Fot. Anna Myrcha

Po długiej, ciężkiej, ale emocjonującej podróży, wieczorem, dotarliśmy nad jezioro Inle.

REKLAMA
Zatrzymalismy się w małym, miłym hotelu w miasteczku Nyaungshwe.
Od dawna cieszyłam się na tę wycieczkę. Czytałam o Inle i byłam niezwykle ciekawa jak odnajdę tę jedną z największych atrakcji w Birmie.
Jezioro jest malowniczo położone, ma 22 km długości, 11 km w najszerszym miejscu i otoczone jest ze wszystkich stron górami. Jest płytkie i miejscami bardzo błotniste.
Stanowi atrakcję z wielu powodów, jest unikalne pod wieloma względami.
To raj dla botaników, ornitologów. Żyje tam wiele rzadkich gatunków ptaków, można również zaobserwować przepiękną przyrodę.
logo
Fot.1 -Podmokłe łąki, kwiaty, lotosu kwitnące wzdłuż jeziora Inle/Birma Fot.2- bambusowy las rosnący nad jeziorem Inle/Birma Fot. 1/2 - Anna Myrcha

Ale Inle to nie tylko roślinność i ptactwo. Są tam również unikalne świątynie położone tuż przy brzegu, piękne klasztory i to co przyciąga wielu turystów- malownicze wioski usytuowane na palach, na wodzie, w których żyje lud Intha.

Następnego dnia rano z wynajętym przewodnikiem, który przedstawił się nam jako Mr Myo, właścicielem drewnianej łodzi napędzanej nieco głośnym silnikiem, wypłynęliśmy na jezioro. Była 6 rano i panował jeszcze mrok. Jezioro spowijała gęsta mgła, a panujący przenikliwy chłód przeszywał nas na wskroś.
logo
Jezioro Inle spowite mgłą przed świtem. Birma Fot.Anna Myrcha
Inle najpiękniejsze jest właśnie wczesnym rankiem, gdy nad wodą unoszą sie mgły. Horyzont wówczas zanika, a niebo łączy się z gładką taflą wody. Przez mgłę obserwowaliśmy ledwo widoczne sylwetki rybaków, zarysy łodzi, a w oddali majaczące kontury gór.
logo
Rybacy w oparach porannej mgły. Jezioro Inle/ Birma. Fot. Anna Myrcha
Warto wsiąść do łodzi przed świtem (6.30), aby mieć cały ten spektakl wyłącznie dla siebie.
logo
Rybacy na jeziorze Inle/Birma tuzż przed wschodem słońca. Fot. Anna Myrcha
logo
Wschód słońca na jeziorem Inle/Birma Fot. Jakub Myrcha

Płynęlišmy prawie godzinę zanim dotarliśmy kanałem na środek jeziora. Po drodze mijały nas łodzie przewożące różne ładunki, ludzie okutani w szale, płynący do pracy, wieśniacy udający się z towarami na targ. Zobaczyliśmy we mgle pierwsze łodzie rybackie, tak charakterystyczne dla tego jeziora. To słynni, unikalni rybacy wiosłujacy nogą. Do połowów zaś używają charakterystycznych siatek. Płynęli na długich, wąskich drewnianych czułnach. Robiły one wrażenie bardzo niestabilnych, jednak rybacy bardzo sprawnie sobie na nich poczynali.
logo
Łodzie przewożą niekiedy ogromne, ciężkie towary. Jezioro Inle/Birma Fot. Anna Myrcha

Zaczęło powoli wschodzić słońce. Byliśmy juz na środku jeziora, mgły opadły, a nam ukazała się piękna tafla jeziora. Było coraz więcej rybaków. Ruch na jeziorze wzmagał się. Obserwowaliśmy jak wyciągają sieci pełne ryb, jak przepływają wiosłując w swój nietypowy sposób. Wyglądało to niezwykle, wręcz jak spektakl, a nie zwyczajny poranek nad jeziorem Inle.
Gdy słońce zaczęło wychodzić zza gór, widok stał się niesamowity. Słońce ukazywało się bardzo powoli , najpierw delikatnie, potem coraz mocniej oświetlając jezioro.
Rybacy w pierwszych promieniach słońca ...., to był unikalny spektakl. Pewnie nieco kiczowaty, ale mnie całkowicie oczarował. Robiliśmy zdjęcia urzeczeni tym widokiem.
logo
Rybacy o poranku na jeziorze Inle/ Birma Fot. Piotr Myrcha

