Nienawidzą mężczyzn. Boją się ich, uważając, że to samo zło. Ofiary przemocy domowej żyją w przekonaniu, że mężczyźni krzywdzą. I kochają mężczyzn jednocześnie. Dlatego nierzadko wychodzą z jednego toksycznego związku i dość szybko wpadają w drugi. Bo łakną uczucia i akceptacji, czyli tego, czego im nie dano. To bardzo ludzka potrzeba.
REKLAMA
To też historia mężczyzny, który chce zostać anonimowy, więc powiem tylko tyle, że kiedyś był policjantem. Po przejściu na emeryturę postanowił zająć się terapią. Pracuje w jednym z polskich miast, między innymi, z kobietami, które były ofiarami przemocy domowej.
Kiedyś o szóstej rano w kominiarce wyważał drzwi przestępców, dzisiaj- przywraca do życia ludzkie strzępki kobiet.
Kiedyś o szóstej rano w kominiarce wyważał drzwi przestępców, dzisiaj- przywraca do życia ludzkie strzępki kobiet.
To historie kobiet, które w zadnym wypadku nie chcą uwierzyć, że mogą uczciwe i otwarcie rozmawiać z meżczyzną. Wierzą, że mogą być uwodzone, że moga się podobać, ale nie mieści im się w głowie, że mogą być traktowane poważnie, nie jak obiekt seksualny, nie jak maszyna do sprzątania, tylko człowiek i to człowiek głęboko zraniony.
Pracowałam wolontaryjnie z paniami, które przeszły piekło, wiem, że po latach potwornych przeżyć kobiety widzą w mężczyznach potwory, potwory upokarzające, niszczące, wykorzystujące i sprawiające ból. Jednocześnie jednak bywa, nazbyt często, że kiedy wyjdą z jednego toksycznego związku, wpadają dość szybko w drugi.
Nenawidzą, nie ufają, ale jednak ich instynkt usypia (albo:jest zręcznie usypiany), gdy pojawi się ktoś, kto wie, jak zmanipulować zranioną kobietę.
Nenawidzą, nie ufają, ale jednak ich instynkt usypia (albo:jest zręcznie usypiany), gdy pojawi się ktoś, kto wie, jak zmanipulować zranioną kobietę.
Jak zatem mogą otworzyć się przed jednym z nich? Czy mogą skorzystac z pomocy terapeuty mężczyzny?
Rafał (imię zmienione) mówi, że to duża trudność. Bo skoro taki się ma imprint, walka z nim jest ogromnie trudna. W oczach przychodzących do niego kobiet jest zawsze pytanie, jest brak zaufania, jest niewiara.
"Sam byłem zdziwiony tym, jak pacjentki na mnie reagowały. Niektóre faktycznie wklejały się w fotel tak, ze prawie znikały... Było to bardzo diagnostyczne. Nie miałem wątpliwości, że przeszły piekło. Były takie, które po pierwszym spotkaniu nie pojawiały się.. Zdaję sobie sprawę z tego, że kobietom - ofiarom przemocy mężczyzna jednoznacznie kojarzy się z zagrożeniem. Początkowo są nieufne, wycofane, i bardzo powoli nabierają zaufania"
Renata (imię zmienione) zastrzegła w rozmowie ze mną, że nigdy nie poszłaby do mężczyzny terapeuty.
Renata była w dwóch przemocowych związkach.
Renata była w dwóch przemocowych związkach.
"Nie mogłabym- mój mąż przez lata grał rolę wspaniałego rycerza na białym koniu. Wspierał, pomagał, doceniał. Do momentu, kiedy zaszłam w ciążę. Zmienił się w potwora. Byłam bita, byłam gwałcona, byłam katowana. Ale tylko w domu. Na zewnątrz wciąż utrzymywał tę pozę wspaniałego faceta. Koleżanki zazdrościły mi go, bo był szarmancki, opiekuńczy, zawsze ofiarował pomoc. Nie było szans, by uwierzyły mi, co się z nim robi, gdy zamyka za sobą drzwi. Niektóre do dziś mi nie wierzą. Zresztą- oczywiście ma nową kobietę, wiem, jak wygląda jej życie.
Długo pracowal na moje zaufanie, oddanie. Wiedział, co powiedzieć, jak mnie dowartościować. Wspaniale się maskował. Dlatego bałabym się, że terapeuta robi dokładnie to samo. Nie umiałabym zaufać... po tym wszystkim.
Potem, gdy wreszcie zdobyłam się na rozwód, poznałam mężczyznę... wspaniałego, który pomógł mi podnieść się z dna. I potem sam mi zgotował piekło. Gdy tylko mu zaufałam, gdy się otworzyłam."
Długo pracowal na moje zaufanie, oddanie. Wiedział, co powiedzieć, jak mnie dowartościować. Wspaniale się maskował. Dlatego bałabym się, że terapeuta robi dokładnie to samo. Nie umiałabym zaufać... po tym wszystkim.
Potem, gdy wreszcie zdobyłam się na rozwód, poznałam mężczyznę... wspaniałego, który pomógł mi podnieść się z dna. I potem sam mi zgotował piekło. Gdy tylko mu zaufałam, gdy się otworzyłam."
Rafał mówi, że to wielkie wyzwanie.
