W fantastyce regularnie przewija się pytanie: co jest największą siłą? Najbardziej poprawną (nie prawidłową!) odpowiedzią powinna być miłość, ale to myślenie życzeniowe. Terlikowski ma pewną odpowiedź – Bóg, Dawkins również – przypadek, Pratchett zapewne ma jakąś dowcipną. A ja będę się upierał, że największą potęgą sterującą naszym działaniem jest strach. Albo inaczej – strach jest najlepszym narzędziem sterowania naszymi działaniami.

REKLAMA
Przykłady.
Miłująca zwierzątka znajoma fantastka i miłośniczka trekowych utopii namiętnie linkuje informacje dotyczące Muzułmanów w Europie. Jej komentarze wskazują, że jest przerażona, że czuje się osobiście zagrożona przez imigrantów, z których chyba żadnego nie spotkała. To nie wyjątek, żeby nie było. Mam całe grupy znajomych, w innych sytuacjach rozsądnych ludzi, którym słowo „islam” odbiera rozum. Niektórych serwisów nie sposób odwiedzać przez jad lejący się w komentarzach.
Inna znajoma, fantastka i miłośniczka postapo, od początku konfliktu między Rosją a Ukrainą drży na myśl o wojnie atomowej.
Wspólnota mieszkaniowa wyremontowała budynek i zainstalowała żarówki diodowe. Te zniknęły dosyć szybko, dlatego zamontowano kamery na klatkach schodowych i przed wejściem, ale nie wstawiano już drogiego oświetlenia, tylko tanie dyskontowe świetlówki. Kilka dni temu pojawiły się ostrzeżenia przed akwizytorami i roznosicielami ulotek, których nie należy wpuszczać „w trosce o bezpieczeństwo”.
Znajoma bibliotekarka, skądinąd rozsądna dziewczyna, nie szczepi dziecka w obawie przed autyzmem spowodowanym przez rtęć. Trochę się z nią boksowałem o ten temat, ale żaden argument nie docierał, bo nie mógł, skoro się po prostu bała. W Kalifornii liczba zachorowań na koklusz osiągnęła poziom z 1965 r.
W wielu miastach przy okazji ostatnich i poprzednich wyborów pojawiały się postulaty zagęszczenia monitoringu miejskiego, mimo że liczba kamer lub w ogóle ich obecność nie ma żadnego potwierdzonego przełożenia na bezpieczeństwo.
Dwa-trzy lata temu jeździłem po mazurskich wioskach. Spytałem wcale zamożnego gospodarza, czemu nie wyremontuje walącej się obórki, skoro narzeka na brak miejsca, co uniemożliwia mu powiększenie stada? Odpowiedź była zaskakująca: po co remontować, skoro przyjdzie Niemiec i zabierze?
Do strachu.
Po zamachu w Madrycie przeżyłem absolutnie najlepszy okres w historii mojego poruszania się komunikacją miejską. Nawet w godzinach szczytu w metrze było tak luźno, że można było się uwalić w poprzek, jak na średnio wygodnej kanapie. Ludzie się bali! I chyba wtedy pierwszy raz zdałem sobie sprawę, jak łatwo i skutecznie można grać na czyimś strachu! Ja mimowolnie zagrałem. Potem z nieukrywaną radością witałem informacje o świńskich i ptasich grypach, bo to zwiastowało spadek cen. I jak moje korzystanie z cudzych lęków jest raczej bierne i nieszkodliwe, to przecież są całe branże i państwa ogniskujące strach w sposób pomagający realizować ich założone cele.
Zacznę od niedawnej morderczej poetki. Przy okazji tej historii red. TOK.FM, Adam Ozga, zaprotestował przeciw pornograficznemu epatowaniu grozą przez tabloidy. Dosyć obszernie wyjaśniłem wówczas, że to był po prostu temat idealnie pasujący do grania na poczuciu zagrożenia. Chętnych odsyłam do tamtego wpisu.
Podobnie zresztą opisywane są różne inne „tragedie”. Frog lub pirat drogowy na Monciaku, spadające samoloty, płonące promy, walące się budynki, pożary, wybuchy. Media relacjonują je emocjonalnie, bo odbiorcy już na wstępie są nastawieni emocjonalnie i reagują emocjonalnie. Przykładem niech będzie fala likwidacji instalacji gazowych po wybuchu w Gdańsku w 1995 r.
Strach jest również stosowany przez sprzedawców, głównie w handlu bezpośrednim. Nie bez powodu grupą docelową sprzedawców różnych cudownych pościeli i przeciwnowotworowych garnków są osoby starsze. Te same, które instalują kilka zamków w drzwiach, kraty w oknach i przez słuchawki domofonów prowadzą całe przesłuchania, zanim zdecydują się kogoś wpuścić (druga tura przesłuchania odbywa się przy drzwiach przez szczelinę przy założonym łańcuchu). U wielu z tych osób nie trzeba wywoływać strachu, bo on już tam jest. Wystarczy go trochę podpompować – stworzyć potrzebę/popyt, a potem zaproponować remedium.
To samo dotyczy polityków. I pół biedy, jeżeli wzbudzanie strachu i poczucia zagrożenia ogranicza się do „głosujcie na mnie, bo państwo klerykalne / homolobby / przymusowa eutanazja / cenzura”, ewentualnie „biurokractwo, łachmaństwo, złodziejstwo”.
Gorzej, gdy rządzący faktycznie zaczynają pod wpływem strachu wyborców wykonywać jakieś ruchy. Często są one zupełnie nieprzemyślane, niesystematyczne, czasem nielegalne. Tak było kiedyś w przypadku petard, potem łowców skór, następnie kichających łabędzi, dopalaczy, pedofilów i Trynkiewicza. Lud się boi – trzeba działać. A to tylko wierzchołek góry, bo przecież z powodu strachu przed terroryzmem pozwoliliśmy zaangażować się w dwie wojny, a nawet stosować tortury na terenie kraju!
Strach to potężne narzędzie. Działa na każdego z nas, bo każdy się czegoś boi. Wystarczy tylko ten strach wyłuskać i odpowiednio się nim zaopiekować. Właściwie i skutecznie przestraszony obywatel pozwoli się podsłuchiwać i podglądać, pozwoli się trzepać na lotniskach. Będzie kupował diodę za kilka tysięcy na reumatyzm lub psi smalec za kilka stów na żylaki. Zamówi postawienie muru wokół domu, kupi CCTV, czujniki ruchu i co tam jeszcze. Pozwoli się śledzić przez satelity, pozwoli uzbroić funkcjonariuszy dowolnych służb, nawet skarbówki. Nie będzie się sprzeciwiał torturom, nielegalnemu uwięzieniu, usprawiedliwi strzelanie do ludności cywilnej, poprze podpalenie meczetu lub lincz.
To też jest strach, żeby nie było. To strach przed zwalczaniem poczucia zagrożenia (poczucia!!!) wszelkimi dostępnymi środkami i bez względu na koszt w obszarach praw obywatelskich i praw człowieka. Wyrażali go Orwell i Huxley, Zajdel i Lem, Bułyczow i Strugaccy, i wielu innych autorów bynajmniej nie horroru, ale fantastyki.
Pozostaje chyba tylko poznać swoje lęki i próbować nad nimi zapanować. To trudne. Sam przyznaję, że po aneksji Krymu zacząłem zauważać (tylko?) rosyjskie tablice rejestracyjne i ruchy wojsk na mazurskich drogach. Powoli rodzi się lęk. Na razie rodzi, bo to jeszcze nie nienawiść. Ale ta już czeka w kolejce.