TPPR? Kto jeszcze potrafi rozszyfrować ten nieco tajemniczy skrót? Tak, to Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, które istniało zanim jeszcze narodziła się Polska Ludowa. Powołana w 1944 roku organizacja w rekordowych latach 70-tych liczyła ponad 3 miliony członków, przede wszystkim pracowników instytucji państwowych i zakładów pracy, jak również uczniów. W ramach „zacieśniania kontaktów między bratnimi narodami” Towarzystwo, całkowicie podporządkowane rządowi, zajmowało się organizacją obchodów rocznicy rewolucji październikowej, wycieczek do ZSRR, czy dni radzieckiej kultury, techniki, książki, filmu...
Adam Szejnfeld: przedsiębiorca, działacz społeczny, radny, burmistrz, poseł, wiceminister gospodarski….
Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej było zdecydowanie jedną z najbardziej wpływowych organizacji okresu PRL. No cóż, nie bardzo miało z kim konkurować. Komunistyczne władze nie tolerowały niezależnej aktywności, a społeczeństwa obywatelskiego nie było. Na wsparcie, w tym pieniądze, mogły liczyć tylko te organizacje, które były ślepo posłuszne PZPR. Tak było przed ’89 rokiem, ale… tak może być ponownie w naszym kraju. Rząd Prawa i Sprawiedliwości pod pretekstem „porządkowania” kwestii finansowania organizacji pozarządowych ze środków publicznych, chce bowiem przejść do kolejnego etapu budowania demokracji centralnie sterowanej.
Od momentu przejęcia władzy przez obóz PiS, organizacje pozarządowe znalazły się na celowniku. Podobnie, jak w Rosji, Turcji czy na Białorusi, gdzie NGO są pomawiane o walkę z władzą i branie pieniędzy z zagranicy. Oczywiście żadnej fundacji czy stowarzyszeniu nie udowodniono defraudacji państwowych pieniędzy lub masowego wydawania otrzymanych funduszy niezgodnie z przeznaczeniem. Nieufność społeczeństwa wobec całego trzeciego sektora jest jednak systematycznie podsycana, aby nikt nie stanął w jego obronie, kiedy władza przejdzie do etapu „rozwiązania problemu” NGO.
W Polsce na razie jesteśmy na etapie wykańczania finansowego „nieposłusznych”, „liberalno-lewicowych”, czy „kontrowersyjnych” projektów, inicjatyw i działań, a za chwilę zmienione zostaną przepisy, którym fundacje i stowarzyszenia podlegają. W parlamencie trwają właśnie prace nad ustawą o Narodowym Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Cel? Utworzenie kontrolowanej przez rząd agencji, która będzie rozdzielała pieniądze między organizacje. Działacze trzeciego sektora już teraz obawiają się, że rząd ograniczy im finansowanie i zwiększy kontrolę, co w praktyce sparaliżowałoby działalność wielu organizacji. Wszak wystarczy, że Narodowe Centrum zakręci kurek z pieniędzmi, a mniejsze fundacje i stowarzyszenia będą miały problem z płynnością finansową.
Ostatnie dwa lata pokazały jednoznacznie, że „wiernych, ale miernych” czeka róg obfitości, a „niepokorni” będą brani głodem. Przykładów jest wiele. Minister Kultury nie wypłacił w tym roku opiewającej na 300 tys. złotych dotacji dla Fundacji Malta w Poznaniu. Minister Sprawiedliwości odmówił wsparcia dla działającego od ponad 20 lat Centrum Praw Kobiet. Ministerstwo Oświaty odebrało dotację, m.in.: Stowarzyszeniu Sędziów Polskich „Iustitia”, Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana, czy prawniczemu think-tankowi „Inpris”, nagrodzono natomiast 16 innych, może i gorzej ocenionych projektów, ale za to wygląda, że zgodnych z linią PiS. A to tylko wierzchołek góry lodowej...
Pod rządami PiS publiczne pieniądze płyną szerokim strumieniem do członków i sympatyków władzy. Wystarczy wspomnieć kilkanaście milionów złotych przeznaczonych na kampanię billboardową szkalującą niezawisłe sądy, które trafiły do fundacji kierowanej przez ludzi związanych z PiS. Fundacja Niezależne Media natomiast, która przez długi czas zajmowała się niemal wyłącznie wspieraniem dziennikarzy „niepokornych”, dostała 6 mln złotych z... Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Wszystko niby gra, bo do listy statutowych jej celów dopisano zdanie o ochronie środowiska i bioróżnorodności... Największym jednak beneficjentem „dobrej zmiany” jest oczywiście ojciec dyrektor. Suma profitów dla redemptorysty przekroczyła już ponoć 30 milionów złotych….
No cóż... Najpierw Trybunał Konstytucyjny, prokuratura, administracja publiczna i służba zagraniczna, sądy, a teraz organizacje społeczeństwa obywatelskiego. Jak uporają się z trzecim sektorem, to zabiorą się za czwartą władzę, czyli prywatne media. A potem czeka nas już tylko równia pochyła: aresztowania przedstawicieli opozycji i procesy pokazowe. Czy nacjonalizacja przemysłu i kolektywizacja, aż w końcu może i wyjście z Unii Europejskiej też? Być może. Jeśli tak, to faktycznie zostaniemy w Europie samotną wyspą na oceanie demokracji, a dzięki Prawu i Sprawiedliwości zamiast IV, V czy VI RP będziemy mieli… drugi PRL!
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego
www.szejnfeld.pl
www.kobiecastronazycia.pl
www.facebook.com/PoselSzejnfeld/
www.twitter.com/szejnfeld
www.instagram.com/szejnfeld/