Zawód miłosny, plastikowa róża, nowe rzekome miejsca pobytu... Co wiemy o zaginięciu Dymińskiego?
Kim jest Krzysztof Dymiński?
Krzysztof Dymiński to licealista, który zaginął 27 maja 2023 roku. Miał wtedy 16 lat. Rysopis: ok. 175 cm wzrostu, waga 65-70 kg, niebieskie oczy, falowana czupryna w kolorze ciemnego blondu, aparat ortodontyczny na zębach górnych i dolnych.
Miejsce zamieszkania Krzysztofa Dymińskiego
Nastolatek mieszkał wraz z rodzicami i bratem w miejscowości Pogroszew-Kolonia, która jest położona obok Ożarowa Mazowieckiego pod Warszawą. Według danych z 2021 roku w sołectwie mieszkały 233 osoby. Zniknięcie Krzysztofa Dymińskiego wstrząsnęło najpierw tą małą społecznością, a gdy sprawa trafiła do mediów, całą Polską.
Okoliczności zaginięcia Krzysztofa Dymińskiego
W sobotę 27 maja 2023 roku o godzinie 4 nad ranem chłopak wyszedł z domu. Na opustoszałej o tej porze ulicy zauważył go sąsiad. Krzysztof poszedł na przystanek autobusowy. Tam wsiadł w pierwszy autobus linii 713 w kierunku Warszawy.
Świadkowie twierdzą, że chłopak wysiadł z pojazdu przy ciepłowni Wola, a potem przesiadł się do autobusu linii 105. Wysiąść miał na przystanku Rondo Daszyńskiego. Później miał być widziany przy Parku Traugutta, a następnie, gdy zmierzał w stronę Dworca Gdańskiego. Ślad po nim zaginął na Moście Gdańskim.
To matka Krzysztofa jako pierwsza zorientowała się, że nie ma go w domu. – Wstałam rano. Miał jechać na zajęcia, bo przygotowywał się do bierzmowania. Na 10 rano miał się tam stawić, a ja miałam go zawieźć. Przyszłam do pokoju, a jego nie było – powiedziała w "Dzień dobry TVN" Agnieszka Dymińska.
Co się działo w noc zaginięcia Krzysztofa Dymińskiego?
Rodzice chłopaka mówią, że jego zniknięcie było dla nich kompletnym zaskoczeniem. Krzysztof miał mieć spokojne, bezkonfliktowe, ustabilizowane życie rodzinne. Był w pierwszej klasie liceum. Jego planem na przyszłość było zostać lekarzem.
Jako ostatnia około pierwszej w nocy Krzysztofa widziała matka. – Późno szłam spać, więc zajrzałam do jego pokoju. Pocałowałam go w czoło, czego zwykle nie robię i mówię "synu odłóż telefon, bo śpisz z telefonem". Odpowiedział "dobrze" i odłożył aparat – relacjonowała kobieta w rozmowie z "Faktem".
Podobnie zdziwiony zachowaniem chłopca jest jego ojciec, Daniel Dymiński. – Jeszcze dzień przed zniknięciem ustaliśmy plan dnia na weekend, a dzień wcześniej Krzyś rozmawiał z księdzem na temat bierzmowania – powiedział gazecie.
Rodzice nadal nie wiedzą, dlaczego Krzysztof wyszedł z domu w nocy z piątku na sobotę. Co chciał zrobić? Czy miał się z kimś spotkać? Jeśli tak – z kim? Czy zamierzał wsiąść w pociąg na Dworcu Gdańskim? I przede wszystkim: dlaczego? Nie wiedzą tego także śledczy, którzy od maja 2023 roku prowadzą poszukiwania Krzysztofa Dymińskiego.
Matka i ojciec zaginionego podejrzewają, że przyczyną, dla której nad ranem wyszedł z domu, był zawód miłosny. Krzysiek miał być nieszczęśliwie zakochany w koleżance. Agnieszka i Daniel wykluczają, by mogło chodzić o problemy rodzinne. – Wiedział, że go kochamy, że może na nas liczyć – przekonują rodzice.
Jak był ubrany Krzysztof Dymiński, gdy wyszedł z domu i co miał przy sobie?
Nastolatek nie zabrał ze sobą torby podróżnej ani walizki. Wziął tylko telefon (czarny iPhone 12 mini), białe bezprzewodowe słuchawki Apple, powerbank, czarny portfel Adidas z legitymacją szkolną i kartą płatniczą Visa, a także plastikową różę – przedmiot związany z dziewczyną, w której się zakochał. Na szyi miał złoty łańcuszek z krzyżykiem z napisem "Krzysztof" i datą komunii.
Krzysztof Dymiński w dniu zaginięcia ubrany był w granatową bluzę z logo Adidas, szare spodnie, czarne sneakersy marki Diesel.
Gdzie był rzekomo widziany Krzysztof Dymiński?
Gdy poszukiwania Krzysztofa Dymińskiego nabrały rozgłosu, na policję zaczęły napływać zgłoszenia od ludzi, którzy podejrzewali, że mogli spotkać na swojej drodze zaginionego chłopaka. Kilka dni temu nastolatek miał być widziany podczas zakupów w drogerii Rossmann w Warszawie przy ulicy Marszałkowskiej.
Kobieta, która zgłosiła tę sytuację, relacjonowała, że gdy chłopak zauważył, że mu się przygląda, miał zostawić zakupy i w pośpiechu opuścić sklep. Niestety na nagraniu z monitoringu, który trafił w ręce funkcjonariuszy, był ktoś inny.
