"Tajskie Spa" zmienia nazwę. Wszystko przez zbyt dużą popularność
Tajskie Spa przez kilka lat było jedną z największych sieci salonów masażu tajskiego w Polsce i jednocześnie pionierem tego typu usług na naszym rynku. To właśnie dzięki nim pokochaliśmy tę formę głębokiej relaksacji. Twórcy Tajskiego Spa przyznają, że oczywiście są dumni ze stworzenia tak silnej marki. Problem w tym, że często nie pracowali tylko i wyłącznie na własny rachunek.
Jak przyznaje przedstawiciel marki, Michał Włoszczyński, zdarzało się, że salony otwierane w późniejszych latach, przyjmowały podobne nazwy. Potencjalni klienci, zamiast do oryginalnego Tajskiego Spa trafiali więc do salonu zupełnie z marką niespokrewnionego. W Tajskim Spa dzwoniły również telefony z reklamacjami… Na usługi wykonane gdzie indziej.
Zmiana nazwy na Thaim Spa Concept pozwoli rozwiać potencjalne wątpliwości. Ale rebranding, jaki przechodzi obecnie sieć, sięga głębiej. Michał Wołoszczyński zapewnia, że zmiany odczują zarówno nowi, jak i regularni klienci salonów.
Jesteście jednymi z pionierów masażu tajskiego na polskim rynku. Co było głównym czynnikiem waszego sukcesu?
Były dwa czynniki naszego sukcesu. Pierwszym była jakość masażu. Od zawsze pracowały u nas profesjonalne masażystki z Tajlandii, które szkoliły się w najlepszych szkołach masażu tajskiego. Nasi klienci docenili nas za wysoką jakość masażu.
Drugą cechą, która nas wyróżniała, były indywidualne pokoje. Kiedy zaczynaliśmy jako Tajskie Spa, nie było to standardem na rynku. Zazwyczaj były to 2-3 łóżka w jednym pokoju przedzielone zasłonami. Do dzisiaj są salony, w których tak się robi. Jest to bardzo niekomfortowe rozwiązanie, nie ma prywatności i słychać wszystko, co się dzieje obok. U nas od początku każdy salon ma oddzielne pokoje, tak żeby nasi klienci mogli się u nas zrelaksować, rozluźnić i odpocząć od codziennego pośpiechu.
Myślę, że głównym powodem takiej popularności masażu tajskiego była jego dostępność i wpływ na ludzi. Spędzamy dużo czasu w pozycji siedzącej - czy to pracując, czy jadąc samochodem. W efekcie ciało się staje sztywne i obolałe. Masaż tajski świetnie temu przeciwdziała. Ponadto pomaga zredukować stres. Te dwa czynniki, moim zdaniem, odpowiadają za taką dużą popularność. Nawet może trochę za dużą, w Warszawie to liczba salonów masażu tajskiego może prawie rywalizować z liczbą sieciowych sklepów spożywczych.
Czego może spodziewać się klient, który trafia do jednego z waszych salonów po raz pierwszy?
Uczucia spokoju i oderwania od zgiełku za drzwiami. To jest nasz główny cel. Obecny rebranding też służy temu, aby jak najlepiej oddać ten nastrój w salonach. Chcemy, aby ludzie, którzy do nas przychodzą, mogli się jak najlepiej zrelaksować.
Klienci często wspominają, że po masażu czują spokój, odprężenie, że masaż pozwala im zapomnieć o zewnętrznych problemach.
Na jakie wrażenia należy się nastawić idąc na masaż w waszym Thaim Concept?
Pierwsze wrażenia zależą od wybranego zabiegu. Po masażu relaksacyjnym wyjdzie się od razu odprężonym, spokojnym. Po tajskim masażu będzie trochę bólu, ale na następny dzień człowiek się czuje świetnie.
Wiele też zależy od celu, jaki chcemy uzyskać. Nasi klienci najczęściej przychodzą, aby się odstresować, rozluźnić spięte mięśnie albo się rozruszać.
W tym roku postanowiliście zmienić nazwę. To odważny krok, jak na firmę z 14-letnim stażem na rynku. Co sprawiło, że zdecydowaliście się na takie rozwiązanie?
Głównym celem jest odświeżenie wizerunku i firmy. Przez te wszystkie lata Tajskie Spa praktycznie się nie zmieniało. Postanowiliśmy ujednolicić wizerunek firmy i zmienić go, by bardziej kojarzył się z relaksem i spokojem. Połączenie fioletowego i złotego nawiązuje do Tajlandii, lecz jest bardzo krzykliwe, więc postanowiliśmy zamienić je na bardziej stonowane odcienie zieleni i bieli, które lepiej oddają spokój i wyciszenie.
Nazwę zmieniliśmy, aby lepiej oddawała myśl przewodnią całego rebrandingu. “Thaim”, które brzmi jak czas po angielsku, ma kojarzyć się z dobrze spędzonym czasem.
Tajskie Spa jest nazwą bardzo ogólną. Dopóki byliśmy jedną z nielicznych firm na rynku, to nie było to problemem. W momencie pojawienia się konkurencji taka nazwa stała się problematyczna. Większość salonów ma teraz w nazwie „thai spa”. Przez to zdarza się, że ludzie, którym znajomi polecili naszą firmę, nie trafiali do nas, lecz do konkurencji. Zdarza się też, że dzwonią do nas klienci innych firm z reklamacjami. Nowa nazwa pozwoli nas odróżnić od konkurencji.
Rebranding to nie tylko zmiany kosmetyczne, ale też poprawa komfortu klientów. Nowy sklep internetowy i nowa strona pozwolą w łatwiejszy sposób kupować vouchery. Dodatkowo wprowadziliśmy możliwość dobrania nowych olejków do masażu, aby jak najbardziej spersonalizować swoje doświadczenie.
Czy wraz z nazwą zmieni się również oferta?
Dotychczasowe masaże w większości pozostają w ofercie. Zmodyfikowaliśmy natomiast ścieżkę wyboru. Masaże podzieliliśmy na trzy kategorie: Classic, czyli te najbardziej uniwersalnym; Relax, gdzie mamy masaże świetnie relaksujące, oraz masaże Body Aspect skupiające się na konkretnych partiach ciała.
Startujecie z programem lojalnościowym. Jak będzie skonstruowana jego oferta?
Zmieniamy nasz dotychczasowy program lojalnościowy, aby docenić klientów, którzy przychodzą do nas regularnie. Do tej pory klienci po pięciu wizytach dostawali szóstą gratis.
Obecnie, program został podzielony na dwa etapy. Pierwszy z nich ma podobny mechanizm: klient przychodzi na sześć pełnopłatnych wizyt i otrzymuje siódmy godzinny masaż w prezencie.
Po zakończeniu pierwszego etapu klient otrzymuje stały rabat. Od ósmej do 49-tej wizyty ten rabat będzie wynosił 20 proc. Od 50-tej wizyty - 30 proc.