W Polsce, jak się okazuje, można ujawniać agentów wywiadu cywilnego i wojskowego, prowadzących ich czynnych oficerów wywiadu wojskowego oraz prowadzone przez nich tajne operacje wymierzone w organizacje terrorystyczne w czasie pełnego zaangażowania Polski w wojnę z terroryzmem. Takie wydaje się być stanowisko Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie oraz nadzorującej jej Prokuratury Generalnej – chyba, że coś przegapiłem, ale raczej nie.
Stanowisko to wynika z postanowienia Prokuratury Apelacyjnej z 30 grudnia 2013 r. o umorzeniu śledztwa w sprawie podejrzenia niedopełnienia obowiązków oraz przekroczenia uprawnień . . .przez Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej i zmieszczenia w Raporcie z likwidacji WSI, podanym do publicznej wiadomości w dniu 16 lutego 2007 r. nieprawdziwych danych, pochodzących z niewiarygodnych żródeł itp. oraz jego uzasadnienia liczącego 145 stron.
W swoim postanowieniu o umorzeniu i uzasadnieniu Prokuratura Apelacyjna stwierdza, że Weryfikator Antoni Macierewicz w Raporcie kłamał, choć może nieświadomie, przekraczał uprawnienia, działał na szkodę interesu publicznego i prywatnego, itd. Nie można go jednak ukarać bo nie był w swej odsłonie Weryfikatora funkcjonariuszem publicznym, a raport nie był dokumentem w rozumieniu prawa karnego. Uznała ponadto, że ustawy wprowadzające Raport stanowiły lex specialis w stosunku do ustawy o ochronie informacji niejawnych, która wieczyście zakazuje ujawniania tożsamości agentów wywiadu i oficerów wywiadu czyli umożliwiały takie ujawnienie.
Przypomnę, że w Raporcie z likwidacji ujawniono mnie jako agenta polskiego wywiadu cywilnego i wojskowego, oficerów wywiadu wojskowego, z którymi współpracowałem oraz tajną operację wywiadu wojskowego realizowaną w Afganistanie w latach 2002-2006. Stwierdzono też, iż posługiwaliśmy się paroma agentami miejscowymi. Publiczne ujawnienie tych informacji skutkowało tym, że w ich posiadanie mógł bez trud wejść wywiad Al Kaidy, a więc organizacji, przeciwko której nasze działania były prowadzone.
Poniżej odniosę się do twierdzeń Prokuratury Apelacyjnej, że Antoni Macierewicz nie był funkcjonariuszem publicznym, Raport nie jest dokumentem urzędowym, a ustawy wprowadzające Raport stanowią lex specialis w stosunku do ustawy o ochronie informacji niejawnych.
Na początek przypomnę, że 21 grudnia 2012 r. ta sama Prokuratura Apelacyjna, aczkolwiek inni prokuratorzy, w postanowieniu o umorzeniu śledztwa wobec szeregowych członków Komisji Weryfikacyjnej, udowadniali na 30 stronach uzasadnienia tego postanowienia, że należy ścigać wyłącznie Antoniego Macierewicza w tej sprawie, gdyż jedynie on – jako Przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej – był funkcjonariuszem publicznym. Opinię tę podzielił sąd, do którego część poszkodowanych złożyła zażalenie. W uzasadnieniu tym stwierdzono też ponad wszelka wątpliwość, że Raport jest dokumentem w rozumieniu prawa karnego.
Czyżby Prokuratura Apelacyjna w Warszawie miała rozdwojeni jaźni? O charakterze prawnym czy politycznym? Ale co tam, ad rem!
Czy w dniu publikacji Raportu, 16 lutego 2007 r., Antoni Macierewicz był funkcjonariuszem publicznym czy nie?
OCZYWIŚCIE, ŻE BYŁ! Skąd ta pewność? Bo 16 lutego 2007 r., Antoni Macierewicz był jednocześnie wice-ministrem obrony narodowej i szefem Służb Kontrwywiadu Wojskowego czyli par exellance funkcjonariuszem publicznym. Nie można być funkcjonariuszem publicznym i jednocześnie nim nie być. To jest tak samo jak nie można być trochę w ciąży – albo się jest albo nie.
Jak to sobie Prokuratura Apelacyjna wyobraża – że rankiem Antoni Macierewicz jako wice-minister obrony i szef SKW był funkcjonariuszem publicznym, a popołudniu doznawał cudownego przeobrażenia i jako Przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej już funkcjonariuszem nie był? Prokuratura Apelacyjna posługuje się jeszcze takim oto argumentem, że ponieważ jako Weryfikator nie brał kasy to nie był funkcjonariuszem publicznym. Jasne, że nie brał kasy jako Weryfikator skoro brał jako funkcjonariusz publiczny wice-minister obrony i szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego!
