
Reklama.
Oglądałem wczoraj zażarty „wyścig” dwóch mężczyzn w programie „Tomasz Lis na żywo”. Były emocje, wzajemne przytyki - prawie jak codzienność na polskich drogach. Tymczasem droga to nie jest tor wyścigowy i miejsce na emocje, gdzie możemy pokazać swój wrodzony talent wyścigowy. Przecież każdy Polak to znakomity kierowca, najlepszy…
Jeżdżę zgodnie z przepisami, jednak często wielu kierowców nie wytrzymuje presji takiej jazdy i wykonuje dziwne manewry, dając upust swojemu niezadowoleniu z jazdy „marudera” przed nimi. Czy lubię tak jeździć, czy to jest wygodne? Nie, bardzo nie lubię. Jednak moje lubienie oraz osobiste preferencje nie mają tu nic do rzeczy.
Podobnie jak nie lubią limitu prędkości kierowcy Formuły 1. Oni również mają ograniczenie, które obowiązuje w alei serwisowej podczas wyścigu i treningów (60 i 100 km/h). Trzeba również zwalniać na torze, kiedy sędziowie dają sygnał flagami, bądź pojawi się samochód bezpieczeństwa. Kary za te wykroczenia są bardzo wysokie. Pośrednio mogą kosztować wiele milionów dolarów, utratę szansy na zwycięstwo, zniweczenie rocznej pracy kilkuset ludzi i „przepalenie” budżetów przekraczających miliard złotych. Prędkość w określonych warunkach zabija - nie ma znaczenia klasa maszyny i kierowcy, dlatego tak istotne jest respektowanie ograniczeń.
Wszystkim pragnącym pokazania swoich umiejętności polecam karting. Tam staram się jechać bardzo szybko z bardzo dużą dozą emocji i młodzieńczej fantazji. Na drodze nie muszę już nikomu nic udowadniać. Dojrzali faceci podczas zawodów zachowują się jak dzieci. To jest bardzo fajny rodzaj rywalizacji i polecam go wszystkim.
W Polsce wyścigi samochodowe jako sport są na miernym poziomie. Wybudowaliśmy kilka stadionów za miliardy złotych, a jako prawie 40 milionowy kraj nie mamy porządnego toru. Obiekty na których odbywają się zawody o najwyższej światowej randze mają 10 milionowe Czechy oraz Węgry. Niemcy, Włosi, Hiszpanie, Brytyjczycy mają takich obiektów po kilka. Zupełnie inny świat.
Dlatego jeżeli już równamy do czołówki z ilością fotoradarów, może to dobry moment żeby z pieniędzy uzyskanych przez te urządzenia wybudować solidny tor wyścigowy.
Półtora miliarda złotych wystarczy na doskonały obiekt z licencją na zawody Formuły 1. „Motywacja” do ewentualnego płacenia mandatów, szczególnie u mężczyzn trochę wzrośnie. Przy okazji jest szansa na znakomitą promocję kraju w przypadku uzyskania prawa do organizacji Grand Prix Polski. Polacy nie mają takiego toru, a kierowcy pokroju Roberta Kubicy nie widać. W piłkę gramy miernie, może szybka jazda to jest nasza domena.
Tor można udostępnić obywatelom, którzy mogliby przez cały rok wjeżdżać prywatnymi samochodami i pokazywać co potrafią w bezpiecznych warunkach.
Będzie mniej „wyścigów” na drogach publicznych.
Będzie mniej „wyścigów” na drogach publicznych.
Blog autora: SzukamFajnejPracy.pl