Jack Daniel’s, wytrawna whisky z wielkimi tradycjami ze stanu Tennessee, jest starym dżentelmenem z Południa Stanów Zjednoczonych.
Jack Strong dżentelmenem zaś nie jest, gdyż dżentelmenem i oficer nie zdradza swego kraju oraz swojej armii donosząc o nich obcym wywiadom.
Jack Daniel’s pozyskał niezliczone rzesze oficerów CIA, których pokaźna ilość lojalnie współpracuje z nim do dnia dzisiejszego.
Jack Strong zaś, jak sam twierdzi, oferował się oficerom CIA niczym nie przymierzając. . . no właśnie, żadna elegancka analogia nie przychodzi mi do głowy. . . To powiedzmy, niczym dziewica na stos rytualny.
Jacka Daniel’s niesie licznym narodom ukojenie, samozadowolenie i wprawia człowieka w stan miłości do drugiego człowieka.
Jack Strong natomiast niesie pewnemu narodowi, na którym mi zależy głębokie podziały i nastawia człowieka człowiekowi wilkiem, a to wszystko za sprawą ludzi zza oceanu, na których specjalnie mi nie zależy.
Jack Daniel’s jest uznanym amerykańskim bohaterem niemalże od dnia swego poczęcia dawno, dawno temu i zastępy jego wielbicieli idą w dziesiątki milionów wiernych fanów.
Jack Strong niewątpliwie też jest amerykańskim bohaterem, ale głównie w pewnym kompleksie budynków w Langley w stanie Virginia i jego okolicach, gdzie mieści się spółka producencka, o wdzięcznej nazwie CIA, z nim związana. Mainstream Ameryka nigdy nie słyszała o Jack Strongu, a gdyby nawet słyszała to żadna siła sprawcza Langley nie oderwałaby jej od Jack Daniel’s.
Od obcowania z Jack Daniel’s może boleć głowa. Zwłaszcza, gdy towarzyszy temu utrata prawa jazdy. Jeżeli ktoś je posiada.
Obcowanie z Jack Strongiem też może skutkować bólem głowy, ale, co gorsze, utratą 40 000 stron dokumentów ściśle tajnych. Jeżeli ktoś je posiada.
Twórcy Jack Daniel’s wciskają nam do ręki i gardła pierwszej klasy, sprawdzony w licznych bataliach produkt.
Spółka producencka z Langley, Virginia nie tak dawno wcisnęła nam swoje tajne więzienia i misję w Iraku, a obecnie wciska swój produkcyjniak pt. Jack Strong.
Jack Daniel’s od lat jest moim starym przyjacielem. Oddał mi nieocenione przysługi w Afganistanie i leczniczo chronił przed różnym paskudztwem.
Jack Stronga nigdy nie spotkałem, ale wątpię czy chciałbym się z nim zaprzyjaźnić.
Jack Daniel’s to brzmi dumnie. A Jacek Mocny?
Na koniec pytanie do moich kolegów po fachu z Langley, Virginia. Edward Snowden – bohater czy zdrajca? Zdrajca, mówicie!? W tym przypadku nie będę z wami polemizował i wciskał go wam jako bohatera. . . Ale prosiłbym o wzajemność.
I refleksja jaka mnie nachodzi. Jestem głęboko przekonany, że w temacie Jack Daniel’s historia nie powiedziała jeszcze ostatniego, czy nawet przedostatniego, słowa.