Rola Antoniego jako Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej nie ma w tej sprawie najmniejszego znaczenia. Podstawowe znaczenia ma fakt, że ujawniał mnie jako agenta wywiadu cywilnego i wojskowego, czynnych oficerów wywiadu wojskowego oraz nasze operacje w Afganistanie jako wice-minister obrony nadzorujący WSI i szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Obie te funkcje rodzą określone obowiązki i odpowiedzialność. Jednym z podstawowych jest dbanie o bezpieczeństwo państwa i ochrona jego tajemnic. Po to między innymi istnieją służby kontrwywiadu. Wynika z tego, że miał obowiązek wieczyście chronić tożsamość takich frajerów jak ja – agentów wywiadu. Od momentu gdy został wiceministrem obrony i szefem SKW , a więc FUNKCJONARIUSZEM PUBLICZNYM.
Art. 150 Konstytucji RP stwierdza „Członek Rady Ministrów nie może prowadzić działalności sprzecznej z jego obowiązkami publicznymi”. Ktoś powie, że wice-minister nie jest członkiem Rady Ministrów. Ale jest członkiem rządu sensu largo i jako taki tez nie może prowadzić działalności sprzecznej z jego obowiązkami publicznymi, ani nadzorującego go Ministra Obrony, członka Rady Ministrów.
Co to oznacza w praktyce? To, że jako wice-minister obrony i szef SKW nie miał prawa w ogóle umieszczać mnie, czynnych oficerów wywiadu wojskowego i naszych operacji w tym Raporcie, bo wiedział lub co najmniej przewidywał możliwość, iż dokument ten zostanie upubliczniony, a wszystkie zawarte w nim informacje znajdą się w domenie publicznej i będą dostępne także dla obcych wywiadów, w tym wywiadu Al Kaidy.
Art. 9 par. 1 k.k. stanowi – „Czyn zabroniony jest popełniony umyślnie, jeżeli sprawca ma zamiar jego popełnienia, to jest chce go popełnić albo przewidując możliwość jego popełnienia, na to się godzi”.
Czy zatem ujawniając nas całemu światu jako wiceminister obrony i szef SKW funkcjonariusz publiczny Antoni Macierewicz godził się na ujawnienie tajemnicy państwowej w rozumieniu art. 265 par. 1 i 2? Dobre pytanie, nie? Jeżeli wiceminister obrony i szef SKW Antoni Macierewicz popełnił to przestępstwo, czego nie twierdzę, to właśnie na tym etapie. Dokładnie ten wątek powinna była zbadać Prokuratura Apelacyjna. Z urzędu.
W świetle powyższego ocena czy Raport jest dokumentem urzędowym czy ocenno-analitycznym, jak twierdzi Prokuratura Apelacyjna, nie ma większego znaczenia. Nawet gdyby Antoni Macierewicz ujawnił nas publicznie na rolce papieru toaletowego to jako wice-minister obrony i szef SKW nie miał prawa tego robić. Ale analizujmy dalej gwoli rozrywki intelektualnej.
Czy zatem Raport jest dokumentem urzędowym? Oczywiście, że tak. Takie stanowisko zajęła ta sama Prokuratura Apelacyjna w grudniu 2012 r. Takie jest stanowisko Sądu Najwyższego, który badał kwestię statusu Raportu i w wyroku z 12 lutego 2010 r. (I CSK 340/09) stwierdził, iż jest to dokument urzędowy. Takie też rozumienie Raportu jako dokumentu prezentuje Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 27 czerwca 2008r. (sygn.. akt K 51/07).
Według art. 115 par.14 dokument musi między innymi stanowić o „okoliczności mającej znaczenie prawne”. Czy zdaniem Szanownych Internautów ujawnienie mnie jako agenta polskich służb wywiadowczych tudzież oficerów wywiadu wojskowego, którzy mnie prowadzili i naszych operacji to „okoliczność mająca znaczenie prawne”? Idę o zakład, że zdecydowana większość z Was tak myśli. I słusznie! Bo takie ujawnienie jest okolicznością mającą znaczenie prawne dla samego Antoniego Macierewicza jako wice-ministra obrony i szefa SKW, który umieszczając nas w Raporcie wykładał jednocześnie na srebrnym półmisku wszystkim wywiadom świata. Więcej takich wice-ministrów oraz szefów Służby Kontrwywiadu Wojskowego i nie potrzebujemy żadnych wrogów!
W swoim uzasadnieniu z 30 grudnia 2013r.Prokuratura Apelacyjna twierdzi, że ustawy wprowadzające Raport stanowią lex specialis w stosunku do ustawy o ochronie informacji niejawnych co rzekomo umożliwia ujawnianie agentów wywiadu, oficerów wywiadu itp. O lex specialis mówimy wtedy, gdy prawo o większym stopniu szczegółowości stosuje się przed prawem ogólniejszym. Decydującym kryterium przy uchwalaniu, stosowaniu czy uznaniu aktu prawnego za lex specialis decydują względy CELOWOŚCI. Jaka była celowość ujawniania w Raporcie agentów wywiadu, oficerów wywiadu i ich operacji.? Tym bardziej, że zrobiono to bezprawnie, bezpodstawnie i niezgodnie nawet z ustawami, które wprowadzały Raport w sferę publiczną.
W krótkich, żołnierskich słowach powiem tak – ustawy wprowadzające Raport są mniej więcej taką lex specialis jak z koziej dupy trąba.
