Trwam w najbardziej upokarzającym położeniu: sprzymierzeńca władzy, która ma mnie w d...
Czekam na to, co powie prezydent Bronisław Komorowski najbardziej lekceważonej od lat warstwie społeczeństwa, czyli inteligencji. Co ma jej do zaproponowania? Czy w ogóle coś ma?
Bez klarownej propozycji dla polskiej inteligencji, bez powiedzenia, jak wyglądać ma pomoc rządzących dla polskiej kultury, edukacji, nauki, bez wyraźnych gwarancji, że już nigdy więcej inteligentów nie będzie się traktować jak frajerów, nad którymi nie warto się pochylać, bo i tak ma się ich po swojej stronie, bez tego wszystkiego - mówię to tak prosto, że prościej się już nie da - NIE PÓJDĘ GŁOSOWAĆ NA PREZYDENTA KOMOROWSKIEGO NAWET W DRUGIEJ TURZE! Po prostu - podobnie jak w turze pierwszej - zostanę w domu z rodziną.
Wiem, że sytuacja jest dramatyczna, bo bliski jest moment, kiedy do władzy mogą dojść w Polsce ludzie, którym ufać nie można. Którzy są żądni władzy i odwetu. Których kompetencje intelektualne i moralne do sprawowania władzy zdają się być wątpliwe. Ale kiedy już tak się stanie, będę mógł przynajmniej jawnie i z podniesionym czołem im się przeciwstawiać. Teraz trwam w najbardziej upokarzającym położeniu: sprzymierzeńca władzy, która ma mnie w dupie.
Panie prezydencie, ma Pan jeszcze kilka dni, by mnie do siebie przekonać.
Jeszcze raz napiszę, ale wyraźnie: NIE POWIEDZIAŁEM, ŻE NIE ZAGŁOSUJĘ BEZWARUNKOWO NA PREZYDENTA KOMOROWSKIEGO. POWIEDZIAŁEM, ŻE NIE ZAGŁOSUJĘ, JEŚLI W CIĄGU TYCH KILKU DNI, KTÓRE ZOSTAŁY DO DRUGIEJ TURY, PREZYDENT KOMOROWSKI NIE ZWRÓCI SIĘ ZE SWOIM PROGRAMEM WYBORCZYM DO INTELIGENCJI. To ja - rozumiany jako setki tysięcy ludzi, którzy nie głosowali, choć daleko im do Dudy - jestem mu teraz potrzebny. Prezydent Komorowski - obojętny na moje istnienie i go nie zauważający - już mi potrzebny nie jest.