Co najbardziej lubią feministki? Pomstować na mężczyzn. Nie na jakichś szczególnych, ale tak generalnie – wszystkich. Jako faceci musimy nieustannie przepraszać. Najlepiej na kolanach i ze łzami w oczach. Za co? Ano za przynależność do osobników płci męskiej – z założenia złych i agresywnych.
Ostatnio ktoś ukuł i upowszechnił w Polsce nowe pojęcie: „kultura gwałtu”. Zrozumiałbym jeszcze, gdyby to była „subkultura”. Ale nie – według tej wykładni gwałt ma być w Polsce czymś powszechnym i akceptowanym przez społeczeństwo. Oczywiście szczególnie przez mężczyzn. A to już faktycznie jest gwałt, z tym, że na rozumie.
Dowodem w sprawie mają być wypowiedzi dyżurnych oszołomów – Korwina-Mikke, Ziemkiewicza i Leppera. Czy zatem mamy również w Polsce „kulturę pogardy wobec osób niepełnosprawnych” (vide Korwin-Mikke), „kulturę pogardy wobec papieża” (Ziemkiewicz) lub „kulturę wysypywania zboża na tory” (Lepper)?
Kolejny dowód – sprawcami większości gwałtów są mężczyźni. A kto miałby niby być? To tak samo naturalne z biologicznego punktu widzenia, jak stwierdzenie, że kobiety są sprawczyniami większości aborcji – w końcu to one zwykle poddają się temu zabiegowi. Mężczyźni rzadko zachodzą w ciążę (jeszcze). Kobiety rzadko mają penisy (choć to też się będzie zapewne zmieniać w czasie). Czy to cokolwiek udowadnia?
Cała sprawa zaczęła się od akcji o nazwie „Razem przeciwko kulturze gwałtu”. Popierający ją mężczyźni przebierają się w damskie stroje i podpisują swoje zdjęcia hasłem „Jeśli kobieta w spódnicy zaprasza do gwałtu, to ja też zapraszam”. Zapytam głupio – a co z kobietami w obcisłych spodniach? Hasło powinno brzmieć raczej „Jeśli kobieta zaprasza do gwałtu swoim useksualizowanym wyglądem, to ja też zapraszam”. I powinno być opatrzone zdjęciami nie dziada w sukience, tylko wypiętego chłopaka z usteczkami w dziubek. Tak, jak często prezentują się kobiety na Instagramach i innych portalach społecznościowych. Oczywiście nie twierdzę, że to w jakikolwiek sposób usprawiedliwia gwałcicieli. Ale jeśli już wsłuchiwać się w ich (obrzydliwe – żeby nie było niedomówień) usprawiedliwienia, to nie jest nim „bo ona miała spódnicę”.
Ale nie w tym rzecz. Najbardziej drażniące jest to, że cała ta akcja jest w istocie strasznie seksistowska. Takie zaproszenie mogłoby być łatwo przyjęte np. we więzieniu, gdzie – dla odmiany – naprawdę istnieje coś, co można by nazwać „kulturą gwałtu”. A właściwie „subkulturą”, bo nawet tam to jednak nie jest zachowanie cieszące się powszechnym uznaniem.
Rozumiem ideę wspomnianej akcji i myślę, że przez swoją wirusową nośność może stać się bardzo popularna. Nie rozumiem tylko, po co dobudowywać do tego ideologię „kultury gwałtu”. I po co walcząc z jedną przemocą, promować kolejną.