Na pierwszy rzut oka nic się nie stało. Jedynie konserwatywna większość przegłosowała skierowanie projektu Solidarnej Polski odnośnie zaostrzenia przepisów aborcyjnych do dalszych prac w komisjach. Niektórzy powiedzą, że to normalne, bo przecież w Platformie Obywatelskiej nie obowiązuje dyscyplina w głosowaniach światopoglądowych. Z tego argumentu korzystają przede wszystkim partyjni konserwatyści. Pozostałym w PO najwyraźniej puszczają nerwy. W rozmowach ze mną sugerują, że nieopatrznych trzeba ukarać. Ukarać przy okazji układania następnych list wyborczych.
REKLAMA
- To było klasyczne, polityczne głosowanie, żebyśmy od środka pękli. Część kolegów temu uległa. To znaczy, że kompletnie nie mają widzenia politycznego i to trochę martwi - mówi w rozmowie z Superstacją Julita Pitera, posłanka PO. W największym klubie parlamentarnym mówi się, że na tym "pęknięciu" ma zależeć przede wszystkim opozycji. Tej prawicowej i tej lewicowej. Jeśli PO zostanie okrojona o jedną z frakcji, to łatwiej będzie rywalizować z partią w tradycyjnym tego słowa znaczeniu - lewicową lub prawicową.
Dlatego znani parlamentarzyści Platformy chcą, aby z głosowania ws. aborcji wyciągnąć pewne wnioski. - To jest niewątpliwie takim sygnałem, że listy do Sejmu trzeba układać z wielką starannością. Nie dlatego, żeby ludzi weryfikować pod względem poglądów, natomiast pod względem tego, czy rozumieją, czym jest polityka i żeby umieli odróżniać, kiedy jest głosowanie polityczne, a kiedy jest głosowanie merytoryczne - dodaje w rozmowie Supertacją Pitera. Zgadza się z nią Stefan Niesiołowski - Ludzi nielojalnych, którzy grożą partii, szantażują partię nie powinno być na naszych listach - argumentuje poseł PO. Dociskany przeze mnie, czy takie osoby są w Sejmie odpowiada: - Nie będę o tym mówił. Każdy dziennikarz ma swój rozum i widzi, nie będę żadnych nazwisk wymieniał.
Opozycja próbuje wykorzystać starcie konserwatystów i liberałów w PO. Marek Suski z PiS uważa, że to Julia Pitera i Stefan Niesiołowski są antyreklamami partii. - Jeśli to oni będą układać listy i wezmą na te listy sobie podobnych, to może i dobrze dla Polski, bo wtedy Platforma sczeźnie i nie wejdzie nawet do Sejmu - komentuje. Parlamentarzysta dostrzega jednak niezwarty charakter formacji Donalda Tuska. - Jest bezwładną kupą, czymś w rodzaju pospolitego ruszenia różnych odłamów, które się zjednoczyły - tłumaczy poseł PiS. Na razie to wypowiedzi w formie żartów lepszych lub gorszych. Pytanie, kiedy zmienią się w działania z transferami włącznie. Dla Prawa i Sprawiedliwości ściągnięcie kilku niezadowolonych posłów byłoby hitem wizerunkowym. Zwłaszcza w kontekście jesiennej ofensywy i rosnących notowań. Na liście konserwatywnych nazwisk jest wiele znanych i wartościowych nazwisk. Na przykład Roman Kosecki, John Godson, czy Marek Biernacki. O tym ostatnim ciepło mówi nawet Tomasz Kaczmarek, poseł PiS i dawny agent Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
