„W konsekwencji zamachów terrorystycznych w Paryżu” i za zgodą Bundestagu Niemcy aktywnie przystąpiły w minioną środę do wojny w Syrii. Ich udział zaczął się od 5-godzinnego tankowania z powietrza maszyn koalicjanta, bombardujących cele „milicji IS”... I choć żarty się skończyły, ten wyjątkowy moment przechodzi w Polsce bez wielkiego echa. Polacy zajmowani są bardziej wytworzoną atmosferą wzajemnej nagonki na samych siebie, obrzucaniem się winami oraz dyskusjami o Trybunale i terrorystycznemu pochodzeniu uchodźców; w najlepszym wypadku zajęci są świętami.

REKLAMA
Airbush Bundeswehry (typ A310) już w syryjskiej przestrzeni powietrznej koalicjantów: Francji, USA, Arabii i Wielkiej Brytanii. Zasilając szeregi koalicji dołączył on w eskorcie dwóch myśliwców „Tornado” do stacjonującego już w tym obszarze niemieckiego okrętu wojennego, zabezpieczającego francuski lotniskowiec „Charles de Gaulle”. W styczniu 2016 r. siły niemieckiej Bundeswehry uzupełnione będą o kolejne 4 myśliwce i 1200 żołnierzy.
Mandat na działania wojenne 60-letnia Bundeswehra otrzymała od Bundestagu po raz trzeci - po Kosowie w 1999 r. i Afganistanie w 2011 r. I choć żarty się skończyły, ten wyjątkowy moment przechodzi w Polsce bez wielkiego echa. Polacy zajmowani są bardziej wytworzoną atmosferą wzajemnej nagonki na samych siebie, obrzucaniem się winami oraz dyskusjami o Trybunale i terrorystycznemu pochodzeniu uchodźców; w najlepszym wypadku zajęci są świętami.
Nieco bokiem przechodzi zarazem oburzenie Europy Zachodniej w kwestii upartego sprzeciwu nowych władz polskich w temacie przyjmowania uchodźców w systemie klucza rozdzielczego, jaki ustalono wobec 160 tys. osób, w większości przebywających już od dłuższego czasu w Grecji, Turcji i we Włoszech. Niestety tak rząd Beaty Szydło, jak i opozycja wydają się być najbardziej zajęci sobą. Dowiadujemy się o zawieszaniu dotychczasowych umów, stawianiu nowych polskich warunków, o teczkach, hakach, nocnych czystkach... Nie widać natomiast zmagań, aby solidarnie dołączyć się do prac Europy, związanych z okiełznaniem problemu wciąż płynącej fali uchodźców. To wszystko odbywa się w sytuacji, gdzie Niemcy przed dwoma dniami oficjalnie zarejestrowały milionowego uciekiniera z regionów obecnego kryzysu, głównie z Bliskiego Wschodu i Afryki, a tylko minionej nocy na granicy Niemiec zarejestrowano 4000 uchodźców...
Szczególnym polskim zarzutem wobec Niemiec, jak widzę w polskich mediach, jest rzekoma naiwność kanclerz Angeli Merkel, która przed uciekinierami ot tak, „po chrześcijańsku”, otworzyła drzwi zarządzanego przez siebie państwa. Sąsiad ma więc problem, co Polaka tradycyjnie niezmiernie cieszy, a szczególnie widać to w komentarzach pod publikacjami w temacie. Liczne wyzwiska, nieustające wypominanie przeszłości, narodowa radość i wielkie, polskie „Hu-r-rr-aa” w temacie, że „Niemcom zaraz Islamiści zaczną podżynać gardła.” Przeraża mnie to jeszcze bardziej, niż pojawiająca się wizja zamkniętej granicy na Odrze i Nysie, gdzie rygorystyczne kontrole i już uzbrojone niemieckie wojsko nie tylko utrudnią wjazd Polaków do Niemiec, ale przeniosą marzenie o otwartych granicach w sfery... straconych marzeń.
Ogólnie nie wiem, czy w Polsce ktoś jeszcze interesuje się losem jej Rodu? Bo obecna heca i kłótnie, choć dla wmanewrowanych mogą wydawać się „konieczne dla Narodu”, sam Ród wpychają jednak nieuchronnie w strefę władania Władimira Putina, a konsekwencją takiego napuszonego upierania się, że „Polska ma rację”, może być przebudzenie się („normalnego Polaka”) z przysłowiową ręką w nocniku.
Miliony ludzi z różnych części świata, bez względu na polskiego focha i na to, kto temu wszystkiemu jest winny, będą nadal napływały do Europy nie bacząc na odcinane im szlaki. Dotrą też do Polski, która tak gościnna, solidarna, otwarta i chrześcijańska nie będzie im miała nic do zaoferowania, oprócz rosnącej nienawiści nie tylko do Niemców (choć II WŚ coraz dalej), ale w ogóle do obcych?
Czy to właśnie nie takie kraje, jak Polska, kraj uciemiężonych, uciekinierów, wygnańców i emigrantów różnej maści, również tych ekonomicznych, nie powinny świecić przykładem i wizjonerstwem? Obecni uciekinierzy z Bliskiego Wschodu i Afryki to nie tylko terroryści, ich narybek i „koń trojański”. To pomiędzy nimi też masy bogu ducha winnych, bogobojnych ludzi, którymi rządzi tak znany naszemu Rodowi los emigranta. To właśnie od tego, na ile otworzymy przed nimi nasze serca i pomożemy żyć, zależeć będzie los Europy, a i świata tym samym.
Zamiast poselskich pyskówek i wstydliwych dla polskich „elit” scen z trybuny sejmowej wolałbym wiedzieć, że ktoś pracuje nad programami dla uchodźców, żeby nam się niebawem ludziska nie pozabijali. Zamiast odwracania się plecami do Europy, wolałbym współpracę z nią nie tylko w kwestii rozlokowania uchodźców na innych obszarach, niż Niemcy (bo nie da się tego ukniknąć, co rzecz jasna i też domagalibyśmy się rozlokowania, gdyby wylądowali na polskiej ziemi), ale też w aktywnej organizacji odpowiednich programów rekrutacyjno-edukacyjnych. Bo na razie, to do Polski uciekinierzy nie chcą jechać, choć ja całe życie słyszę, że Polacy są gościnni. Że to ich chluba narodowa.
Tylko, na Boga! Proszę nie tworzyć z uchodźców legionów zbrojnych, jak już proponował min. spraw zagranicznych, pan Waszczykowski, a werbować tych, którzy będą chcieli się uczyć konkretnego fachu, objąć odpowiednią pozycję, etc., by kiedyś - za skromną ale godną pensję z budżetu Unii - wspierać swój rodzinny kraj w odbudowie: przy melioracji, elektryfikacji, cyfryzacji, gastronomii, etc. Wojsko już tam jest i będzie go tam, jak uciekinierów tutaj, coraz więcej.