www.JestesOK.pl

Czy dopiero bycie spełnionym singlem sprawia, że lepiej siebie znamy i bardziej szanujemy swoje potrzeby?

REKLAMA
Ponad pół roku temu napisałam pierwszy dość osobisty wpis o życiu w pojedynkę, o lękach i wyzwaniach przed jakimi stanęłam. Ten również będzie osobisty, choć w bardziej ukryty sposób. Zaczynamy.
„Strach ma wielkie oczy”
To czego się boimy, jest zwykle negatywnie wyolbrzymione przez nas samych. Obawiamy się nieznanego, czyli czegoś, czego nie przeżyliśmy i nie wiemy co nas może czekać. Jako ciekawostkę dodam, że jest to naturalna reakcja organizmu. Jak mózg jeszcze nie doświadczył danej sytuacji, to nie wie czego się spodziewać, więc wytwarza dodatkowy kortyzol, czyli hormon stresu, by chronić organizm przed niebezpieczeństwem, wyostrzając jego zmysły, by szukać jeszcze dokładniej zagrożeń. Najczęściej najbardziej boimy się przyszłości, czyli tego czego jeszcze nie doświadczyliśmy. Jeśli mamy negatywne skojarzenia z tym tematem, strach jest jeszcze większy. Tak też było w moim przypadku o czym piszę w części 1.
Muszę przyznać, że polubiłam życie singla. Wcale, a wcale nie czuję się samotna i nie dlatego, że jestem otoczona przez ludzi, ale dlatego, że w swoim towarzystwie czuję się dobrze. Polubiłam momenty w których jestem sama w domu. Może też dlatego, że mieszkając w centrum dużego miasta, z grupą ekstrawertycznych znajomych i chęcią poznawania nowych ludzi, trudno o takie momenty.
Jest naprawdę ogrom możliwości i rzeczy, które można robić samemu. Ja zapisałam się do amatorskiego teatru dla dorosłych i na zakończenie semestru wystawiliśmy sztukę, którą sami wymyśliliśmy i zagraliśmy. Było trochę stresu, wyzwań ale i było bardzo śmiesznie zarazem. Był to mój sposób na oderwanie się od rzeczywistości. Genialne doświadczenie, poznałam świetnych ludzi, a z niektórymi z nich koleguję się do tej pory. Oprócz tego chodziłam dość regularnie na spotkania językowe, które także urozmaicały czas wolny. Zwłaszcza, iż lubię ludzi i ich historie, a tam każdy ma okazję poznać ciekawe osobowości z wielu zakątków świata. Szczerze polecam wychodzenie z domu, pokonywanie własnych barier przy wchodzeniu w nowe środowisko. Najtrudniejszy jest pierwszy raz, później idzie z górki. Możliwości jest wiele, można równie dobrze zapisać się na kurs fotografii, malarstwa, garncarstwa, tańca, dopisać się do grup wędrujących po górach, jeżdżący rowerami, czy inne. Jest tego mnóstwo, wystarczy trochę chęci i odwagi. Polecam!
Nie chcę aby ten artykuł wyglądał tak, jakby wszystko cały czas układało się pięknie. Bo tak nie było! By zagłuszać ciszę czy samotne chwile, spotykałam się często ze znajomymi, mimo iż w głębi wiedziałam, że to ucieczka od siebie. Przyszedł i na mnie taki moment, kiedy stwierdziłam, że wolę zostać w domku, nigdzie nie wychodzić i pobyć sama ze sobą. I to był ten przełom.
Życie singla jest też znacznie droższe, niż życie w parze, kiedy tylko na Twoje barki spada płacenie za cały kredyt za mieszkanie, nie dzielisz się z nikim rachunkami, także tymi za samochód, czy zwyczajnie nie masz przy sobie tzw. macho, który ogarnie to wszystko i jeszcze naprawi usterki, by jego ukochana czuła się wyjątkowa i ważna, a on męski :-). Dopiero, gdy to tracisz doceniasz te rzeczy, które ja wcześniej traktowałam jako normę, mimo iż z natury jestem osobą dość zaradną i samodzielną to do feministki trochę mi brakuje.
