Prezydent Korei Płd. wprowadził stan wojenny, później go zniósł. Wyjaśniamy, co tam się dzieje

Natalia Kamińska
03 grudnia 2024, 16:45 • 1 minuta czytania
Prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol ogłosił we wtorek stan wojenny w tym kraju. Polityk oskarżył opozycję o kontrolowanie parlamentu, sympatyzowanie z Koreą Północną i paraliżowanie rządu poprzez działania antypaństwowe. On sam jednak jest uwikłany w liczne skandale. Na wydarzenia w Korei zareagowały władze USA, a kilka godzin później decyzję cofnięto.
We wtorek stan wojenny został wprowadzony w Korei Południowej. Fot. JUNG YEON-JE/AFP/East News

Agencja Associated Press informuje we wtorek 3 grudnia, że prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol ogłosił nagle, że zostaje wprowadzony stan wojenny. Polityk podczas konferencji prasowej przekonywał, że chce "wyeliminować siły propółnocnokoreańskie i chronić konstytucyjny porządek".


W Korei Południowej wprowadzono na krótko stan wojenny

– Poprzez stan wojenny odbuduję i ochronię wolną Republikę Korei, która pogrąża się w otchłani narodowej ruiny – powiedział w przemówieniu transmitowanym w telewizji. I dodał: – Wyeliminuję siły antypaństwowe tak szybko, jak to możliwe. Prosił też ludzi, aby w niego uwierzyli i tolerowali "pewne niedogodności" z tym związane.

Ruch ten wywołał natychmiastowy sprzeciw polityków, w tym lidera jego własnej partii konserwatywnej Han Dong-hoona, który nazwał decyzję "niewłaściwą".

Z kolei lider opozycji Lee Jae-myung, który przegrał z Yoon Suk-yeolem w wyborach prezydenckich w 2022 roku, nazwał oświadczenie prezydenta "nielegalnym i niekonstytucyjnym".

AP przypomina jednocześnie, że Yoon Suk-yeol, którego notowania w ostatnich miesiącach spadły, ma problemy z forsowaniem swojego programu w parlamencie kontrolowanym przez opozycję. Konserwatywna Partia Władzy Ludowej prezydenta znalazła się w impasie w sprawie m.in. przyszłorocznego projektu ustawy budżetowej.

Wojsko miało pojawić się głównie w okolicy parlamentu w Seulu

John Nilsson-Wright, profesor z Uniwersytecie Cambridge, skomentował sytuację w rozmowie z BBC World Service. Naukowiec jest obecnie w Seulu.

Jak wskazał, podczas gdy stan wojenny zwykle wiąże się z ograniczeniami dotyczącymi tego, co społeczeństwo może robić, on sam nie widział w tamtym momencie żadnego wojska na ulicach Seulu. Rozmawiał też z policjantem, który, jak stwierdził, był "tak samo zdziwiony jak ja".

Ulice wyglądają normalnie, ludzie tutaj są z pewnością zdezorientowani – powiedział. – Wyglądało na to, że to po prostu zwykła polityka – ocenił.

Agencja informacyjna Yonhap podała natomiast, że członkom Zgromadzenia Narodowego zakazano wstępu do budynku. W mediach społecznościowych pojawiły się też nagrania, które mają pokazywać silną obecność policji przed parlamentem w stolicy Korei Południowej.

Jak przypomina BBC, Yoon Suk-yeol jest prezydentem Korei Południowej od 2022 roku. Wygrał wybory prezydenckie, pokonując swojego przeciwnika Lee Jae-myunga zaledwie o 0,7 punktu procentowego. Ciągną się za nim liczne kontrowersje, w tym te dotyczące jego żony.

Na wydarzenia w Korei zareagowały już władze USA. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu powiedział dziennikarzowi Barakowi Ravidowi, że administracja Joe Bidena jest w kontakcie z rządem Korei Południowej i "uważnie monitoruje sytuację".

Wieczorem czasu lokalnego Zgromadzenie Narodowe zagłosowało jednak za zażądaniem zniesienia tego stanu w Korei Południowej. Niedługo potem agencje prasowe podały, iż prezydent postanowił znieść jednak stan wojenny.

Czytaj także: https://natemat.pl/534023,korea-poludniowa-podszedl-do-lidera-opozycji-i-wbil-mu-noz-prosto-w-szyje