
Czytelnik uważniej śledzący mój blog, zauważył zapewne, iż nie jestem entuzjastą imprez o masowej skali rażenia organizowanych w czasach kryzysu. Ale nie jestem również fundamentalistą (cokolwiek miałoby to znaczyć). Wskutek zbiegu okoliczności obejrzałem wczorajszy mecz i niech mnie licho porwie, Szczuka miała rację, to jednak monument!
REKLAMA
Flagę dostaliśmy w prezencie, a na samochodzie chciał ją powiesić mój syn. Tak to w ciągu kilku godzin stałem się grillowym patriotą. Oto ona – biało-czerwona w całej okazałości. Dobrze, że nie daliśmy się ograć…
PS Jak to zgrabnie ujął mój przyjaciel - apokalipsa apokalipsą, ale zaraz zaczyna się druga połowa.