Powoli płynęliśmy dalej, obserwując toczące się wokół życie. W pewnym momencie, na niemalże samym środku jeziora zobaczylišmy wystawny dom na palach, który z pewnością lata świetności miał już za sobą. Jak wytłumaczył nam Mr Myo, była to opuszczona posiadłość Inleh Bo The. Obecnie ten stary dom służy jedynie jako miejsce odpoczynku rybaków znad jeziora, czy teren zabaw dla dzieci. To bardzo urokliwe i nastrojowe miejsce, przywodzące na myśl zamierzchłe czasy.
Na tle błękitnego nieba, odbijając się w wodzie, robiło duże wrażenie.
logo
Inleh Bo The- opuszczona posiadłość na jeziorze Inle/ Birma. Fot. Anna Myrcha
logo
Mały chłopiec pływający wokół starego domu w styropianowym pudle. Inleh Bo The/Jezioro Inle/Birma Fot. Anna Myrcha

Wszyscy byliśmy pod wrażeniem tego miejsca, ale chyba mi szczególnie przypadło ono do serca. Długo,byłam pod jego urokiem...
Kolejną atrakcją jeziora są pływające plantacje. Uprawia się tu nie tylko warzywa - pomidory, ogórki, ale również kwiaty, które każdego ranka, łodziami dostarczane są na targi do przybrzeżnych miejscowości, a następnie już drogą lądową, rozwożone po niemal całym kraju.
Podłoże w pływających ogrodach robione jest ręcznie z wyławianych, butwiejących części roślin i ziemi, ułożonych na bambusowych kratownicach, przytwierdzonych do wysokich tyczek. Dzięki stałemu dostępowi do wody i mocnemu słońcu, plony są obfite przez cały rok, a warzywa wyśmienite, co mieliśmy okazję sprawdzić nie raz.
logo
Plantacje warzywne nad jeziorem Inle/Birma Fot. Anna Myrcha

Jeszcze ciekawsze są wioski wybudowane na wodzie. Stoją na palach i tworzą cały labirynt ulic i uliczek. Toczy się tam normalne, codzienne życie. Kobiety robią w jeziorze pranie, kąpią dzieci, pławią bydło. To normalne widoki.
Ludzie odwiedzają się pływając od domu do domu, drewnianymi, płaskodennymi łodziami. Mają tam pocztę, sklepy, bary, szkołę, przedszkole - wszystkie te budynki oczywiście również są usadowione na palach.
logo
Wioska na palach, jezioro Inle/ Birma Fot. Anna Myrcha
logo
Fot. Anna Myrcha
logo
Fot. Anna Myrcha
logo
Świątynia na wodzie, jezioro Inle/ Birma Fot. Anna Myrcha

Przepływaliśmy przez te malownicze wioski nie mogąc się napatrzeć. Widok był bardzo niecodzienny. Mieliśmy wrażenie, jakby czas cofnął się o kilka stuleci.
Jak dowiedzieliśmy się od Mr Myo, osiedla od jakiegoś czasu są już zelektryfikowane, ale przerwy w dostawach prądu w Birmie to codzienność, szczególnie na prowincji. Więc ludzie mieszkający tu często borykają się z brakiem oświetlenia.
Powoli płynęliśmy przez jezioro rozkoszując się widokami. Co chwila z jednej bądż z drugiej strony jeziora ukazywały się nam stare, drewniane klasztory, małe i większe świątynie buddyjskie malowniczo ukryte za drzewami, stojące niekiedy w płytkiej, błotnistej mazi.
Wokół Inle jest bardzo dużo klasztorów i wiele pięknych, starych stup.
logo
Świątynie buddyjskie, klasztory, stupy znajdują się tuż przy brzegu, po obu stronach jeziora Inle/Birma. Fot. Anna Myrcha

Dość głośny huk silnika przestał niemal zupełnie przeszkadzać, wiatr rozwiewał włosy, słońce mocno przypiekało. Ale wszystkie te drobne niedogodności w pełni rekompensowały nam widoki roztaczające sie wokół. Obserwowaliśmy okolicę, a wspaniałe obrazy, które co chwilę mijaliśmy pozostaną w pamięci na lata.
logo
Fot. Anna Myrcha
Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się, aby zwiedzić kolejną świątynię, obejrzeć stupę, których było naprawdę dużo. Niektóre bardzo zaniedbane, rozsypujące się, zagubione wśród bujnej roślinności, oplecione pnączami. Ale część z nich była odrestaurowana, znalazła swoich prywatnych sponsorów z dalekiego Singapuru, Chin, Tajlandii. Biły po oczach nowością, błyszczały z daleka.
Pomiędzy nimi, wśród zarośli, niejednokrotnie pasły się stada krów. Spacerowali turyści. W niektórych miejscach, które odwiedziliśmy tego dnia, było zupełnie pusto.
Popłynęliśmy daleko na południe, gdzie z rzadka docierają turyści. Byliśmy tylko my i cisza.
logo
Fot. Anna Myrcha