"Widzą, że je słucham, wspieram, trzymam ich stronę, pomagam, wzmacniam, szukam dla nich źródeł wsparcia. Że mi naprawdę zależy na tym, aby wyszły z piekła. I wychodzą. Przy okazji odkrywają, że nie wszyscy mężczyźni krzyczą, że można otrzymać wsparcie, bezpiecznie porozmawiać z terapeutą - mężczyzną o dzieciach, miłości, codzienności, marzeniach...Ale przeżywają dysonans poznawczy, gdy mężczyzna uważnie ich słucha, okazuje empatię, mówi spokojnie i nie podnosi głosu. Rozumie ich rozterki i trudności, podaje chusteczki, pyta, jak się czują i czego chcą... Później, gdy już relacja jest głębsza opowiadają mi o tym ze śmiechem. Niektóre przyznają, że przez długi czas zastanawiały się gdzie jest haczyk, spodziewały się podstępu."
Czas.
Ale i odpowiednia rozmowa. Wiedza o mechanizmach działania sprawców przemocy, którymi zwykle jest tzw. Mister Charming. Dlatego tak trudno jest się wyzwolić z zaklętego kręgu zła- Mr Charming na to nie pozwala, włączając ów czar wtedy, gdy
kobieta jest bliska podjęcia decyzji o ucieczce, o wycofaniu się ze złego związku.
kobieta jest bliska podjęcia decyzji o ucieczce, o wycofaniu się ze złego związku.
Dlatego też ta sama kobieta, poraniona, zawiedziona, nienawidząca, może wpaśc w sidła innego Mr Charming.
"To tak, jakby tacy mężczyźni mieli sensory"- powiedziała mi kiedyś wieloletnia pracownica jednej z brytyjskich organizacji charytatywnych, zajmująca się wspieraniem kobiet- ofiar przemocy domowej ( w Wielkiej Brytanii oddzielnie istnieje organizacja, wspierajaca mężczyzn) - "Jakby wyczuwali, że kobieta, którą namierzyli, może byc ich łatwym łupem, ma pewne cechy, które, przy odpowiednim wzmacnianiu z ich strony, sprawią, ze stanie się ich ofiarą. To psychopaci, manipulujący uczuciami innych tak, by spełnić swoje zachcianki, marzenia. Wyczują potrzebującą, zagubioną kobietę od razu".
Stąd lęk, gdy w roli terapeuty pojawi się mężczyzna.
"Ta początkowa nieufność nie bierze się znikąd. - mówi Rafał- "Jedyne, co mogę zrobić to być prawdziwy w tej relacji. Pacjentki, które mają doświadczenia z psychopatami, są szczególnie wyczulone na fałsz i manipulację. Nabierają do mnie zaufania, gdy przekonują się, ze nie mam złych intencji, do niczego nie zmuszam, nie próbuję manipulować. Widzą, że to czysta relacja. Szanuję ich granice, autonomię, staram się pomóc i niczego nie oczekuję z ich strony. Często moje pacjentki mają ogromne deficyty bezpieczeństwa i bliskości. Czują się samotne, mają poczucie straconego czasu. Stąd tendencja do pospiesznego poszukiwania kogoś, kto zaspokoi ich potrzeby. Często podświadomie wybierają mężczyznę, który wpisuje się w stary schemat. Kogoś, przy kim mogą poczuć się potrzebne, otoczyć opieką. Podświadomie liczą na wzajemność. Ponieważ mają na ogół niskie poczucie wartości, są podatne na głaski, manipulacje. I wciąż mają nadzieję, ze tym razem będzie inaczej.. Każdy pragnie miłości."
Kiedy opowiedziałam Renacie o Rafale i jego pracy, patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.
Oczami głodnymi zrozumienia, wsparcia - własnie z męskiej strony.
Oczami głodnymi zrozumienia, wsparcia - własnie z męskiej strony.
Rafał wspomina zatem o przeniesieniu.
"Im głębsza relacja, tym częściej pojawiają się przeniesienia. Kobiety, z którymi pracuję trafiają na terapię w kryzysie, zagubione i bezradne. Są pełne lęku przed mężczyznami, a jednocześnie pragną zrozumienia, bliskości emocjonalnej, bezpieczeństwa. Jestem mężczyzną, który pomaga im w kryzysie, wspiera, więc po części zaspokaja te potrzeby. Na dodatek w takiej relacji terapeuta występuje trochę z poziomu autorytetu, eksperta od rozwiązywania trudnych spraw. Nic więc dziwnego, że czasem projektują na mnie swe wyobrażenia "dobrego mężczyzny". Ja to nazywam "budowaniem pomnika terapeuty". Wiem, że to nie są emocje czy wyobrażenia adresowane do mnie, co pomaga mi zachować zdrowy dystans. Rozmawiam o tym z pacjentkami, uświadamiam im co się dzieje, pomagam zrozumieć."
Czy to dlatego zatem tak niewielu mężczyzn zajmuje się tym specyficznym problemem, przemoca domową?
"W mieście, w którym pracuję, również większość terapeutów zajmujących się pomocą ofiarom przemocy to kobiety. Po części wynika to z tego, ze jest to zawód dość sfeminizowany, ale to nie jedyny powód. Myślę, że dla większości mężczyzn to trudna praca. Większość z moich kolegów z poradni nie pracuje z rodzinami, mówią że tego "nie czują". Trudno mi powiedzieć, dlaczego... Odwrotnie jest w przypadku pracy ze sprawcami przemocy. Tu w większości terapeutami są mężczyźni."
W Belfascie w organizacji pomocowej dla kobiet-ofiar przemocy, pracują praktycznie same kobiety.
Mówią, że tak łatwiej. I ofiarom i im samym.
Szkoda.
