Rocznie umrze z tego powodu prawie 2 mln osób na świecie. Trochę sami to sobie zrobiliśmy

Alicja Jabłońska-Krzywy
05 października 2024, 16:40 • 1 minuta czytania
W ciągu kolejnych 25 lat oporność na środki przeciwdrobnoustrojowe spowoduje śmierć ponad 39 mln osób – wynika z opublikowanego niedawno w prestiżowym "The Lancet" obszernego raportu. Co jest przyczyną tego zjawiska i czy można temu jeszcze zapobiec?
Oporność na leki przeciwdrobnoustrojowe staje się plagą XXI wieku Photo by Roberto Sorin on Unsplash

"Global burden of bacterial antimicrobial resistance 1990–2021: a systematic analysis with forecasts to 2025" to pierwsze badanie przedstawiające oporność na środki przeciwdrobnoustrojowe, które uwzględnia różne lokalizacje, trendy historyczne i prognozy na przyszłość.


Ilość zgromadzonych przez 31 lat danych pozwala z bardzo dużą dokładnością ocenić, jak sytuacja lekooporności będzie wyglądała w najbliższej przyszłości.

Z prognozy dowiadujemy się, że choroby wywoływane przez patogeny oporne na dostępne leki przeciwdrobnoustrojowe, mogą w ciągu najbliższych 25 lat spowodować śmierć ponad 39 mln ludzi na globie.

Cytowana przez Agencję Reutera członkini Międzyagencyjnej Grupy Koordynacyjnej ONZ ds. Odporności na Środki Przeciwdrobnoustrojowe Dame Sally Davies podkreśla, że świat stoi w obliczu nadzwyczajnej sytuacji, która pociąga za sobą niszczycielskie koszty ludzkie dla rodzin i społeczności na całym świecie.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przypomina, że oporność na leki przeciwdrobnoustrojowe (Antimicrobial Resistance - AMR) występuje, gdy bakterie, wirusy, grzyby lub pasożyty nie reagują na tego typu środki, co powoduje, że antybiotyki i inne leki są nieskuteczne.

Zatem infekcje, które mogłyby być nimi leczone, stają się często niemożliwe do wyleczenia. To zwiększa ryzyko rozprzestrzeniania się chorób, ich poważnego przebiegu i śmierci.

To dość przerażająca wizja. Pytanie, czy sami to spowodowaliśmy, mamy jeszcze na to wpływ i w jakich obszarach powinny być podjęte niezwłoczne działania temu zapobiegające? O tym rozmawiam z prof. dr n. med. Walerią Hryniewicz, specjalistką w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej, z Zakładu Epidemiologii i Mikrobiologii Klinicznej Narodowego Instytutu Leków.

Jak działa ten mechanizm, że bakteria, którą w sobie mam, jest oporna na lek?

Bakteria, tak jak każdy żyjący organizm, chce żyć, zachować swoją tożsamość, swój gatunek. Jeśli mamy w populacji parę komórek, które są oporne na dany antybiotyk, a my go stosujemy, to te wrażliwe bakterie umierają. Te oporne mają szansę przeżyć i namnażają się. Bakteria, znajdując się w sytuacji, którą odbiera jako zagrażającą jej życiu, zaczyna uruchamiać różne mechanizmy.

Jednym z nich jest wytwarzanie określonych enzymów, które powodują zniszczenie antybiotyku, takie jak np. penicylinazy (beta-laktamazy o wąskim spektrum), warunkujące oporność niektórych bakterii na naturalne penicyliny. Czy też beta laktamazy o szerokim działaniu, które unieczynniają szereg antybiotyków beta laktamowych, stanowiących najliczniejszą grupę antybiotyków stosowanych w leczeniu zakażeń bakteryjnych. Potrafią stawić opór również antybiotykom tzw. "ostatniej szansy", czyli karbapenemom.

Ponadto bakterie potrafią uruchamiać inne mechanizmy oporności, na przykład nie wpuszczają antybiotyku do komórki, uszczelniając ścianę komórkową. Potrafią antybiotyk z siebie "wypompować", bo mają do tego specjalne systemy.

Ale co najgorsze, te współczesne patogeny, których się tak strasznie boimy, takie jak Klebsiella pneumoniae, Escherichia coli, pałeczka ropy błękitnej czy Acinetobacter baumannii, potrafią jednocześnie posiadać kilka mechanizmów oporności w komórce. Stąd bierze się wieloantybiotykooporność i coraz częściej spotykamy bakterie, które należą do grupy PDR, czyli Pandrug-resistant - oporne na wszystkie dostępne antybiotyki.