Jednym z miejsc, które zwiedziliśmy było Indein. Położone na uboczu, nad kanałami. Gdy przypłynęliśmy tam, już po południu, wokół nie było nikogo, zwiedzaliśmy to piękne miejsce zupełnie sami.
Indein to zespół ponad 1000 stup. W większości dość zaniedbane, niektóre w stanie ruiny, ale i tu zdarzały się odrestaurowane, lśniące złotem. Za nimi rozpościerał się wspaniały widok na jezioro.
W ciszy, niczym nie zmąconej, słyszeliśmy jedynie dźwięk tysięcy dzwoneczków zawieszonych na szczytach stup. To bajkowe miejsce.
logo
Świątynie w Indein nad jeziorem Inle/Birma. Fot. Anna Myrcha
logo
Kompleks świątynny w Indein nad jeziorem Inle/Birma Fot. Anna Myrcha

Stamtąd, poprzez pola, warzywne plantacje, maleńkie wsie, udaliśmy się do miejsca, gdzie zjedliśmy jeden z najlepszych posiłków w Birmie. Mała knajpka, położona wśród bananowców, na palach, z pięknym widokiem na jezioro. Zaledwie kilka stolików, parę osób i my. Siedzielismy urzeczeni tym miejscem, wspaniałą kuchnią, atmosferą i niezwykle miłymi, pogodnymi ludźmi , którymi bezprzecznie są Birmańczycy. To właśnie tam pokochaliśmy i można powiedzieć wręcz uzależniliśmy się od przepysznych birmańskich sałatek, pomidorowej i awokado, podawanych w specjalnym sosie, z pokruszonymi orzeszkami, sokiem z limonki i kolendrą.
Do tego kieliszek zimnego, orzeźwiającego białego wina z pobliskiej winnicy - Red Mountain Estate. A wine of Myanmar. Zaskakujące przeżycie. Kto mógłby sie spodziewać?
logo
Nasze ulubione sałatki, pomidorowa i awokado. Fot. Anna Myrcha

Ruszyliśmy w dalszą podróż. Nie obyło się bez wizyty w manufakturze, gdzie kobiety przy wielkich, drewnianych krosnach wytwarzały piękne materiały z jedwabiu, bawelny, lotosu.
logo
Fot. Anna Myrcha

Odwiedziliśmy też jeden z tradycyjnych targów. Targ Ywama, uchodził za mocno turystyczne miejsce ( opinia z przewodnika), i obawialiśmy się, ze nie spełni naszych oczekiwań, a okazał się być strzałem w dziesiątkę.
Znaleźliśmy się tam już następnego dnia wczesnym rankiem, tuż po wschodzie słońca. Było jeszcze chłodno. Sprzedawców było już wielu, natomiast kupujących bardzo mało. Stopniowo zaczęli napływać i byli to wyłącznie lokalesi, którzy przybyli na targ po zwykłe zakupy. Kupowali mięso, świeże i suszone ryby, owoce, warzywa, kwiaty. Wszystkiego było pod dostatkiem, wybór był ogromny. Na miejscu, w malutkich punktach gastronomicznych, można było zjeść ciepły posiłek, napić się herbaty, a obok ze straganów kupić oryginalne, piękne pamiątki, biżuterię wyrabianą ręcznie przez tubylców.
Wbrew naszym obawom turystów było bardzo mało, a nieliczni zaczęli napływać dopiero wówczas, gdy my opuszczaliśmy już to klimatyczne miejsce.
Wizyta na malowniczym targu Ywama okazała się być świetnym pomysłem.
logo
Targ Ywama o poranku. Jezioro Inle/Birma . Fot. Anna Myrcha
logo
Mieszkańcy okolicznych wiosek przypływają na targ łodziami, gdzie sprzedają i kupują towary. Targ Ywama, jezioro Inle/Birma. Fot. Anna Myrcha
logo
Kobieta z ludu Intha w typowym dla mieszkanek tego regionu zawoju na głowie. Targ Ywama, jezioro Inle/ Birma Fot. Anna Myrcha
logo
Fot. Anna Myrcha
logo
Targ Ywama. Jezioro Inle/Birma Fot. Anna Myrcha
logo
Sprzedawcy na targu Ywama, nad jeziorem Inle/Birma. Fot. Anna Myrcha
logo
Targ w Ywama. Na pierwszym planie kobieta z charakterystycznie dla Birmanek umalowaną twarzą. Nakładają one substancję o nazwie thanaka, mieszaninę sproszkowanego drewna z wodą, która chroni twarz przed słońcem, ale ma również zdobić. Fot. Anna Myrcha

Pobyt nad jeziorem nie byłby kompletny bez obejrzenia zachodu słońca nad Inle. To również jest spektakl godny polecenia. Słońce, rozrzażone do czerwoności powoli znika za górami. Rybacy również pomału odpływają, a jezioro zaczyna spowijać ciemność. Kolejny dzień nad jeziorem dobiegł końca.
logo
Zachód słońca nad jeziorem Inle/ Birma. Fot. Anna Myrcha

I tak dobiegł końca również nasz pobyt w tym pięknym miejscu.
Czy było warto? Z pewnością! Cały czas jestem pod ogromnym wrażeniem, a widoki znad Inle mam cały czas przed oczami.