Blog o kulisach wielkiego i małego sportu, ale nie tylko...
Upadek komunizmu dawał nadzieję i szansę na zniesienie wiz do USA. Minęło dwadzieścia kilka lat i Pułaski oraz Kościuszko gdyby dzisiaj z wielkiej potrzeby serca, jak 200 lat temu, chcieli pomagać młodej demokracji amerykańskiej musieliby zapłacić za wniosek wizowy i czekać z drżeniem serca na pozytywną, albo nie, odpowiedź…
Wszyscy kolejni demokratyczni premierzy, ministrowie, prezydenci mówią, że to wstyd, że trzeba z tym skończyć i… na tym sprawa się kończy. Kilkanaście już chyba razy przeganiany w skarpetkach przed marsowym obliczem urzędnika imigracyjnego na lotniskach w Miami, Nowym Jorku, Chicago i Atlanty odczuwałem ten sam - delikatnie mówiąc - dyskomfort i zastanawiałem się, jak długo jeszcze?
Od kilku lat rozkwita nadzieja. Prezes Fundacji Kościuszkowskiej Amerykanin z polskim sercem Alex Storożyński wziął sprawy w swoje ręce. Ten znakomity dziennikarz, laureat nagrody Pulitzera, dał się poznać jako skuteczny wojownik z określeniem Polskie Obozy Koncentracyjne. To on ściga w amerykańskich mediach ten paskudny dla nas zwrot i zebrał kilkaset tysięcy podpisów przeciw temu haniebnemu kłamstwu.
Teraz coraz skuteczniej naciska amerykańskich Senatorów i Kongresmenów, żeby wreszcie Polskę objął program bezwizowy. Przypomina Obamie, że obiecywał Polakom w Chicago jeszcze jako Senator zniesienie wiz. Później mówił to samo jako kandydat na Prezydenta. No i jest jak było… Teraz znów w USA wybory, ale już mało kto wierzy w obietnice wyborcze. Jest na szczęście wyrzut amerykańskiego sumienia - Alex Storożyński. Wierzę, że on wygra ten bój. No bo jeśli nie teraz, to kiedy, jeśli nie Alex, to kto…?
PS. Zapowiadałem relację z Augusta National, czyli najważniejszego turnieju golfowego roku, bo na transmisję telewizyjną nie trzeba wizy do Georgii. Pierwszy dzień nie potwierdził powrotu Tigera Woodsa do elitarnego świata największych gwiazd sportu. Młodziutki Rory Mcllroy, którego lubimy nie tylko z powodu narzeczeństwa z naszą Karoliną Woźniacką też nie błyszczy. No ale przed nami jeszcze trzy dni, a w golfie jak w życiu, nie ważne jak się zaczyna, ale ważne jak prawdziwy… Tygrys kończy.