Powiem więcej. Gdyby student prawa plótł na egzaminie z prawa karnego czy procedury karnej takie bzdury jakie zawarto we wzmiankowanym uzasadnieniu to egzaminujący go profesor walnąłby mu do indeksu pałę, wyrzucił za drzwi, a indeks leciałby za nim z prędkością światła niczym kometa nad Czelabińskiem.
W co więc gra Prokuratura Apelacyjna i nadzorująca ją Prokuratura Generalna? Przecież to w sumie inteligentni ludzi i doskonale zdają sobie sprawę z jakości prawnej i merytorycznej dokumentu z 30 grudnia 2013r. Nawet nie pokuszę się o jakąkolwiek spekulację. Bo rozwikłanie tej zagadki to godne zadanie dla parlamentarnej komisji śledczej.
Jeżeli taka komisja powstanie to powinna zbadać i znaleźć odpowiedź na pytanie czy wiceminister obrony narodowej RP, Antoni Macierewicz mógł łamać art. 150 Konstytucji RP prowadząc działalność sprzeczną z jego obowiązkami publicznymi członka rządu, gdy swawolił sobie w tym samym czasie jako Przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej?
Działanie Antoniego Macierewicza w kontekście Raportu nie ma sobie równych w dziejach nowożytnych służb specjalnych. Nikt nie zna przypadku aby urzędujący wice-minister obrony i szef kontrwywiadu wojskowego ujawniał agentów służb specjalnych własnego państwa.
Parę lat temu żołnierz amerykański, szeregowy Manning, ujawnił portalowi Wikileaks wielką ilość tajnych informacji rządu Stanów Zjednoczonych. Szeregowy Manning przypuszczalnie do końca życia nie wyjdzie z więzienia choć jakościowo informacje ujawnione przez Antoniego Macierewicza były bardziej wrażliwe, gdyż dotyczyły toczących się operacji wywiadowczych i czynnych agentów.
Zupełnie niedawno, analityk amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego, Edward Snowden, ujawnił mechanizmy funkcjonowania wywiadu elektronicznego Stanów Zjednoczonych. Gdyby nie schronił się w Rosji to przypuszczalnie także nie wyszedłby przez wiele lat z amerykańskiego więzienia. John Sawers, szef brytyjskiego wywiadu MI 6, określił to co ujawnił Snowden jako niezwykle szkodliwe, stwierdzając, że – „Nasze operacje zostały narażone na ogromne ryzyko. Jest oczywiste, że nasi przeciwnicy z radości zacierają ręce. Al Kaida świętuje”.
Największe szkody Antoni Macierewicz wyrządził nie Aleksandrowi Makowskiemu czy innym osobom pomówionym w Raporcie lecz państwu polskiemu i jego służbom specjalnym, a zwłaszcza służbom wywiadowczym. Praca wywiadów takich państw jak Polska opiera się przed wszystkim na werbowaniu agentów, bo nie stać nas na rozbudowany wywiad elektroniczny. Zresztą, dobrze uplasowany agent w newralgicznym obiekcie daje więcej korzyści niż wywiad elektroniczny. Ale wartościowy agent to specyficzny typ człowieka. Współpracując z obcym wywiadem wie, że popełnia w swoim kraju najcięższą zbrodnię – zdradza jego tajemnice i potencjalnie naraża się na największe kary. Dlatego sprawą absolutnie priorytetową dla niego jest własne bezpieczeństwo, bo oznacza to także bezpieczeństwo jego najbliższych. Bezpieczeństwo agentowi zapewnia wywiad, z którym współpracuje. Najcenniejsi agenci współpracują przeto wyłącznie z wywiadami, co do których mogą być całkowicie pewni, że zadbają o ich bezpieczeństwo i mogą na nich polegać jak na zawiszy.
Działalność Antoniego Macierewicza skutecznie wykreśliła polskie służby wywiadowcze z listy takich wywiadów na pokolenie. Jaki bowiem naprawdę wartościowy agent zdecyduje się na współpracę ze służbami wywiadowczymi państwa, które ujawnia agentów własnych wywiadów i przechodzi nad tym do porządku dziennego? Bo przecież nic się nie stało ?
Swoim postanowieniem o umorzeniu postępowania w tej sprawie Prokuratura Apelacyjna w Warszawie i nadzorująca ją Prokuratura Generalna puszczają w świat następujący sygnał – w Polsce wolno ujawniać agentów wywiady cywilnego i wojskowego, czynnych oficerów wywiadu i prowadzone przez nich operacje. Bezkarnie. Czy prokuratorzy pomyśleli o tej konsekwencji swojego działania – uderzającego w najbardziej podstawowe interesy bezpieczeństwa RP?
Z największym zainteresowaniem sygnał ten odbiorą obecni agenci polskich służb wywiadowczych; potencjalni przyszli agenci tych służb; wywiadowcze służby sojusznicze; wrogie nam służby wywiadowcze. Każdy z adresatów zinterpretuje ten sygnał na swój sposób i wyciągnie stosowne wnioski. W żądnych wypadku nie będą to interpretacje i wnioski korzystne dla bezpieczeństwa państwa polskiego.