Postrzelenie policjanta w Warszawie. Ujawniono nowe fakty ws. ściganego
Według informacji przekazanych przez "Gazetę Wyborczą" dzieci z osiedla już wcześniej zwróciły uwagę na dziwne zachowanie sąsiada. Mężczyzna ten był znany mieszkańcom jako osoba często wszczynająca awantury pod wpływem alkoholu lub innych substancji psychoaktywnych.
Zakłócał spokój sąsiadów, m.in. spacerując z głośnikiem i puszczając muzykę. Od września przeciwko niemu toczyło się postępowanie, w ramach którego zarzucano mu m.in. spowodowanie uszczerbku na zdrowiu, groźby karalne oraz posiadanie narkotyków. To do niego został wezwany patrol policji w sobotę 23 listopada.
Tragiczna w skutkach interwencja policji
Do interwencji, która miała miejsce na warszawskiej Pradze, skierowano patrol składający się z początkującego policjanta i doświadczonego kierownika wydziału północnopraskiej komendy rejonowej. Bartosz Z. na co dzień pracował w Nowym Dworze Mazowieckim. 23 listopada był jego pierwszym dniem dyżuru w Warszawie. Na interwencje udał się z sierż. szt. Mateuszem Biernackim, gdyż nikt inny nie mógł.
– To pokazuje, jakie są braki w policji. Kierownik jeździ z żółtodziobem, który na początku powinien chodzić na patrole w prewencji, a pojechał na akcję, bo nie było komu – przekazał "GW" jeden z funkcjonariuszy znający kulisy sprawy.
Podczas interwencji doszło do tragicznych wydarzeń. Bartosz Z. oddał strzał z odległości trzech-czterech metrów, w wyniku którego śmiertelnie postrzelony został jego partner z patrolu Mateusz Biernacki. Wcześniej miał nie krzyknąć "Stój policja" i nie oddać strzału ostrzegawczego. Świadkowie twierdzą, że wywiadowca krzyczał: "K****, nie strzelaj! Swój!". Mimo to strzał padł.
Wbrew wcześniejszym doniesieniom agresywny mężczyzna w momencie zdarzenia nie miał przy sobie maczety, choć wcześniej był widywany z tym narzędziem.
Jak poinformował w poniedziałek prokurator Norbert Woliński prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień oraz spowodowania ciężkich obrażeń ciała, które doprowadziły do śmierci.
Sierż. szt. Mateusz Biernacki postrzelony podczas akcji
Jak informowaliśmy w naTemat.pl 23 listopada doszło do tragedii. Sierż. szt. Mateusz Biernacki został postrzelony przez kolegę z patrolu, Bartosza Z. Niestety nie udało się go uratować. Był mężem oraz ojcem dwójki dzieci. Służbę w policji pełnił przez osiem lat. Był zaangażowanym funkcjonariuszem, który zajmował się działalnością wywiadowczą.
Koledzy zmarłego funkcjonariusza wspominają go jako oddanego rodzinie i pracy policjanta, który z zaangażowaniem realizował zadania wywiadowcze. Jego śmierć pozostawiła ogromną pustkę zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.