W piątek Fundacja Feminoteka wraz z marszałkinią Wandą Nowicką zorganizowały w Sejmie konferencję prasową, na której przedstawiły dowody na skrajną hipokryzję biskupów i księży Kościoła katolickiego. Panowie z jednej strony robią medialną nagonkę na płeć społeczno-kulturową (gender), a z drugiej pełnymi garściami czerpią pieniądze z projektów unijnych z obowiązkową zasadą gender mainstreaming. Sprawą wydatkowania tych środków, w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa, zajmą się właściwe organy państwowe i unijne. Oburzony Piotr Semka zarzuca mi “egazaltwoany atak na polskich biskupów i księży katolickich” (sic!). Domaganie się elementarnej uczciwości i przestrzegania prawa od panów księży i biskupów jest w Polsce doprawdy straszliwym, okrutnym i niesłychanym atakiem.

REKLAMA
Sprawa wykorzystania pieniędzy unijnych przez podmioty katolickie jest naprawdę bardzo prosta i ma dwa podstawowe wymiary: etyczny i prawny.
Wymiar etyczny: jeśli robisz w mediach nagonkę na gender (płeć społeczno-kulturową), to śladowa nawet przyzwoitość nakazałaby powstrzymanie się od brania pieniędzy na projekty unijne, które mają być realizowane zgodnie z zasadą gender mainstreaming i to niezależnie od tego, jak bardzo jesteś zachłanny. Podobnie nie w porządku jest, jeśli prowadzisz w mediach kampanię przeciwko jedzeniu mięsa, a poza światłem reflektorów radośnie konsumujesz golonkę, żeberka i kurczaka. Albo-albo. Na konferencji prasowej w Sejmie wykazałyśmy właśnie perfidię i hipokryzję biskupów oraz księży katolickich, albo raczej kolejny jej wymiar. Po słowach o “lgnących dzieciach” i innych tego typu usprawiedliwieniach gwałtów księży na dzieciach nikt nie powinien mieć już bowiem wątpliwości co do poziomu moralnego hierarchów.
Wymiar prawny: jeśli bierzesz pieniądze na realizowanie projektu z zasadą gender mainstreaming a potem jej nie realizujesz, to znaczy, że doszło do niewłaściwego wydatkowania funduszy unijnych. Jeśli w miejscu pracy pobierasz firmowe pieniądze na kupno komputera do biura, a zamiast tego wydasz środki na cokolwiek innego, to nie dziw się, że będziesz musiał zwrócić pieniądze. Podobnie jeśli Piotr Semka wziąłby pieniądze pisma “Do Rzeczy” i - zamiast na cele redakcyjne wydał je na prywatną kolację w ekskluzywnej restauracji, to pewnie musiałby je oddać.
Czy w przypadku podmiotów katolickich i związanych z Kościołem katolickim doszło do złamania prawa? Nie wiemy tego, to trzeba sprawdzić. Dlatego sprawą mają się zająć właściwe organa i to nie tylko polskie, ale również unijne. Przecież w Polsce wspierany przez arcybiskupa Michalika ksiądz pedofil z Tylawy został na początku oczyszczony przez prokuratora z zarzutów, bo ten dogodnie zinterpretował obmacywanie dziewczynek jako "bioenergoterapię" (notabene dziś ten prokurator, Stanisław Piotrowicz, jest posłem PiS i służy biskupom w kilku kościelnych zespołach parlamentarnych; ksiądz pedofil został na szczęście w końcu skazany, a arcybiskup Józef “lgnące dzieci” Michalik rzekomo walczy z pedofilią kleru). Zajęcie się sprawą wykorzystania unijnych funduszy również przez organy UE zmniejszy ryzyko, że postępowanie będzie naznaczone klerykalizmem urzędników.
Trudno powiedzieć, dlaczego Piotr Semka uważa poprzedni, beznamiętny wpis informujący o tym, jak Kościół katolicki bierze pieniądze na projekty z zasadą gender mainstreaming, za “egazaltwoany”. Pomijając kwestię pisowni (nie wiadomo czy to błąd ortograficzny czy piętrowa literówka) warto, by publicysta zajrzał do słownika i dowiedział się, że egzaltacja to przesada w okazywaniu uczuć i wyrażaniu myśli (PWN).
Świetnym przykładem egzaltacji jest wezwanie Semki pod adresem hierarchów: “Drodzy księża nie dajcie zaszanatażować. Lepsza chuda wolność niż genderowa niewola”.
Ta “chuda wolność” hierarchów Kościoła katolickiego kosztuje polskie podatniczki i podatników blisko 2 miliardy złotych rocznie. A “genderowa niewola”? Unia Europejska ma takie zasady, że nie przeznacza swoich środków na dyskryminacyjne przedsięwzięcia, wręcz przeciwnie - jej celem jest promowanie równości bez względu na płeć, kolor skóry, orientację, narodowość. Kluby “tylko dla mężczyzn” albo “tylko dla białych” konserwatyści będą musieli finansować sobie sami.