Co jest ze mną nie tak? - zapytała przyjaciółka, która od dwóch lat nie może znaleźć pracy. Jest wykształcona, zna języki, ma doświadczenie zdobyte podczas praktyk i staży. Pracodawcy przyjmują ją z otwartymi ramionami pod warunkiem, że nie oczekuje wynagrodzenia (cóż za ekstrawagancki pomysł!). Wątpić zaczyna także kolega, który za 900 zł brutto ciężko pracuje już ponad rok na “etatowej” umowie śmieciowej. Znajoma, matka małego dziecka, powoli traci nadzieję na to, że uda jej się znaleźć zatrudnienie. Wszyscy oni słyszą neoliberalną mantrę, że są całkowicie odpowiedzialni za swoje niepowodzenia na rynku pracy. Problem w tym, że takich “indywidualnych” niepowodzeń są miliony.
Każdy jest kowalem własnego losu. Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Dla chcącego, nic trudnego. Wszystko zależy od ciebie, a jeśli ci nie wychodzi, to znaczy, że robisz coś źle i za mało się starasz. Spójrz, wystarczyło że ta młoda kobieta stanęła na rzęsach i zaklaskała uszami, a potem dostała pracę. Najwidoczniej za mało się starasz. Bądź kreatywna. Uśmiechnij się. Wszystko zależy od ciebie. Weź się do roboty. Sky is the limit.
Koncepcja sprawiedliwego świata jest wyjątkowo szkodliwym społecznie złudzeniem, które redukuje problemy społeczne do domorosłej psychopatologii jednostek. Nie możesz znaleźć pracy? Jesteś głupi lub leniwy, a najpewniej i taki i taki. Padłaś ofiarą przemocy seksualnej? Najwidoczniej jesteś puszczalska i sama tego chciałaś. Pracujesz, ale zarabiasz tak mało, że finansowo ledwo wiążesz koniec z końcem? Skoro się nie zwalniasz, to znaczy, że to ci pasuje. Koncepcja sprawiedliwego świata to naiwna wiara w to, że póki jesteś osobą “normalną” i pracowitą to nic złego ci się nie przytrafi, a ci, którym się przytrafiło, sami na to zasłużyli. Sukces ma zaś być wyłącznie pochodną umiejętności jednostki. Instytucje, procesy i struktury społeczne, to wszystko w optyce sprawiedliwego świata jest nieznaczące, przezroczyste lub wręcz nie istnieje. To wszystko ma być tylko w twojej głowie.
Tymczasem strukturalne ograniczenia na rynku pracy są jak najbardziej realne. Znajoma, matka małego dziecka, już kilkukrotnie odrzucała ofertę bezpłatnej pracy w firmach, które przyjmują stażystów na tydzień lub dwa ciężkiej pracy z założeniem, że później weźmie się kolejne osoby. Ogłoszenia ukazują się cyklicznie, by rotacja “stażystów“ odbywała się płynnie. Przyjaciółka, wykształcona i ze znajomością języków, myślała, że wreszcie coś się ruszy, bo co prawda znalazła tylko staż, ale przynajmniej płatny. Okazało się jednak, że to stażyści mają płacić “pracodawcy” za to, że będą u niego pracować. Kolega z dnia na dzień jest coraz bardziej wściekły. Gdy zapaść finansową wywołuje potrzeba kupienia nowych butów, trudno o optymistyczne podejście do życia.
Inna znajoma postanowiła być kreatywna i wymyśliła sposób na promocję, z którym zwróciła się do upatrzonej firmy. Firma z entuzjazmem podeszła do pomysłu, ale podziękowała za współpracę, bo od teraz będzie to dodatkowy obowiązek już zatrudnionych pracowników działu marketingu.
“Warto, żeby ktoś napisał artykuł o tym, ile trzeba mieć pieniędzy, żeby móc szukać pracy” - powiedziała inna koleżanka, która mieszka pod Warszawą i utrzymuje się razem z partnerem z jednej, skromnej pensji. “Są miesiące, kiedy nie stać nas nawet na drugi bilet okresowy. Zdarza się, że na rozmowy kwalifikacyjne jeżdżę na gapę”.
Inny znajomy nie zna dnia ani godziny, kiedy dostanie pensję. Zazwyczaj dostaje ją z miesięcznym opóźnieniem, ale bywa też tak, że zapłata za jego pracę przychodzi na konto dopiero po 2-3 miesiącach. Ale na jego miejsce będzie wielu chętnych, więc zaciska zęby i planuje emigrację. Jego życie dzieli się na okresy powstawania długów i spłacania długów (gdy akurat dostanie pieniądze od pracodawcy). Niełatwo tym wszystkim żonglować.
“A ty co jeszcze musisz kupić, zanim zdecydujesz się na dziecko?” - pytali autorzy wyjątkowo aroganckiej kampanii społecznej z 2006 r. Strukturalne ograniczenia na rynku pracy utrzymują masę 20- i 30-latków w nieznośnym stanie przedłużonego dzieciństwa. Zależni finansowo od rodziców (o ile mają to szczęście, że rodzice mogą ich wspierać), mogą pobawić się w staże albo praktyki, a inni dorośli, pracodawcy, poudają, że praca na horyzoncie jest całkiem realna, dopóki dziecku nie strzeli do głowy, żeby zechcieć zapłaty. Tak czy inaczej, dziecko jest zachęcane by ciągle się starało, a jeśli mu się nie udaje, to musi się starać bardziej i jeszcze bardziej.
Tak właśnie zaczyna się amerykański serial “Girls” - wieczna stażystka przed 30-tką bierze sprawy w swoje ręce i po miesiącach bezpłatnej pracy prosi “pracodawcę” o zatrudnienie. Ten jednak, w obliczu tak niespotykanego postulatu, z uśmiechem życzy jej wszystkiego dobrego na nowej drodze życia - ale w innej firmie.
Ciekawą analizę strukturalnych ograniczeń w gospodarce i medialnej, neoliberalnej narracji na temat macierzyństwa przedstawiła ostatnio Sarah Kendzior na łamach portalu AlJazeera.com. To, co media lubią ukazywać jako wybór z dziedziny stylu życia - praca zarobkowa vs. opieka nad dziećmi, jazda samochodem vs. jazda rowerem, porody szpitalne vs. porody domowe - te i inne kwestie bardzo często nie są kwestią wyboru, lecz ekonomicznego przymusu. Sytuacja matek na rynku pracy jest zła, ale neoliberalne media przypisują to błędnym wyborom jednostek - począwszy od wyboru niewystarczająco bogatego męża/partnera, po wybór niewłaściwej strategii na rynku pracy. I tu również miliony strukturalnych niepowodzeń ciężko pracujących kobiet są przedstawiane jako smutny rezultat indywidualnych błędów i lenistwa.
Na naszych oczach kończy się model ekonomiczny jaki znamy. Po 24 latach od ostatecznej klęski systemu socjalistycznego, obserwujemy w Polsce upadek systemu neoliberalnego. Nie ma tu łatwych recept, prostych trików i jednej gotowej odpowiedzi. Potrzebna będzie współpraca na poziomie krajowym i międzynarodowym, a nawet międzykontynentalnym, by przeciwdziałać globalnemu kryzysowi i wypracować nowe rozwiązania. Do tego czasu światowi przywódcy i przywódczynie będą coraz mocniej czuć na karku oddech ludzi, którzy tracą cierpliwość i nadzieję na normalne życie, a do tego ciągle słyszą neoliberalne połajanki, że wszystko jest w najlepszym porządku, a problem jest wyłącznie w ich głowie.