Jeśli ten elektryk Xiaomi w praktyce jeździ tak jak wyglada w teorii, to stworzyli potwora

Adam Borusewicz
23 lipca 2024, 12:17 • 1 minuta czytania
Xiaomi nie ma wielkiego doświadczenia w branży automotive, ale ich ambicje są naprawdę bardzo duże. Ten producent podjął decyzję o rozpoczęciu programu budowy samochodu około trzech lat temu. Według słów prezesa tej firmy powodem takiej decyzji było widmo nałożenia sankcji na używanie oprogramowania Android na telefonach tej marki. A jak wiemy, to właśnie telefony są głównym produktem Xiaomi.
Materiały prasowe

Od momentu rozpoczęcia prac projektowych do debiutu rynkowego minęło zaledwie ok. 30 miesięcy. To tempo, które naprawdę imponuje, podobnie jak sam samochód, czyli opisywany już parokrotnie model SU7.


Ale firma absolutnie nie zamierza spocząć na laurach. W miniony weekend na specjalnej konferencji poświęconej nowym produktom wśród składanych smartfonów i innych gadżetów pokazano coś naprawdę niezwykłego. 

Xiaomi SU7 w wersji Ultra jest najmocniejszym samochodem czterodrzwiowym na świecie. Łączna moc jego trzech silników elektrycznych to 1548 koni mechanicznych. To poziom aut takich jak Bugatti Chiron. Oczywiście nie tylko sama moc robi potężne wrażenie.

Również inne liczby opisujące osiągi są naprawdę niezwykłe. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje zaledwie 1,97s, do 200 km/h to 5,96 sekundy, a prędkość maksymalna jest większa niż 350 km/h. Tak jak zostało to napisane wcześniej, samochód dysponuje trzema silnikami. I tutaj producent pokazał duże poczucie humoru, bowiem silniki, które napędzają tyle koła nazywają się V8S, a silnik umieszczony na przedniej osi ma nazwę V6. Według zapewnień producenta V8S osiąga najwyższą prędkość obrotową ze wszystkich silników stosowanych w autach elektrycznych i jest to 27 tys. obrotów na minutę.

Oczywiście w takim aucie nie tylko napęd musi być najwyższej klasy. W końcu po każdym przyspieszeniu auto trzeba w końcu wyhamować. Do tego służą specjalne tarcze oraz sześciotłoczkowe zaciski, które potrafią zatrzymać auto z prędkości 100 km/h na dystansie 25m.

Żeby w czasie jazdy po torze, a to naturalne środowisko tego samochodu, skuteczność hamowania była cały czas taka sama, jego układ hamulcowy może pracować w temperaturze nawet 800 stopni Celsjusza.

Jeśli chcemy, aby auto osiągało dobre czasy na torach wyścigowych, potrzebne są trzy rzeczy. Musi szybko przyspieszać, dobrze hamować oraz jeździć szybko w zakrętach. I w celu zapewnienia tej trzeciej umiejętności, w czasie projektowania SU7 Ultra dużo uwagi poświęcono aerodynamice.

Od razu widać to po zdjęciach, gdyż dominującym elementem samochodu jest na pewno wielki tylny spojler. Razem z innymi elementami pozwala on wygenerować do 2100 kg docisku. A ponieważ samo auto waży 1900 kg, jest teoretyczna możliwość, że przy odpowiednio dużej prędkości samochód może poruszać się po suficie.

Ponieważ ten model to samochód w pełni elektryczny, ważne są takie parametry jak pojemność baterii czy moc ładowania. W SU7 zastosowano najnowszy akumulator marki CATL, to największy producent baterii na świecie, nazwany Qilin 2.

Co ciekawe zawiera on ogniwa wykonane w technologii niezawierającej kobaltu, czyli takiej, która do tej pory była stosowana w tańszych odmianach samochodów elektrycznych ze względu na gorsze parametry. Ale jak widać, także w tej kwestii nastąpił duży postęp.

Nie podano wprawdzie konkretnej pojemności, natomiast ujawniono informację, że można ładować ją z mocą 5.2C. Jest to światowa czołówka bowiem najlepszy pod tym względem samochód z Europy, czyli Porsche Taycan osiąga 3.2C. Miarą C określamy stosunek mocy ładowania do pojemności baterii. Czyli jeśli mamy 5C to bateria o pojemności 100 kWh będzie ładować się z mocą 500 kW.

Na razie nie przedstawiono żadnych planów dotyczących sprzedaży tego modelu na rynku, natomiast na jesień zapowiedziano próbę pobicia rekordu okrążenia słynnego toru Nürburgring, czyli tzw. północnej pętli. Jak na razie w kategorii aut elektrycznych rekord należy do Volkswagena ID.R, a w kategorii aut seryjnych do Porsche Turbo Taycan GT. Także już niedługo przekonamy się, czy producentowi, który nie ma praktycznie żadnego doświadczenia w branży uda się pokonać wyciągową legendę.