Kobiecy punkt widzenia przedstawia co miesiąć w "Playboyu". Zajmuje się też młodym kinem i kulturą.
W pracy i na imprezach: prawdziwe życie towarzyskie odbywa się na papierosie. Ludzie wychodzą na zewnątrz w grupach i przy okazji palenia gadają, obgadują innych, sprzedają sobie najnowsze plotki, czyli integrują się. Po półgodzinie zadowoleni wracają. A ja, grzeczna Ola, siedzę w tym czasie przy biurku i pracuję albo czekam sama w knajpie, żeby się nie truć.
Nigdy nie paliłam. I co z tego mam? Poczucie, że coś mnie omija.
Ostatnia dowiaduję się, kto ma spór z szefem, romans albo szykuje nowy projekt. Nie mówiąc o tym, że w ogóle nie znam nowych osób w firmie. Wieczorami jest jeszcze gorzej: siedzę sama, bo wszyscy wychodzą z klubu na zewnątrz lub na balkon mieszkania i przed kwadrans ich ma. W weekend byłam na którejś z kolei imprezie, gdzie ponad połowa ludzi stała strasznie długo na zewnątrz. Nie jest im zimno?
Mnie było. „Ola, to my idziemy zapalić. Przyjdź do nas” słyszałam po raz kolejny. Szłam i marzłam. Palili trzeciego papierosa, ale ciężko było namówić ich do powrotu. Uzależnienie nie każe chyba wypalać kilku naraz. Może uzależnienie od specyficznego stylu rozmowy i nawiązywania kontaktów? W firmach wyjścia na faja to też pewnie rodzaj resetu, na który jest przyzwolenie. Bardziej niż na szybką drzemkę albo wyskoczenie na miasto, żeby coś załatwić. A może trzymanie czegoś w ręku i cały ten rytuał jest po prostu przyjemny?
Wiem od palących znajomych, że ich zdaniem papieros socjalizuje. Świadomie z tego korzystają. Koleżanki proszą o ogień facetów, którzy je zainteresują, zaczyna się rozmowa. Mężczyźni na to czekają. Bo przecież „wypada” pogadać. Może dołączy się ktoś jeszcze ciekawszy? Nawet ja, osoba tylko towarzysząca, mam sporo dobrych znajomych poznanych przy takich okazjach. Słyszałam o kilku posadach załatwionych na papierosie. Po co z tego rezygnować?
Od początku byłam przeciwniczką ustawy zakazującej palenia w miejscach publicznych (zabawne, że zwykle najbardziej chwalą ją palacze). Teraz, po chwilowej euforii, że ciuchy przestały mi śmierdzieć i mam mniejszego kaca, przypomniałam sobie, dlaczego. Bo dzieli ludzi na dwie grupy i nie chcę być w tej mniej aktywnej. Małostkowy snobizm? Mam nadzieję, że raczej zwykła ciekawość.