Nagła decyzja Andrzeja Mleczki ws. kariery. "Polityka" reaguje na zarzuty o cenzurę
Andrzej Mleczko rezygnuje ze współpracy z "Polityką"
– Chciałbym poinformować, że z dniem 25 listopada postanowiłem po 45 latach zakończyć współpracę z tygodnikiem "Polityka" – poinformował w poniedziałek satyryk Andrzej Mleczko. Jak dodał, "kiedyś bardzo cenił sobie tę współpracę, ale jak wiadomo, czasy się zmieniają".
Zaprosił jednocześnie wszystkich do oglądania jego rysunków w mediach społecznościowych, gdzie jak stwierdził "nikt nie będzie mnie cenzurował". Przekazał też pozdrowienia dla czytelników "Polityki".
Jego decyzja wywołała duży odzew komentujących. "Cenzurować Mleczkę? Piekło zamarzło", "Polityka bez Mleczki, to jak obiad bez deseru", "Artysta musi być niezależny, szkoda, że ktoś w "Polityce" tego nie rozumie" – brzmiało kilka z nich.
Co na to sam tygodnik? "Wczorajsze oświadczenie Andrzeja Mleczki odczytaliśmy jak dowcip, ale taki z Radia Erewań. Pan Andrzej nie 'postanowił 25 listopada zakończyć współpracę z Polityką', tylko kilka dni wcześniej otrzymał przekazaną przez redaktora naczelnego informację, że wraz ze zmianami w gazecie w grudniu likwidujemy jego stałą rubrykę, proponując luźniejszą formę współpracy w ramach nowej - otwartej też na innych rysowników – Galerii 'Polityki'" – napisano w komunikacie "Polityki".
"Polityka" wydała oświadczenie ws. Mleczki
Jak czytamy, z Mleczką miała być przeprowadzona rozmowa, w której wyjaśniono rysownikowi, że "Polityka" chce mieć na swoich łamach także artystów młodszego pokolenia. "Żeby nasza galeria była przestrzenią także dla ich twórczości" – tłumaczy "Polityka".
Redakcja odniosła się też do zarzutu o cenzurę. Redakcja temu zaprzeczyła. Jak napisano, satyryk za często "odgrzewał" stare dowcipy.
"Nigdy nie 'cenzurowaliśmy' rysunków (panie Andrzeju, czekamy na galerię tych ingerencji cenzorskich, które pan insynuuje!), tylko rzadziej dostawaliśmy aktualne dowcipy, ze smutkiem i z konieczności powtarzając najlepsze z tych starych. A dowcip odgrzewany z czasem śmieszy słabiej. W dodatku pojawiły się nowe generacje czytelników, których – strach powiedzieć – często nie śmieszy w ogóle. Jak to mówią satyrycy: czasy się zmieniły" – podsumowano.