Przeżyłam też złamane serce, posklejałam je i mam wrażenie, że jest nawet nie tyle co mocniejsze a mądrzejsze! Raz na zawsze wbiłam sobie do głowy sentencję:
Jeśli kochasz kogoś bardziej niż on na to zasługuje, to wcześniej czy później zostaniesz skrzywdzony bardziej niż na to zasłużyłeś.
Więc skończyłam dogadywać się z tak zwanymi bad_boysami, koniec z obniżaniem standardów, z przesadnym ryzykowaniem i nadziejami na lepsze.
Posiadając doświadczenia dobre i złe, określiłam, co najbardziej cenię w mężczyznach i w jakich proporcjach. Czasem są to skrajne cechy, ale teraz potrafię je dużo lepiej wyważyć. Te skrajne połączenia swoją drogą są ciekawym tematem, ponoć mężczyźni uwielbiają kobiety romantyczne, skromne na zewnątrz, a gorące i dzikie w sypialni. Połączenie siły z czymś łagodnym, może być bardzo przyciągające np. mądra niezależna kobieta, dbająca o ciepło domowe. Czy mężczyzna który potrafi połączyć ze sobą szaleństwo z odpowiedzialnością. Poznałam nawet dwóch takich, co naprawdę to potrafią, podejrzewam, że jest ich więcej.
Do zestawu przyda się parę innych cech, że śmieszą Cię żarty partnera, to że jesteś lepszą wersją siebie przy drugiej osobie. Generalnie chcesz być z tym kimś i czujecie się dla siebie wzajemnie ważni, wyjątkowi, zainspirowani. Nikt celowo nie obniża drugiej osobie wewnętrznej samooceny czy energii, tylko ją podnosi. Oczywiście w każdym związku zdarzają się trudne sytuacje, jak rutyna, wady i kłótnie. Łatwo być z kimś gdy wszystko układa się dobrze, trudniej gdy jest źle. Sposób w jaki radzimy sobie z trudnymi sytuacjami jest, według mnie, najbardziej istotny. Może on przybliżyć nas do drugiej osoby albo oddalić. Tu bardzo ważna jest komunikacja, pewnie znacie osoby co w sytuacjach konfliktowych wyolbrzymiają problem, obwiniają innych wywołują kolejne ogniska zapalne. Zamiast dążyć do ugaszenia pożaru, czyli rozwiązania tej jednej konkretnej sprawy i prewencji by niszczący płomień się znowu nie pojawił z tych samych przyczyn.
W końcu związek to jeden zespół, co gra do tej samej bramki, a nie do dwóch osobnych. Czyli ma ten sam główny cel. Celem może być satysfakcjonujący związek, który również może się zmagać z kłótniami, negatywnymi przekonaniami czy humorami. Oczywiście do tego potrzebna jest dojrzałość emocjonalna. Warto pamiętać, obojętnie czy jesteś singlem czy w związku ‘kochać’ to czasownik czyli robić coś. Jeżeli jesteś sam to przynajmniej bądź życzliwy sam dla siebie.
Przebywając sama ze sobą, ugruntowałam swoją wiedzę o własnych potrzebach, mogłam sprawdzić jak sobie radzę sama w różnych sytuacjach, bez nikogo innego. Uspokoiło mnie to wewnętrznie i z pełną odpowiedzialnością, wiem że mogę sobie zaufać i powiedzieć ‘będzie wszystko dobrze, raz lepiej raz gorzej, ale sobie poradzisz, bo kochasz życie, ludzi i jesteś tego warta’ . Czyli to czego ma nas nauczyć proces autonomii, że nie potrzebujemy od kogoś innego usłyszeć zapewnień, tylko sami bierzemy na siebie odpowiedzialność za swoje życie i to jak ono wygląda, a to już ogromna różnica.
