Być Czechem, Grekiem, Anglikiem i Polakiem - jednocześnie!
Prawo przewiduje niezawodowe i zawodowe rodziny zastępcze. Do tego pojawiają się pojęcia rodzin pomocowych, pogotowia rodzinnego, pieczy zastępczej w ogólności i opieki specjalistycznej w szczególności. Nie jestem prawnikiem ani społecznikiem, nie są to tematy moich codziennych zainteresowań – ale zabieram głos, bo tu coś śmierdzi.
Zamysł chwalebny – opieka nad dziećmi pozbawionymi z jakichś powodów opieki własnej rodziny, i to opieka w warunkach nieanonimowych, bliższych temu, co te dzieci miałyby prawo mieć we własnej rodzinie. I są pewno takich zastępczych, także zawodowych, wzorowych rodzin, dziesiątki.
Ale jest też "wejście smoka": Polak przebiegły i zaradny (do obrzydliwości).
W Polsce nie jest bogato. W znanej mi okolicy kilka co najmniej domów w jednej wsi żyje z emerytury czy renty babci. "Nie opłaca się" krowa, świnia, mleko, zboże. Nic się "nie opłaca". Ale tam chociaż żyje się tanio. W miastach chyba gorzej, bo ludziom nie starcza na życie. A dziecko w rodzinie zastępczej "się opłaca". Może być ich troje, chyba, że nadzwyczajne przypadki (rodzeństwo, nagła pomoc) i wtedy do należnych miesięcznie 2600 zł premia 20%.
Czytałem reportaże, słuchałem w radiu audycji z głosami ludzi reagujących na to, co się dzieje.
Rodzina zastępcza ma być oceniana, przez wysłanników starosty, opiekę społeczną, czy kogoś tam.
I taka osoba pojawia się z wizytą kontrolną. To jej obowiązek i z niego musi się rozliczyć. Opiekunowie dzieci też mają odpowiednie obowiązki i też, teoretycznie, muszą wykazać się ich wykonaniem. I tu zbieżność interesów. Osoba "kontrolująca" dostaje tę kawę od gosdpodyni, a następnie podpis, że była, sprawdziła. Rodzina zastępcza dostaje od niej podpis, że kontrola była i sprawdziła i wszystko w domu w porządku, itd... Nie twierdzę, że wszyscy i zawsze tak. Ale tak bywa i o tym mówili słuchacze i pisali dziennikarze.
Można trafić na "zaradnych", robiących to tylko dla pieniędzy. A dzieci mogą zaleźć za skórę, szczególnie te, z którymi nie ma prawdziwych więzi. Nerwy, agresja, nieszczęście.
Zawodowa rodzina zastępcza w takim wypadku to haniebny proceder, handel nieszczęściem dzieci, a właściwie - handel dziećmi. System, który to umożliwia jest chory.
Oczywiście wszystko zależy od człowieka. Bo gdyby ludzie, którym powierza się dzieci byli tacy, na jakich wyglądają w kościele – nie byłoby problemu.
Para zwyrodnialców zamordowała dwoje dzieci.
Opieka społeczna nie zauważyła przedtem niczego niepokojącego. To co w ogóle jest w stanie zauważyć!?
Gdyby opieka społeczna była opieką społeczną, a nie nieudolnym odwalaniem zadań i mistyfikacją...