Dziecko z matką żyją bez domu – poseł musi zakładać dla nich zbiórkę. W jakim kraju my żyjemy?

Natalia Kamińska
23 sierpnia 2024, 13:34 • 1 minuta czytania
Poseł Lewicy Łukasz Litewka oprócz działalności politycznej pracuje też w fundacji #TeamLitewka. Ostatnio założyła ona zbiórkę dla matki i chłopca, którzy nie mają domu. Wzbudziła ona jednak pewne kontrowersje w sieci. I słusznie! W jakim my kraju żyjemy? Czy osoby w potrzebie, bez dachu nad głową, mają liczyć na zbiórki w internecie, a nie na prawdziwą pomoc państwa?
Poseł zakłada zbiórkę dla matki i dziecka bez domu. Kontrowersje. Fot. Wojciech Olkusnik/East News/Facebook

Po wejściu na stronę fundacji #TeamLitewka, która promuje się hasłem "Pomoc, która nie zna granic", w jednej z głównych zakładek znajdziemy sylwetkę samego posła Łukasza Litewki.


"Poseł z Sosnowca, który totalnie wymyka się wszelkim politycznym normom. Od samego początku swej działalności społecznej blisko ludzi i dla ludzi. Zaczynał, jak sam to określił w swoim hot16challenge, w brudnych najkach, malując ławki w swojej dzielnicy. Po 10 latach stoi na czele fenomenu społecznego pod nazwą #TeamLitewka, liczącego dziś niemal 200 tys. osób z całej Polski. Fenomenu, który dzięki ogromnemu zaangażowaniu każdego społeczności sprosta każdemu wyzwaniu" – tak zachwala swoją osobę i działalność polityka Lewicy.

Poseł założył zbiórkę dla bezdomnej matki z synem

W ostatnich czasie do posła odezwał się 15-letni Sebastian, który od kilku lat jest bezdomny.

"Mam 15 lat. Nie wiem, jak się pisze e-mail w takiej sprawie, ale bardzo proszę o pomoc dla siebie i dla mojej mamy. Wiem, że na pewno jest dużo ludzi potrzebujących i że nie każdemu można pomóc, ale ja i moja mama na to naprawdę zasługujemy. Moja mama i ja żyjemy od kilku lat bez dachu nad głową, nie mamy mieszkania. Często śpimy na dworze, tak na dworze... Nikt o tym nie wie, nawet w mojej szkole" – tak zaczyna się apel Sebastiana, który opublikował w mediach społecznościowych poseł Łukasz Litewka.

#TeamLitewka założył więc dla niego zbiórkę. Jest ona już zakończona. Udało się zebrać ponad 700 tys. zł.

Kontrowersje wokół zrzutki Litewki

Poseł Litewka poświecił tej sytuacji jeszcze kilka postów. "Właśnie zadzwonił Sebastian z mamą. Dosłownie stoją na ulicy, zapłakani i przerażeni. Przerażeni skalą sytuacji, która momentalnie ich przerosła. W byłej szkole Sebastiana grono pedagogiczne zobaczyło post i wydzwaniali do chłopca i mamy. Chłopak ma 15 lat, mimo pięknej postawy też targają nim emocje i to, co się wydarzyło. Musiałem go uspokoić, że to nie żarty ani oszustwu" – czytamy w jednym z nich.

W kolejnym pokusił się nawet o luzacką anegdotę:

Na pewno poseł Litewka nie ma złych intencji. Wspaniale też, że udało się zebrać pieniądze dla matki i Sebastiana, ale czy naprawdę chcemy żyć w kraju, w którym z bezdomności ratują ludzie wpłacający pieniądze na zrzutkę, a nie państwo, które powinno zapewnić takiej rodzinie lokal? Czy to normalne, że poseł, zamiast wpływać na system, prosi o pomoc obywateli?

Drugą kontrowersyjną rzeczą pozostaje fakt, iż poseł udostępnił w mediach społecznościowych oraz w tej zrzutce wizerunek dziecka i jego nazwisko, gdyż "wyraziło zgodę".

"Postanowiłem nie zakrywać twarzy, ani danych chłopca. On sam tego nie chce. Postanowiłem pomóc, zebrać na czynsz, na jedzenie, na prąd, gaz itd. Na odbicie się od dna" – napisał sam Litewka.

Przeglądając wspomniane "fajne posty" o zbiórce w naprawdę bardzo poważnej sprawie, niestety można odnieść wrażenie, że przy okazji jego działanie to po części niestety też tworzenie swojego wizerunku i zbijanie politycznego/społecznego kapitału. A przecież nie o to powinno w tym chodzić, prawda? Ale może łatwiej i szybciej pomóc dzięki ludziom poruszonym daną historią niż ciężko pracując i zmieniając system.