Każdy z nas ma mocne i słabe strony i czasem te słabe strony kładą wielki cień na te mocne, sprawiając, że są mniej widoczne. Tak samo jest z cierpieniem czy ze strachem, on kładzie cień na naszą wiarę w siebie, czy w innych. I właśnie z tym cieniem warto się zmierzyć. W moim przypadku to było zmierzenie się z własnymi obawami dotyczącymi zamieszkania samej, gdyż miałam przekonanie, że tu czeka mnie już tylko depresja i życie w samotności… Co w moim przypadku okazało się nieprawdziwe, dlatego, że szukałam sposobów by sobie w tym pomóc.
To nie znaczy, że chcę do końca życia mieszkać sama, otaczając się tylko znajomymi i pracą, którą uwielbiam.
Warto dodać, że osoby bez procesu autonomii (czyli życia niezależnego od innych) popadają bardzo często w toksyczne związki. Związki, które są po coś. Gdzie przykładowo poczucie szczęścia jest zależne od drugiej osoby. Gdzie jest głębokie przekonanie, że bez drugiej osoby sobie nie poradzę, nie będę silna(y). Co jest tylko projekcją wynikającą ze strachu i niepewności, które jeszcze bardziej przywiązują nas do tego związku. Później, jakoś tak, się okazuje, że ta druga połowa zaczyna nas rozczarowywać, że nie pasuje, że miała być inna, ale i tak z nią jesteśmy ...
To może jest nie do uwierzenia, ale dopiero proces autonomii pozwala odkryć siebie i swoje potrzeby. Dopiero wtedy wiemy bardziej niż wcześniej co cenimy, co nas pobudza, dodaje energii, jakie są nasze cechy. To właśnie bycie spełnionym singlem sprawia, że lepiej siebie znamy i bardziej szanujemy swoje potrzeby. Asertywność zaś sprawia, że umiemy o nie dbać i dajemy też przestrzeń innym do ich potrzeb.
Zwłaszcza iż cechy (dobre i złe), nasze nastroje przerabiamy sami ze sobą. Czyli nie z drugą połową np. wyładowując się na niej, czy oczekując pocieszenia, rozwiązania czy innych. Zostajemy sami z własnymi myślami, uczuciami i szukamy rozwiązań, dla lepszego życia samemu ze sobą. Jak już umiesz radzić sobie z własnymi problemami, uczuciami, to nie przerzucasz tego na innych, nie odgrywasz roli ofiary, ratownika czy kata, tylko wchodzisz w związek z mniejszą walizką obciążeń.
Dopiero tak uposażeni możemy wejść w związek, który ma duże szanse na życie długie i szczęśliwe. Bo szanujemy siebie, nasze (wspólne) cele i pragnienia, dobieramy sobie kogoś kto patrzy się w podobnym kierunku. Proszę pamiętać, że to podobieństwa się przyciągają i one mają największą szansę na przetrwanie. Należałoby się pozbyć złudzeń typu: zmieni się, zrobi to dla mnie…
Jeśli nie umiesz kochać samego siebie, to jak masz dzielić tę miłość z kimś innym? Jeśli nie jesteś sam dla siebie życzliwy, to jak masz być prawdziwie życzliwy dla innych? Jeżeli nie znasz swoich granic, to jak dla innych masz być asertywny?
Najlepszym sposobem, by być szczęśliwym z kimś, jest być szczęśliwym także w pojedynkę. Dzięki temu bycie z kimś stanie się kwestią wyboru a nie koniecznością.
Obojętnie na jakim etapie jesteś, warto zająć się swoim życiem, przerobić pare rzeczy, nabrać umiejętności, zmniejszyć cienie słabych stron i dać więcej światła tym mocnym. Przetasować talię kart i być gotowym do nowego rozdania, które może być pełne niespodzianek, na które Ty teraz będziesz bardziej przygotowany bo masz doświadczenie i dojrzałość emocjonalną.
Anna Drabek
www.JestesOK.pl i www.BiznesCoach.pl
logo
JestesOK.pl