List otwarty do JM Rektora Uniwersytetu Warszawskiego
REKLAMA
Magnificencjo!
Zdaję sobie sprawę ze swojej zuchwałości. Ja, skromny współpracownik Pańskiej Uczelni, której w dodatku zwykły magister – absolwent, a nie choćby doktor, ośmielam się zawracać głowę błahostką. Pyłkiem niemal pośród mnogości Pana zadań i obowiązków.
To znaczy, ten drobiazg nie jest wcale mały, bo liczy sobie około 50 metrów długości i dwa metry wysokości i świeci w kolorach niebiesko-sino-trupim. Ale naprawdę mocno. W dodatku świeci od roku prosto w oczy moje i mojej żony Małgorzaty, która co prawda nie jest absolwentką akurat naszego Uniwersytetu, ale podobnie jak ja za sprawą tego neonu cierpi na bezsenność.
Ten napis długi jak tasiemiec i dumny jak paw to: WYDZIAŁ CHEMII UNIWERSYTETU WARSZAWSKIEGO. I jak słusznie należy przypuszczać, mieści się na budynku wspomnianego wydziału, którego chwałę na fioletowo-blue głosi co noc. Tyle, że głosi tę chwałę wyłącznie mnie i mojej żonie prosto w oczy. Tak się bowiem składa, że dla osób postronnych nawet z pobliskich ulic jest niewidoczny, bo ulokowany na dachu. Trzeba mocno zadzierać głowę, żeby domyśleć się o co chodzi, czy to ozdoba wigilijna, czy reklama wyrobów toaletowych. Natomiast my, mieszkańcy V piętra budynku po drugiej stronie ulicy Wawelskiej widzimy i podziwiamy go aż za dobrze, gdyż nie pozwala spać już drugi rok.
Wiem, drogi Rektorze, że dla naszej wspaniałej i znanej w świecie uczelni te kilkaset tysięcy wydane na fioletowy neon, to drobiazg nie wart uwagi. Pikuś po prostu. Rozumiem rolę i rangę promocji i marketingu, zwłaszcza wśród mieszkańców Ochoty od pokoleń zakochanych w chemii. Domyślam się, że od czasu uroczystego włączenia neonu tłumy maturzystów nie marzą o niczym innym niż sforsowaniu bram wydziału. Gorzej ze mną i moją żoną Małgorzatą, a także sąsiadami z V piętra naszej kamienicy, gdyż śpimy tylko w dzień, gdy neon na parę godzin wygasa.
W te bezsenne noce zastanawiam się, czy to może jest kara Boża? Bo powiem szczerze, chemia nie była w liceum moją najsilniejszą stroną. Los zadrwił więc okrutnie ze mnie i w podeszłym wieku przymusza do obcowania z tym, nie wątpię fantastycznym, przedmiotem przez całą bezsenna noc. Panie Rektorze, mój chlebodawco! Ośmielam się zaproponować takie oto rozwiązanie: niech neon świeci w Święta Państwowe, a nawet Kościelne, w pozostałe dni roku zaoszczędzoną energię przekażmy na badania naukowe prowadzone na tym słynnym Wydziale, a nuż uda się nam wspólnie wyedukować kolejną Marię Skłodowską?
Z wyrazami najwyższego szacunku,
Andrzej Person
