Zmienianie przepisów prawnych przy lada okazji jest jedną z najgorszych rzeczy, jaką nieustannie wyrządza się prawu. Miast zastanowić się nad tym, jak funkcjonuje prawo istniejące i jak korzystają z niego sędziowie, podkręca się legislacyjną sprężynę, wpisując do kodeksów kolejne kazuistyczne absurdy. I tak niewielka wysokość grzywien dla zadymiarzy atakujących rosyjskich kibiców już dziś jest przyczynkiem do (dalszego) zaostrzania kar. Przyjrzymy się zatem jednej z nich - karze grzywny.
REKLAMA
Obowiązujący Kodeks karny daje sędziemu niezwykle szerokie możliwości zarówno co do rodzaju orzekanej kary, jak i jej rozmiaru. Sędzia ma z czego wybierać: kara pozbawienia wolności, ograniczenia wolności, grzywna, cała pula środków karnych oraz różnego rodzaju obowiązków, które może nałożyć na skazanego w razie warunkowego zawieszania wykonania kary. Karę grzywny, na której się koncentrujemy, sąd może orzec w wysokości (co do zasady) od 100 zł do 1 080 000 zł i w wielu przypadkach kara ta, we właściwie określonej wysokości, byłaby zadowalająca zarówno ze względu na oddziaływanie na skazanego, jak i zwykłe ludzkie poczucie sprawiedliwości.
Z kary tej nie korzysta się głównie z tego powodu, że ten sam Kodeks karny przewiduje, iż „grzywny nie orzeka się, jeżeli dochody sprawcy, jego stosunki majątkowe lub możliwości zarobkowe uzasadniają przekonanie, że sprawca grzywny nie uiści i nie będzie jej można ściągnąć w drodze egzekucji”. Z uwagi na fakt, iż wielu Polaków pracuje na czarno (a najczęściej częściowo na czarno), przy stosunkowo wysokich dochodach sąd karny nie orzeknie wobec nich kary grzywny, ponieważ oficjalnie ludzie ci nic nie mają i egzekucja będzie nieskuteczna.
Co ciekawe, już na gruncie prawa cywilnego, a w szczególności rodzinnego, zasada ta nie obowiązuje, bo sąd cywilny orzekając o wysokości alimentów patrzy na realne możliwości zarobkowe zobowiązanego (i słusznie!). Pytanie – dlaczego tej zasady nie można stosować na gruncie prawa karnego.
Kary oczywiście można zaostrzać w nieskończoność (nawet po śmierci skazańca można twórczo wykorzystywać jego szczątki, z czym mieliśmy do czynienia w przeszłości), można również tworzyć nowe, nośne politycznie i społecznie konstrukcje (jak np. „przestępstwo z nienawiści”), nie oglądając się na to, co rzeczywiście dzieje się z prawem i społeczeństwem, któremu ma ono służyć. Praktyk będzie łapał się za głowę, polityk zacierał ręce. Każda zadyma na ulicy to przecież pole do popisu, i - coraz częściej - punkt wyjścia do ograniczania swobód obywatelskich!
