treść listu.

"Zwracam się do Pana Ministra o natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii wyborczej i jednocześnie zakazanie osobie odpowiedzialnej za dysponowanie środkami Funduszu przekazywania jakichkolwiek sum w trakcie kampanii lub też formułowania zobowiązań dotyczących przekazywania takich sum w przyszłości.

Zwracam uwagę Pana Ministra, że przypadki, o których już w tej chwili mówi się w środowiskach naszej koalicji, o ile są prawdziwe, mogą przynieść fatalne skutki zarówno z punktu widzenia przebiegu kampanii, jak i ze względów związanych z jej rozliczeniem przed Państwową Komisją Wyborczą. Zmuszony jestem też stwierdzić, że w razie niezastosowania się do sformułowanego w piśmie zalecenia, pełna odpowiedzialność polityczna, a najprawdopodobniej także w innych wymiarach, będzie spoczywała na Panu."

Te dosłownie trzy zdania napisał Kaczyński do Ziobry przed wyborami w 2019 roku. Wynika z nich, że zarówno on, jak i Zbigniew Ziobro mogli mieć świadomość, że pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości są wydawane w niewłaściwy sposób. Ba, idą na kampanię wyborczą partii Ziobry.

Jakie mogą być skutki odkrycia listu od Kaczyńskiego?

Przede wszystkim trzy zdania od prezesa PiS mogą pogrążyć ludzi, którym dziś już prokuratura zarzuca sprzeniewierzenie publicznych pieniędzy. Na razie są to Michał Romanowski i Michał Woś.

W piątek posłowie wyrazili zgodę na pociągnięcie do odpowiedzialności Michała Wosia (Suwerenna Polska). Za głosowało 240 posłów, przeciw było 192, a od głosu wstrzymało się siedmioro posłów. Większość bezwzględna wynosi 231. W tle jest wykorzystanie pieniędzy z FS do kupna Pegasusa.

Romanowski jeszcze immunitetu nie stracił, ale jest blisko. Prok. Anna Adamiak, rzeczniczka Prokuratora Generalnego przekazała mediom, że "istnieje uzasadnione podejrzenie, że poseł Marcin Romanowski popełnił 11 przestępstw, w tym polegających na udziale w zorganizowanej grupie mającej na celu popełnianie przestępstw przeciwko mieniu, a w szczególności poprzez przekraczanie uprawnień i niedopełnienie obowiązków oraz poświadczenie nieprawdy w dokumentach, wyrządzanie szkody w wielkich rozmiarach w mieniu Skarbu Państwa, w celu osiągnięcia korzyści osobistych i majątkowych".

W domu Romanowskiego była już ABW, która działała na polecenie prokuratury badającej nadużycia w Funduszu Sprawiedliwości. W latach 2019-23 Romanowski, jako wiceminister sprawiedliwości, był odpowiedzialny za dysponowanie pieniędzmi z tego funduszu.

Afera zatopi PiS i ziobrystów?

Jest taka możliwość. Przypomnijmy za Wyborczą: w wyborach od 2015 r. partie Kaczyńskiego i Ziobry startowały w jednym bloku i wspólnie rozliczały przed PKW wydatki poniesione na wybory.

Jeśli więc okaże się, że wydawały na kampanie publicznie pieniądze, Państwowa Komisja Wyborcza może odebrać subwencję partii Kaczyńskiego, a nawet zażądać zwrotu pieniędzy za poprzednią kadencję (2019-23). To odpowiednio ok. 25 i 30 mln złotych.