Vega wziął udział w egzorcyzmach i modlitwie o uzdrowienie. "W kościele zrobiło się lodowato"
Patryk Vega często mówi o swojej wierze. Kontrowersyjny reżyser nawrócił się po wypadku samochodowym, z którego on i jego rodzina wyszli cało. Autor "Pitbulla", "Botoksu" i "Polityki", który stwierdził, że ręka boża "zdjęła mu zasłonę sprzed oczu", stara się modlić codziennie i nie pracować w niedzielę.
Teraz Vega, który szykuje się na premierę filmu "Putin", był gościem podcastu "Rachunek sumienia" prowadzonego przez Magdalenę Rigamonti i Tomasza Sekielskiego, w którym opowiedział więcej o swoim nawróceniu.
– Wszyscy wyszli bez draśnięcia z tego wypadku, gdzie to jest nieprawdopodobne, bo to była po prostu kasacja dwóch samochodów terenowych. No i to nie jest tak, że ja się stałem święty potem, tylko myślę, że to jest tak, że w pewnym momencie zmienia ci się po prostu wektor podróży w życiu. I dalej grzeszysz, upadasz, robisz złe rzeczy, natomiast kiedy się podnosisz, to przynajmniej wiesz, w którym kierunku dalej iść – mówił.
Patryk Vega o swojej wierze. Brał udział w egzorcyzmach
Vega wyznał również w podcaście, że brał udział w egzorcyzmach, czyli rytuałach religijnych mających na celu wypędzenie złych duchów lub demonicznych bytów z osoby czy miejsca.
Skąd taka decyzja? – Miałem poczucie, że przez trzy lata czułem się jak taki otwarty dom ze wszystkimi drzwiami, oknami, bez jakiegokolwiek alarmu i miałem poczucie, że tyle syfu nawpuszczałem do siebie przez te różne doświadczenia z jakimś medium – opowiadał reżyser.
– Naprawdę co się nowego na rynku pojawiało, to ja leciałem do tego, że chciałem to po prostu zamknąć – dodał Patryk Vega.
W "Rachunku sumienia" Vega wyjawił również, czego doświadczył podczas modlitwy o uzdrowienie na rekolekcjach Ruchu Odnowy w Duchu Świętym (to nurt w Kościele katolickim, który łączy katolicyzm z praktykami ruchu charyzmatycznego). Miał wówczas uszkodzony kręgosłup po wypadku.
– Można było prosić tam o rozmaite rzeczy, to jest ileś spotkań, była też msza z intencją o uzdrowienie. (...) Ludzie się modlili o różne rzeczy. Ja stałem i mówiłem w myślach: przepraszam cię Duchu Święty, ale nie jestem w stanie się modlić o to i prosić, że przyjdziesz i mi je uzdrowisz – bo po wypadku miałem kręgosłup dość zdemolowany. Mówiłem, że po prostu mam za dużo uprzedzeń racjonalnych itd., nie jestem w stanie się na to otworzyć – relacjonował.
W końcu jednak Vega się przełamał. – Stałem tam z 40 minut i po tych 40 minutach się przełamałem i powiedziałem: dobra, na jedną minutę wyłączę wszystkie moje uprzedzenia i uwierzę, że jesteś w stanie przyjść i mnie w tym momencie uzdrowić – opowiadał.
– I w tym kościele nagle się zrobiło lodowato. To nie było tylko moje odczucie. Gość, który stał z boku, zaczął też dziewczynę pytać, co tak zimno. No i ja poczułem fizyczną siłę, ale to po prostu jak walec, jak, nie wiem, trzy tony, które zaczęły mi wjeżdżać od tyłu w ten kręgosłup. Myślałem, że mi ta kość strzeli. I to był taki moment w życiu, kiedy ja zrozumiałem, że to jest. Że ja nie muszę wierzyć, bo to istnieje na 100 proc. Zrozumiałem, że nikt mi w życiu tego nigdy nie odbierze – podsumował Patryk Vega w "Rachunku sumienia".