Zdjęcie pochodzi z filmu dokumentalnego autorstwa Aleksandry Rek, "Wariacja na wiolonczelę solo"
Zdjęcie pochodzi z filmu dokumentalnego autorstwa Aleksandry Rek, "Wariacja na wiolonczelę solo"

„Ja nie walczę o życie, nigdy nie walczyłem. Dlatego nie pij nigdy za moje zdrowie! Walczyłem o spacer, muzykę, jazdę samochodem, wejście do kina. Głownie jednak o wiolonczelę“...

REKLAMA
Pochmurny, letni dzień w Zurychu, wchodzimy do kawiarni, żeby odetchnąć po spacerze nad Zurichsee. Zajmujemy stolik przy oknie, zamawiamy coś do picia, gadamy o wszystkim i o niczym. Po krótkiej chwili podchodzi do nas młody chłopak, który siedział przy stoliku obok. „Dzień dobry, to Pan Połoński, prawda?… ja Pana znam, Pan jest wirtuozem. Gram tu w Zurichu w orkiestrze operowej, to dla mnie olbrzymi zaszczyt, że mogę Pana tu spotkać.“ Zamieniają kilka słów, Dominik daje autograf, chłopak oddala się uskrzydlony… Jest to ten moment, w którym - jako osoba całkowicie spoza świata muzycznego - doświadczam, że mój dobry znajomy z czasów nastolęctwa jest gwiazdą rangi światowej…
Przyjaźniliśmy się jako małolaty, będąc razem w kółku teatralnym „Gart“, prowadzonym przy katowickim Pałacu Młodzieży przez ojca Dominika, legendarnego aktora i reżysera, Jerzego Połońskiego. Dominik był wtedy szczupłym, czarnowłosym uczniem szkoły muzycznej w Katowicach, który nie tylko grał w naszym kameralnym zespole aktorskim, ale przede wszystkim akompaniował nam na pianinie. Wtedy jeszcze nawet do końca nie wiedziałam, że wiolonczela jest pasją jego życia. Był przedmiotem skrytych westchnień absolutnie wszystkich dziewczyn w zespole, i to nie nie tylko dzięki aparycji młodego, uduchowionego Chopina, lecz przede wszystkim przez swoją zaraźliwą pasję do wszystkiego, czym się zajmował.
Nasze drogi rozeszły się po maturze - byliśmy wtedy wszyscy skupieni głownie na swoich własnych celach i drogach rozwoju, w większości przypadków artystycznych, ambicje wszystkich siegały chmur…
Moja droga życiowa bardzo szybko i dość niespodziewanie rzuciła mnie za granicę i mimo, że z oddali, w miarę możliwości starałam się śledzić poczynania Dominika, które bardzo szybko stały się wyjatkowo imponujące. Stypendium królewskie w Escuela Superior de Musica Reina Sofia w Madrycie, niezliczone nagrody, m.in. nominacja do Fryderyka w roku 2002 (otrzymał ją ostatecznie w 2006 r. za album z koncertem wiolonczelowym Schumanna), Paszport Polityki w 2003 w kategorii Muzyka poważna, miejsce w Polskiej Orkiestrze Festiwalowej Kristiana Zimermana zdawały się być jedynie początkiem jego zawrotnej wirtuozowskiej miedzynarodowej kariery…
Wiadomość o jego chorobie spadła na wszystkich jak grom z jasnego nieba. Wieści o jego dochodzeniu do siebie po koszmarnej, bezlitosnej diagnozie glejaka mózgu były potwierdzeniem jego witalności, ambicji i nadludzkiej wprost siły fizycznej i psychicznej. Jak gąbka chłonęłam każdy jego wywiad w którym opisywał walkę z chorobą, która zapragnęła go unicestwić. Nie doceniła jednak, z jakim przeciwnikiem przyszło jej się zmierzyć…
Po kilku latach nierównej walki, Dominik odniósł pasmo spektakularnych wprost zwycięstw. Postawiony przed prognozą, że po częściowym paraliżu lewej strony ciała nigdy więcej nie podniesie się z wózka inwalidzkiego, ani nie zagra koncertu wiolonczelowego na scenie, ani też po wielokrotnych chemioterapiach nie zostanie ojcem, udowodnił, że żadne statystyki naukowe ani chorobowe się go nie imają. Po cyklu intensywnej rehabilitacji i na pohybel prognozom, zaczął chodzić, i nie tylko wrocił do pracy pedagogicznej w Szkołach Muzycznych w Łodzi i Krakowie, ale również został pierwszym na świecie wiolonczelistą, który wykonywał koncerty i utwory wiolonczelowe na jedną rekę - napisane specjalnie dla niego przez tak wybitnych twórców jak Olga Hans, Dariusz Przybylski, Sławomir Zamuszko czy Artur Zagajewski, tworząc tym samym nowy, awangardowy genre w muzyce poważnej. Jakby tego było mało, spotkał na swojej drodze wspaniałą kobietę i został szczęśliwym mężem i ojcem ślicznego synka.
