Siedzę na lotnisku w Lizbonie, przede mną jeszcze 10 godzin podróży, a za mną już 4. Nie ukrywam, nie lubię podróżować, lubię przebywać w nowych miejscach, ale sama podróż jest dla mnie mecząca. Jednak nie myślcie że narzekam, ten czas można równie dobrze wykorzystać, jak ten spędzony w domu. Mam za to między innymi chwilę aby napisać co nieco o moim najdłuższym zgrupowaniu. Więc zaczynam:
Wydawać by się mogło, że 5 tygodni to mnóstwo czasu, a zleciał on niesamowicie szybko i aż żal było dziś wyjeżdżać. Jeszcze z chęcią zostałabym przynajmniej dwa tygodnie dłużej. Słońce i temperatura 15-20 stopni sprzyjała rozwijaniu prędkości na treningach i robieniu zaplanowanego kilometraża. Atmosfera panująca na zgrupowaniu była bardzo fajna i pozwalała na ładowanie energii do kolejnych ciężkich treningów.
Na razie z przymrużeniem oka, ale już myśleliśmy o przyszłorocznym zdecydowanie dłuższym wyjeździe do Portugalii.
Spodobał mi się ich sposób życia, podobnie jak Hiszpanie, Portugalczycy nie spiszą się, na wszystko mają czas i nie przejmują się niczym. Nam się również to udzieliło, bo pośpiech był nam obcy przez miniony czas i muszę przyznać że wpływa to bardzo pozytywnie na ogólne samopoczucie. Tym bardziej teraz gdy żyje się w ciągłym pospiechu, a wiec proponuję na chwile sobie przysiąść i odpocząć ;)
Miniony obóz można podzielić na trzy części: pierwsza trwająca od 9 do 22 stycznia, druga od 22 do 31 stycznia i trzecia od 31 stycznia do 14 lutego.
Pierwsza była zgrupowaniem kadrowym, na którym byłam wraz z moim trenerem Szymonem Wdowiakiem, oraz zawodnikami z grupy Moniką Nawrocką, Adrianem Błockim, Damianem Błockim oraz Kubą Herbą. Był to czas na rozpoczęcie mocniejszych treningów i przygotowanie organizmu do ciężkiej pracy. Wszystko przebiegło według planu, a trening został cały zrealizowany. Po tym okresie przeprowadziliśmy się do pobliskiej miejscowości Altura, gdzie już za własne pieniądze wynajęliśmy apartament i auto aby móc przygotowywać się w dobrych warunkach. W Polsce niestety pogoda nie sprzyja i ciężko, o ile w ogóle byłoby można, wykonać zaplanowaną pracę treningową. W Alturze zostaliśmy już tylko w czwórkę, początkowo był z nami też Kuba, ale wracał wcześniej do domu. Było bardzo fajnie, pomimo tego że sami sobie gotowaliśmy nie było żadnych trudności, a wręcz dobrze było zjeść w końcu coś domowego. W tym czasie trening był trochę lżejszy, obciążenia zmalały i był czas na wycieczki. Byliśmy między innymi w Sevilli pozwiedzać, co było odskocznią od codziennych treningów i dniem relaksu dla nas wszystkich. Pobyt w Alturze minął bardzo szybko i 31 stycznia wróciliśmy do Monte Gordo na obóz kadrowy. Nie mógł być tam z nami mój i Moniki trener, a na trenera braci Błockich Pawła Grzonki, związek nie wyraził zgody co uważam za krzywdzące dla zawodników z grupy… Myślę, że mógł on nam dużo pomóc na tym obozie.
Ostatnie 2 tygodnie były okresem niezwykle ciężkiej pracy, bardzo dużych obciążeń treningowych. Wykonałam wszystkie zaplanowane akcenty i myślę, że forma idzie zdecydowanie do góry. Przede mną jeszcze ponad miesiąc treningów i pierwszy start na 20km. Być może 17 lutego wystartuję też na Halowych Mistrzostwach Polski, jednak byłby to tylko start „ z marszu”, a więc bez żadnego przygotowania, jedynie dla urozmaicenia monotonii treningu.