Leżysz przede mną i jesteś piękna. Na samą myśl, że za chwilę znowu będziesz moja, trzęsą mi się lekko ręce, a gdzieś tam w środku, pomiędzy żołądkiem, a sercem odczuwam coś na kształt delikatnego mrowienia, co niewątpliwie świadczy o tym, że jestem podniecony. Nie jest to zwykłe podniecenie, ale to akurat zupełnie mnie nie dziwi, bo i ty nie jesteś przecież pierwsza lepsza.
Zawód- aktor, czasem reżyser, coś tam pisze od czasu do czasu
Mógłbym powiedzieć, że jesteś wręcz wyjątkowa skoro to właśnie ciebie wybrałem spośród tysiąca innych, ale oboje wiemy, że to nieprawda. Nie, nie to, że nie jesteś wyjątkowa. Jesteś i to bardzo. Tylko, że to nie ja ciebie wybrałem, ale ty mnie. To nie mógł być przypadek. Nigdy wcześniej cię nie widziałem. Owszem, słyszałem o tobie dużo dobrych, nawet bardzo dobrych opinii, ale nigdy nie sądziłem, że jesteś, aż tak cudowna. To było kilka lat temu. Upadłaś, a ja odruchowo, można powiedzieć bezwiednie ( a może to było jednak przeznaczenie?) ruszyłem ci na pomoc. Złapałem cię tuż nad ziemią. Jeszcze słyszę oklaski, jakie rozległy się, wokół, kiedy byłaś już bezpieczna w moich rękach.
– Ależ pan ma chwyt – powiedziała z podziwem i dziwnym błyskiem w oku jakaś kobieta. Klient, który cię potrącił stał bezradnie między twoimi koleżankami i nie bardzo wiedział, czy ma dziękować, czy przepraszać.
Jakaś kobieta siedząca przy kasie krzyknęła – No, nareszcie pan wybrał. Już myślałam, że się pan na żadną nie zdecyduje-. Miała rację. Prawdę mówiąc, właśnie wychodziłem. Nie potrafiłem się zdecydować, którą wybrać. Jedna była za chuda, inna za gruba. Jeszcze inna po prostu za ciężka, jak na moje możliwości. Zbyt lekkie, z kolei nigdy mnie nie interesowały. I nagle ty, w sensie dosłownym i w przenośni, „wpadłaś mi w ręce”.
Trzymałem cię kurczowo i zupełnie nie zdawałem sobie sprawy, że oto zmienia się moje życie. Że już na zawsze czas będzie się dzielił na ten przed i ten po poznaniu Ciebie. Miłość od pierwszego wejrzenia? Chyba tak, bo kiedy zrozumiałem w końcu, że właśnie Ciebie było mi brak, kiedy przytuliłem Cię do siebie i poczułem twój niezwykły, trącący intelektualną zmysłowością zapach, gdzie nuta głowy, to wydawałoby się trywialna, ale jakże intrygująca aura drukarskiej farby, gdzie nuta serca brzmiała cudowną melodią języka francuskiego, a baza, to nic innego jak wzajemna słabość do dobrej literatury, wiedziałem, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
To nic, że przede mną miało Cię w swych rękach wielu, wielu innych. To nic, że masz już swoje lata i ząb czasu zostawił na Tobie swoje ślady. To zapewne moja wina. Być może nie zajmowałem się tobą dostatecznie troskliwie. Proszę wybacz mi, że czasem zapominałem o Tobie i brałem sobie inne. Przyznaj jednak, że zawsze do Ciebie wracałem. Tak jak wróciłem teraz, by znowu, a raczej „na nowo” Cię przeczytać.
Kocham Cię „Madame” Antoniego Libery, moja ulubiona książko.