Znacie wierszyk zaczynający się zdaniem “Rózeczką Duch Święty dziateczki bić radzi”? Redakcja “Gościa Niedzielnego” najwidoczniej za bardzo wzięła go sobie do serca i broni dopiero co wycofanych z rynku książek, które propagują techniki bicia dzieci.
REKLAMA
“Ustawa, która zakazuje dawać dzieciom klapsa skutkuje tym, że nie wolno nawet o tym pisać” - ubolewa autor/ka artykułu na stronie internetowej tygodnika. Chodzi oczywiście o ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która swego czasu wywołała ostry sprzeciw zwolenników stosowania przemocy fizycznej wobec dzieci i ulgę wśród osób popierających wychowanie bez przemocy.
Należąc do tej drugiej grupy rozumiem (lecz nie akceptuję) odruch rodzica, który nie panując nad nerwami daje dziecku klapsa. Osoby, które doświadczyły przemocy fizycznej jako dzieci, mają tendencję do powielania takich zachowań wobec własnego potomstwa. Po to, by przekonać tych ludzi do wychowania bez przemocy są wszystkie te artykuły, programy telewizyjne i kampanie społeczne, które mówią o niszczących psychikę dziecka i więź rodzinną konsekwencjach bicia dzieci.
Książki wycofane po interwencji Rzecznika Praw Dziecka - “Mądra miłość” (sic!) i “Jak trenować dziecko” - nie tylko wspominają o klapsach jako godnej polecenia metodzie wychowawczej. Można tam znaleźć takie perełki (a nawet cały sznur pereł) jak bicie raczkujących dzieci rózgą, czy “trenowanie” (tresowanie?) rózgą wiercących się niemowląt. Starsze dzieci karane rózgą nie mogą płakać, bo wtedy zasługują, zdaniem autorów, na dłuższe bicie, gdyż nie potrafią się kontrolować. Cały ten trening oczywiście służy wychowaniu mądrego dziecka, które posiądzie sztukę samodyscypliny i będzie zwyciężać w dorosłym życiu.
Czy “Rzecznik Praw Dziecka cenzuruje książki”? - pyta dramatycznie redaktor “Gościa Niedzielnego”. W podobnym duchu grzmiał w tej sprawie na Twitterze jeden z konserwatywnych publicystów, który zaapelował, by metody wychowania dzieci zależały wyłącznie od rodziców*. Mam wrażenie, że różnica optyki wynika z tego, że osoby popierające bicie dzieci, nie postrzegają ich jak ludzi, lecz raczej jak swoją własność. Czy uderzył/a/byś rózgą lub dał/a klapsa swojemu rówieśnikowi? Czy skarciłabyś tak staruszkę, która za długo wybiera towar w sklepie? Czy karę fizyczną zastosował/a/byś wobec swojego ojca? A może chciał/a/byś móc poczytać podręcznik o tym, jak to zrobić? Jeśli nie, dlaczego czymś lepszym miałoby być bicie człowieka, który jest dzieckiem?
Nie jestem teolożką, ale jestem przekonana że większość chrześcijanek i chrześcijan uważa, iż Jezus chciał, by dzieci mogły do niego podejść nie dlatego, że pragnął je przełożyć przez kolano i “wytrenować”. Przypominam sobie również, że powiedział “Będziesz miłować bliźniego swego jak siebie samego”. Czy oburzeni wycofaniem instrukcji bicia redaktorzy “Gościa Niedzielnego” sami chcieliby dostawać karne klapsy?
* przełożyłam jego komunikat na wersję - nomen omen - cenzuralną
