Za miesiąc wybieram się z dzieckiem na zagraniczne wczasy. Powinnam wziąć ze sobą europejską kartę ubezpieczenia zdrowotnego. Taką kartę trzeba załatwić w bytomskim oddziale NFZ. Kiedy wchodzę do holu widzę ludzi tłum. Biorę karnie numerek. Widzę, że na sali jestem jedyną osobą z dzieckiem. W nadziei, że może uda mi się załatwić sprawę bez kolejki wchodzę do biura obsługi. Grzecznie (ci co mnie znają wiedzą, że jestem uprzejmą osobą) pytam pana urzędnika czy mógłby mnie obsłużyć bez kolejki bo jestem z dzieckiem. Na rękach trzymam niemowlaka. Pan spogląda na mnie pogardliwie i mówi, że mam poczekać jak wszyscy. Przede mną w kolejce są 54 osoby. Rezygnuję życząc mu w myślach pypcia na języku.
Wracam do Tarnowskich Gór. Idę do urzędu po dowód osobisty dla syna. Jestem druga w kolejce i miły pan przede mną przepuszcza mnie do biura. W autobusie miła pani proponuje mi miejsce.
Robi mi się dobrze. Będę zaprawiać ogórki.