Łukasz Ż. zatrzymany. Był poszukiwany ws. tragicznego wypadku w Warszawie

redakcja naTemat
19 września 2024, 20:28 • 1 minuta czytania
TVN 24 ustalił, iż polska policja wraz z kolegami z Niemiec zatrzymała sprawcę wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Teraz Łukasz Ż. czeka na procedurę wydania Polsce w ramach europejskiego nakazu aresztowania (ENA).
Sukces polskiej i niemieckiej policji. Łukasz Ż. zatrzymany. Fot. Adam Burakowski/REPORTER

Jak już informowaliśmy, we wtorkowym komunikacie Prokuratura Okręgowa w Warszawie przekazała, że zastosowano areszty tymczasowe wobec osób podejrzanych w sprawie zdarzenia, do jakiego doszło w nocy z soboty na niedzielę na Trasie Łazienkowskiej. Na al. Armii Ludowej w tył jadącego w kierunku Pragi forda uderzył rozpędzony Volkswagen Arteon.


Sprawca tragicznego wypadku w Warszawie zatrzymany

Po zderzeniu ford wjechał w bariery energochłonne. Na miejscu zginął 37-latek, pasażer tego auta. 37-letnia kierująca i dwoje dzieci w ciężkim stanie trafili do szpitala.

Policjanci w związku z tym wypadkiem szukali od weekendu mężczyzny, który jest podejrzewany o to, że siedział za kierownicą volkswagena. "Sprawca wypadku – Łukasz Ż. poszukiwany listem gończym. Trwają intensywne czynności zmierzające do jego ujęcia" – poinformowali w tym tygodniu śledczy. Wydano za nim również ENA.

W czwartek wieczorem TVN24 podał, iż polska policja wraz z kolegami z Niemiec zatrzymała mężczyznę. Łukasz Ż. czeka na procedurę wydania Polsce w ramach europejskiego nakazu aresztowania.

W sprawie są też kolejne zatrzymania. Jedna z osób trafiła już do aresztu. – Działania są arcyintensywne – mówił TVN24 Piotr Antoni Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Łukasz Ż. ma niezłą kartotekę

Mężczyzna jest znany organom ścigania. Był już skazany za m.in. za przestępstwa narkotykowe oraz za oszustwo. Jeździł też po alkoholu i bez uprawnień.

– Tragicznej nocy jechał autem z wypożyczalni. To było z kolei leasingowane, co spowolniło pracę policjantów – powiedział wcześniej rozmówca TVN24.

Stacja ustaliła też, że po ucieczce Łukasz Ż. zadzwonił do kilku osób. "Podawał różne wersje zdarzeń, a każdemu, z kim rozmawiał, wskazał inny kraj, do którego zamierza uciec" –czytamy.

Telewizja powoduje się też na sytuację, która miała miejsce w mieszkaniu jego ciotki. Kobieta zadzwoniła do niego i zapytała: – Jest tu policja, co narobiłeś? Mężczyzna miał jej odpowiedzieć: "to nie ja, to jakiś Ukrainiec".

Czytaj także: https://natemat.pl/570143,wypadek-w-warszawie-trwa-zbiorka-dla-rodziny-zabitego-mezczyzny