Nie rozumiem, dlaczego jakoś tak wszyscy cicho przyjmujemy zapowiedź podwyższonych rachunków za wywożenie śmieci. Mają być wyższe, bo jak powiedział minister, płacimy nie tylko za samą wywózkę śmieci ale za system segregowania i recyrkulacji. O ile się nie mylę, to śmieci są na całym świecie świetnym interesem, o który biją się biznesmeni i mafie. Na tym się zarabia. Owszem, trzeba zainwestować, ale celem ćwiczenia jest obok ochrony środowiska, zarabianie pieniędzy, i to dużych pieniędzy, na pozyskiwaniu materiałów i surowców. Czyżbyśmy wrócili do realiów komuny, kiedy nic się w gospodarce uspołecznionej "nie opłacało" (bankrutował nawet hazard - patrz historia torów wyścigów konnych)? Bo to wygląda tak, że obywatele mają sfinansować inwestycję ale efekty przejmie już kasa państwowa. Tymczasem wydaje mi się, że jak się buduje jakiś interes, to nieprzyzwoicie jest wyłudzać na to kasę. Przecież to ma zarabiać! Nie ma planów, żeby zarabiać? To sprywatyzować to do końca – zapewniam, że żaden ze startujących do takiego przetargu nie będzie żądał dodatkowych pieniedzy od klientów (podejrzewam, że będzie im nawet proponował jakieś materialne zachęty do starannego segregowania odpadów).