W Polsce część ludzi żyje najwyraźniej jeszcze w minionych wiekach, lub napatrzyło się na karykaturalne filmy nakręcone na podstawie powieści Mary Shelley pt. Frankenstein. Sądzą więc, że jeśli człowiek „zastępuje Boga”, to tworzy potwory.
Adam Szejnfeld: przedsiębiorca, działacz społeczny, radny, burmistrz, poseł, wiceminister gospodarski….
Przekonani bezkrytycznie do religijnych dogmatów, lekceważą naukę oraz wspaniałe efekty jej odkryć. Odrzucają więc także m. in. doświadczenie tysięcy ludzi, którzy mogą się cieszyć miłością, jaką obdarzają swoje dzieci zrodzone dzięki metodzie in vitro.
Od kliku dni możemy na szczęście być w Polsce już spokojniejsi. Ciemnogród nie będzie rządził naszymi umysłami, naszymi uczuciami, naszą przyszłością. Polska nie cofnie się w rozwoju i dołączy do pozostałych rozwiniętych krajów Unii Europejskiej, w których dawanie ludziom szczęścia w postaci ich potomstwa zostanie uregulowane prawnie. Posłowie nie poddali się bowiem dyktaturze średniowiecznych dogmatów i odrzucili już w pierwszym czytaniu projekt Prawa i Sprawiedliwości, który nie tylko całkowicie zakazywał in vitro, ale zakładał nawet karanie lekarzy wykonujących takie zabiegi karą grzywny lub zakazem wykonywania zawodu.
Pamiętać trzeba, że przed debatą w Sejmie i głosowaniami nad wnioskami o odrzucenie poszczególnych projektów ustaw, mieliśmy tylko jedną alternatywę: albo in vitro w Polsce będzie nadal w funkcjonowało w całkowitej próżni prawnej, albo zostanie uregulowane w najbardziej skuteczny sposób, czyli ustawą. Nie ulega chyba jednak wątpliwości, iż tak ważna sprawa lepiej, jeśli jest ustawowo uregulowania, niż realizowana w sposób niemalże dowolny.
Polska jest ostatnim krajem w Europie, w którym kwestia zapłodnienia in vitro nie została zalegalizowana ustawowo. Przedstawiony przez ministra zdrowia projekt rządowy zagwarantuje więc dostępność tej metody przy jednoczesnym zabezpieczeniu ochrony najważniejszych wartości. Jest dobrym kompromisem między lewicą a prawicą, między zakazem a dowolnością, miedzy smutkiem i płaczem ludzi, którzy nie mogą mieć dzieci, a radością i miłością tych, których potomstwo nadaje im sens życia.
Niestety, przeciwnicy in vitro nadal są głusi na jakiekolwiek racjonale argumenty. W debacie, na sejmowej sali padały liczne zarzuty oraz „retoryczne” a zarazem absurdalne pytania, np. o obywatelstwo dziecka z in vitro, czy prawa zarodka wywożonego z Polski do innego kraju. Inni oburzali się natomiast na to, że z metody in vitro będą mogły korzystać nie tylko pary małżeńskie, czy nawet osoby żyjące w związkach nieformalnych, ale także – o zgrozo - kobiety w związkach tej samej płci. Zdaniem jeszcze innego lidera koalicji przeciwników, rządowy projekt był nie do przyjęcia, ponieważ zarodek jest w nim traktowany nie jako organizm ludzki, lecz jako tkanka, a to jest sprzeczne z przekonaniami tych, którzy uważają się za chrześcijan…
Cóż, radyklani politycy, na czele z przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości, tworzą w społeczeństwie ciągłe podziały, stawiają ludzi za lub przeciw czemuś, szczują jednych przeciw drugim. Fałszywie twierdzą też, że za „fanaberię” in vitro jednych, swoim zdrowiem i życiem będą płacić inni, choćby osoby chore na raka, stwardnienie rozsiane czy pacjenci po zawale. Ten stek kłamstw i bzdur uzupełnia już chyba tylko twierdzenie jednego z księży, że osobę poczętą z in vitro łatwo można rozpoznać po… bruździe na twarzy.
Komentując głosowania nad projektami ustaw o in vitro w Sejmie pani premier Ewa Kopacz powiedziała, że możemy świętować sukces demokracji i wolności. "Każdy z nas korzysta bowiem z wolności i może w swojej wolności, w swoim sumieniu dokonywać wyboru". Także przywoływani w dyskusjach na temat in vitro chrześcijanie nie są i nie będą przecież zmuszani do korzystania z regulacji, jakimi zajął się Sejm. Może więc ci, którzy są „przeciw”, niech wreszcie przestaną zabraniać życia w szczęściu tym, którzy są „za”.
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego
www.szejnfeld.pl
www.kobiecastronazycia.pl