W sierpniu zeszłego roku pojawiły się doniesienia, że Dymiński miał być widziany nad Bałtykiem w Ustce i w Rowach. Podobno miał mieć różaniec w ręku. Pojawiły się spekulacje, że może został pielgrzymem. Jednak ten trop nigdzie nie doprowadził.
Do niczego nie doprowadził także sygnał, który wpłynął we wrześniu 2023 roku, jakoby Krzysztof był widziany na stacji benzynowej pod Poznaniem.
Rodzice chłopaka liczą się z tym, że wiele sygnałów może okazać się fałszywych, ale są wdzięczni za każdy z nich. Proszą wszystkie osoby, które podejrzewają, że mogły zobaczyć Krzysztofa, by zgłaszały to na policję (47 723 65 55), pod numer 112, bezpośrednio do rodziny (604 944 800), mailowo (zaginiony@dyminski.pl) albo za pośrednictwem specjalnej strony internetowej.
Moment, gdy wydawało się, że Krzysztof Dymiński się odnalazł
W drugiej połowie września zeszłego roku mama Krzysztofa Dymińskiego opublikowała nagranie, na którym – jak była przekonana – jest jej syn. Zostało ono wykonane 31 sierpnia przez kamerę samochodową osoby, która jechała drogą nr 11 niedaleko Poznania. Obiektyw uchwycił piechura idącego poboczem w przeciwnym kierunku: z Koszut do Kórnika w stronę Poznania.
"W mojej ocenie na tym nagraniu jest mój syn, Krzysztof Dymiński. Nie mam jednak 100% pewności. Proszę, może jest osoba, która jest łudząco podobna do mojego dziecka, która 31 sierpnia szła drogą nr 11 z Koszut do Kórnika w stronę Poznania. Jeśli to Ty szedłeś – proszę odezwij się. Trwamy w niewiedzy już tak długo… Krzysztof, jeśli to Ty synku, proszę wróć do domu. Cały czas na Ciebie czekamy. Nie liczy się absolutnie nic, tylko żebyś wrócił. Kochamy Cię najmocniej na świecie, wróć. Mama, tata, brat" – napisała Agnieszka Dymińska w swoim poście. Niestety i ta sytuacja nie przyniosła oczekiwanego przełomu w poszukiwaniach.
Jak rodzice szukają Krzysztofa Dymińskiego?
Wszelkie doniesienia o możliwym miejscu pobytu nastolatka muszą weryfikować służby, ale rodzice chłopaka prowadzą także poszukiwania na własną rękę.
W internecie uruchomili stronę dyminski.pl, na można poczytać o sprawie Krzysztofa Dymińskiego w sześciu językach (polski, angielski, francuski, niemiecki, hiszpański, ukraiński).
Znajduje się na niej między innymi formularz, za pomocą którego można zgłosić zauważenie osoby, która może być zaginionym Krzysztofem. Z witryny można także pobrać plakaty i ulotki, by wziąć aktywny udział w poszukiwaniach chłopaka.
Rodzice Krzysztofa Dymińskiego są bardzo aktywni w mediach i na platformach społecznościowych. O historii zaginięcia swojego syna opowiadali w ogólnopolskich kanałach telewizyjnych i w największych portalach. Agnieszka Dymińska praktycznie całą swoją aktywność na Facebooku podporządkowała poszukiwaniom syna. Razem z mężem propagują wiedzę na temat przyczyn zaginięć dzieci i młodzieży.
Daniel Dymiński z pomocą profesjonalnych nurków niestrudzenie przeszukuje dno Wisły. Obecnie ułatwia mu to wyjątkowo niski stan rzeki.
"Na bulwarach wiślanych przewidywane jest 25 cm. Przy takim stanie woda odkrywa to co jest niewidoczne przez lata i ukrywane przed poszukującymi. Jeśli możecie poświęcić czas czy to chodząc brzegami i wyspami Wisły, czy latając dronem, czy pływając na kajakach proszę zwróćcie uwagę na rzeczy oraz obiekty, które mogłyby rozwiązać niejedną rodzinną tragedię" – napisał ojciec Krzysztofa Dymińskiego w swoim poście na Facebooku.
Co się stało z Krzysztofem Dymińskim?
Rodzice trwają przy założeniu, że chłopak żyje. "Krzysztof, Synku, wierzymy, że żyjesz. Czekamy na Ciebie. Wróć" – piszą wielkimi literami na dedykowanej stronie internetowej i w innych miejscach w sieci. Aktywnie włączają się w weryfikowanie nagrań monitoringu, które – zdaniem sygnalistów – mogą przedstawiać ich syna.
Dopuszczają jednak do siebie myśl, że chłopaka może już nie być wśród żywych. Stąd na przykład przeczesywanie akwenu Wisły.
– Musimy brać pod uwagę najgorsze. Nie ma co się oszukiwać – przyznaje matka Krzysztofa Dymińskiego.
Pod koniec sierpnia w Wiśle na wysokości Tarchomina ojciec chłopaka znalazł ludzką czaszkę. Szczątki zabezpieczyła policja. Daniel Dymiński przekazał mediom, że jego zdaniem rozmiar czaszki wskazuje, że należała do dziecka. – Wierzymy, że czyjaś historia zostanie rozwiązana i rodzina zazna spokoju – powiedział tata Krzysztofa Dymińskiego.
Czytaj także: https://natemat.pl/569105,zaginiecie-krzysztofa-dyminskiego-matka-przekazala-informacje-od-policji