Co jest przyczyną tej sytuacji? Czy my do niej sami doprowadziliśmy?

Główną przyczyną jest nadmierna konsumpcja antybiotyków. Stosujemy ich coraz więcej, często w nieuzasadnionych wskazaniach. Co więcej, stosujemy na wszelki wypadek, stosujemy pozostałe z poprzedniego leczenia, bo szkoda nam zanieść do apteki, bierzemy od znajomych.

Drugą przyczyną jest niewłaściwe stosowanie. Lekarze zalecają pacjentowi, że ma przyjmować antybiotyk 2 razy na dobę lub 3 razy na dobę. A powinien stosować określenia co 12 lub co 8 godzin, bo wtedy nie daje pacjentowi dowolności. Poza tym przyjmowanie musi być regularnie, żeby ta komórka bakteryjna "nie podniosła się" z uderzenia lekiem, abyśmy nie dali jej szansy na przeżycie.

Kolejna przyczyna związana jest z ociepleniem klimatu, pojawiają się w różnych miejscach na świecie drobnoustroje, który nie występowały w danych miejscach do tej pory, często bakterie typowe dla środowiska, a więc naturalnie oporne na wiele antybiotyków.

Nie można nie wspomnieć o przemieszczaniu się, ruchach ludności. Jeździmy w obszary, w których występuje bardzo wiele wieloopornych bakterii, jak np. Indie, Pakistan, Północna Afryka, Turcja, Grecja, tam jemy, pijemy wodę, dotykamy przedmiotów, kąpiemy się i tak dalej.

Możemy łatwo je nabywać i być nimi skolonizowani, zwłaszcza nasz przewód pokarmowy. Wracamy do kraju i gdy mamy obniżenie odporności, mogą one spowodować zakażenie, które będzie bardzo trudne do wyleczenia. Przekazujemy je także innym osobom i do środowiska.

Taka ciekawostka historyczna - bakteria Acinetobacter na przykład, została "zawleczona" na cały świat w związku z wojną w Zatoce. Żołnierze amerykańscy, a także wojsk sojuszniczych powracający z Iraku byli nosicielami tej "superbakterii". Do tej pory w Ameryce mówi się o tym drobnoustroju Iraqibacter, czyli drobnoustrój przywieziony z Iraku.

Czy istnieje taka możliwość, że np. ja, niestosująca antybiotyków i moja koleżanka z pracy, która je bierze często, bo ma do tego wskazania, przyjmiemy przepisany antybiotyk na konkretną bakterię i u niej wystąpi lekooporność, a u mnie nie?

Tak, bo to zależy np. od czasu, kiedy antybiotyki były przyjmowane ostatnio. Po przyjmowaniu antybiotyków potrzeba wielu miesięcy, żeby nasza flora bakteryjna wróciła do stanu poprzedniego.

I jeśli mamy np. anginę paciorkowcową, to podając antybiotyk, nie jesteśmy w stanie uderzyć tylko w ten cel, który chcemy zniszczyć, czyli bakterię, która spowodowała zakażenie. My poddajemy temu działaniu antybiotyków cały nasz zestaw drobnoustrojów.

I te bakterie, które nie spowodowały zakażenia, ale bytują w naszym organizmie, mogą stawać się oporne. Ale jeśli nie podamy szybko następnego antybiotyku, to ta sytuacja zazwyczaj wraca do sytuacji normalnej, czyli korzystnej dla nas, bo nasza flora bakteryjna się odbuduje. Dlatego uważa się, żeby nie dawać tego samego antybiotyku w ciągu 3-6 miesięcy, jeśli nie jest to konieczne.

Jakie aktualnie najbardziej oporne na antybiotyki patogeny występują w Polsce?

Najgorsze w tej chwili są pałeczki jelitowe, czyli Escherichia coli, a zwłaszcza Klebsiella pneumoniae, która powoduje zapalenie płuc, sepsę, zakażenia dróg moczowych, infekcje wewnątrzbrzuszne czy zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.

I to już nie są tylko zakażenia szpitalne, ale też pozaszpitalne. Również Pseudomonas - pałeczka ropy błękitnej, która może wywoływać stany zapalne różnych narządów i układów, czy wspomniany powyżej Acinetobacter, który odpowiada za infekcje płuc, ran lub dróg moczowych i sepsę.