Dominik przyzwyczaił nas do tego, że jest swoim własnym cudotwórcą, ktorego pasja i siła witalna zawsze na końcu zwycięży nawet najgorsze koleje losu. Dlatego właśnie tak trudno jest mi w tej chwili pisać o nim w czasie przeszłym. Rok temu o tej porze siedzieliśmy znów w kawiarni, gadając o wszystkim i o niczym, przypominając sobie dawne dzieje, żartując z dającej nam w kość rzeczywistości. Mimo całkowitej świadomości czyhającego chorobowego potwora, z którym przyszło mu walczyć na śmierć i życie, Dominik nigdy nie był zgorzkniały, ani poddańczy wobec swojego losu. Walczył ostro, inteligentnie i po męsku. Mimo wielu operacji mózgu, zawstydzał mnie, gdy okazywało się, że pamięta więcej szczegółów z odległej przeszłości niż ja, doprowadzał mnie do łez swoim intelektualnym, sarkastycznym dowcipem, mocno i realistycznie osadzonym na ziemi - tak dla niego charakterystycznym. Dominik stał się dla mnie nie tylko przyjacielem z beztroskich czasów małoletnich, był dla mnie królem życia, Supermanem, herosem, który dokonuje rzeczy nadprzyrodzonych, inspiracją do pokonywania kłód rzucanych przez ślepy los, postacią niemal mitologiczną dla moich dzieci, którym opowiadałam jego historię aż do znudzenia. Inspiracją, aby nie bać się ani nie ociągać w nieustraszonym sięganiu po to, co statystycznie i logicznie wydaje się niemożliwe do osiągnięcia, w czerpaniu z życia garściami i wyciskaniu tej cytryny do ostatniej kropli, niezależnie od naszych barier, ograniczeń, problemów, które tak naprawdę istnieją jedynie w naszych głowach. Miałam olbrzymi zaszczyt, że był częścią mojego życia i zawsze nią będzie, bez względu na to, gdzie teraz jest.
Myślę, że Dominik ostro by się teraz wściekał czytając, że „ pokonał go rak“. Dominik zwyciężał z nim i jego odrastajacymi głowami bezlitośnie i bezkompromisowo przez kilkanaście lat. Jak każdy bohater mitologiczny, pozostanie dla mnie i dla wielu - nieśmiertelny.
Spij spokojnie Domin, do zobaczenia!
Więcej o Dominiku Połońskim:
Bartosz Panek Chce wiecej - audycja stypendialna, m.in. nagroda PRIX ITALIA 2014.
Dorota Szwarcman, Polityka, Muzyka dla Dominika
Aleksandra Rek, Wariacja na wiolonczelę solo, wielokrotnie nagrodzony film dokumentalny zrealizowany w Wajda School