Dane opublikowane w "The Lancet" pokazują ogromne liczby zgonów do 2050 r. Skąd te liczby, czy my się tymi bakteriami wzajemnie zakażamy, są jakieś inne powody? Porozmawiajmy konkretnie o Polsce.

W naszym kraju to np. zakażenia szpitalne, mamy totalnie starą infrastrukturę, a szpital XXI wieku powinien mieć sale jedno-, maksymalnie dwuosobowe, z własnym węzłem sanitarnym. Rzecz druga - nie mamy ciągle dobrego systemu kontroli zakażeń. Naszą bolączką jest także niedobór wykształconego personelu.

Kolejny problem - musimy pamiętać, że nasza populacja jest coraz starsza, a tym samym bardziej podatna na zakażenia, bo nasz układ immunologiczny wyczerpuje się z czasem.

Ponadto uprawiamy coraz więcej sportów, często ekstremalnych, które powodują ciężkie urazy, rozległe rany. Mamy powodzie, susze i jesteśmy coraz bardziej narażeni na zakażenia wieloopornymi bakteriami. A to tylko niektóre przykłady.

Co możemy zrobić, aby to zatrzymać? Co pomoże - szczepienia, minimalizacja stosowania antybiotyków, coś jeszcze?

Szczepmy się. To ma ogromny sens. Raport "The Lancet" wskazuje, że szczególnie narosła oporność w populacji dorosłych i zmniejszyła się u dzieci. Dlaczego? To spowodowały szczepienia dzieci.

I tak na przykład dzięki szczepionkom przeciwko pneumokokom, udało się ograniczyć oporność i zwiększyć szansę na wyleczenie w przypadku zakażeń przez nie powodowanych, które naprawdę odpowiadają za ciężkie i często śmiertelne zakażenia.

Nie można zapominać o racjonalnej antybiotykoterapii, czyli dostajemy antybiotyk, kiedy naprawdę trzeba, we właściwej dawce, we właściwych odstępach czasu i tak krótko, jak to możliwe. Podajemy antybiotyk o tak wąskim spektrum, jak tylko możliwe, czyli celowany, bowiem wtedy tylko w niewielkim stopniu zaburza nam to mikrobiom.

Stosujmy rozsądne, proste zachowania na co dzień: myjmy ręce, kichajmy w zgięcie łokciowe, miejmy jednorazowe chusteczki zawsze przy sobie. Nie pchajmy się w tłum, kiedy jest groźna sytuacja epidemiologiczna.

Szczepmy się przeciwko grypie, pneumokokom, to ogranicza szerzenie się zakażeń bakteryjnych, a więc pośrednio oporność - mniej chorujemy, mniej stosujemy antybiotyków.

I na koniec: szkolmy, edukujmy kolejne kadry. Tak, aby np. mikrobiologia i nauka o zakażeniach, ich leczeniu i zapobieganiu towarzyszyła wszystkim przedmiotom klinicznym. I musimy tę wiedzę ciągle uaktualniać i weryfikować co 5-10 lat.

Czy tę sytuację zmienić mogą badania nad nowymi antybiotykami?

Nowe leki produkują firmy farmaceutyczne. Ich produkcja kosztuje bardzo dużo pieniędzy, a antybiotyki są stosunkowo mało dochodowe. Ze względu na szybką oporność, występujące działania niepożądane, ale również krótkotrwałą terapię, zyski dla firm są mniejsze niż z leków na choroby przewlekłe.

Aktualnie firmy farmaceutyczne zaczęły przenosić swoje zainteresowania, a tym samym inwestycje, do innych dziedzin medycyny, zwłaszcza do onkologii, na leki przeciwnowotworowe.  

Nie ma dużych inwestycji w badania nad nowymi antybiotykami, więc nie ma produkcji. Szereg innowacyjnych firm, które działały w obszarze leków przeciwbakteryjnych, zaniechało całkowicie tych badań.

Teraz sytuacja trochę się poprawia, jest np. taka próba, żeby tę część wstępnych, podstawowych  badań nad nowymi lekami przenieść do uniwersytetów, do instytutów badawczych, tak aby tego kosztu nie ponosiła firma farmaceutyczna. Muszą jednak być przeznaczane znaczne fundusze ze strony państwa, na wstępne poszukiwania nowych antybiotyków.

I wtedy, gdy któryś z nich będzie rokował, włączałyby się firmy farmaceutyczne, aby prowadzić badania kliniczne. Trzeba po prostu chcieć to zrobić. Musimy zdać sobie sprawę, że era antybiotykowa zmierza ku końcowi i nie możemy do tego dopuścić. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni.