Profesor Piotr Gliński jest marionetką polityczną, nie tylko bez zaplecza, ale również, co wyraźnie powiedział Mariusz Błaszczak, bez poparcia politycznego.
Nigdy nie byłem zaangażowany politycznie, ale otaczająca mnie rzeczywistość polityczna i społeczna zmusiła mnie do jej komentowania. Jestem też racjonalistą i antyklerykałem, choć nie wrogiem wiary
Jedną z osób które cienię za niezależność sądów, pryncypialność, ale także za propaństwowe nastawnie do życia społecznego, jest szef Polskiej Akademii Nauk, profesor Michał Kleiber. Niezależny naukowiec, erudyta, swego czasu doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nigdy nie padł na niego cień podejrzenia, że motywacją jego społecznej aktywności jest chęć uzyskania własnych przywilejów, lub że jego działania były pochodną jego politycznych poglądów.
Dziś inny profesor, o dużym dorobku naukowym i nieposzlakowanej opinii, socjolog, Piotr Gliński przyjął propozycję objęcia stanowiska premiera. Wirtualnego premiera, premiera z “Matrixu”, technicznego. Propozycję złożył mu PiS, osobiście Jarosław Kaczyński. A jaka jest prawdziwa rola i zadanie profesora uniwersytetu białostockiego, wyjaśnił Mariusz Błaszczak, prawa ręka prezesa PiS – “Jedynym kandydatem na premiera po wyborach jest Jarosław Kaczyński. Ten tylko do wyborów.”
Piotr Gliński wygłosił dziś małe expose, przedstawiając zarys swojego programu. Chciał zaprezentować się jako człowiek wiarygodny, ale pryncypialny. W związku z tym w jedną z pierwszych wypowiedzi było “zastąpienie gabinetu Donalda Tuska rządem ekspertów i natychmiastowe wprowadzenie w życie decyzji przeciwdziałających kryzysowi gospodarki, państwa i społeczeństwa”. Czyli sugestia, że rząd państwa, które praktycznie jako jedyny w Europie notuje w czasach kryzysu rokrocznie wzrost gospodarczy, jest nieudolny. I znów chwila refleksji – czy profesor Michał Kleiber tak samo sformułowałby swój główny priorytet, kiedy (hipotetycznie) przyjąłby misję prowadzenia rządu?
Gliński jest marionetką polityczną, nie tylko bez zaplecza, ale również, co wyraźnie powiedział Mariusz Błaszczak, bez poparcia politycznego. Naprawdę, trudno zrozumieć, dlaczego Jarosław Kaczyński zagrał taką kartą, wiedząc, że możliwość przyjęcia przez polski parlament votum nieufności wobec rządu Donalda Tuska jest praktycznie zerowa. Kaczyński nie ma żadnych możliwości przyciągnięcia do swojego pomysłu partii opozycyjnych, zarówno tych z prawej, jak z lewej strony. Gliński nic mu nie daje, poza czysto marketingową, populistyczną grą. Ani on, ani sam Kaczyński nie mają szans na nominację na premiera rządu.
Oczywiście – są przypadki, kiedy kryzys instytucjonalny państwa, lub problemy ekonomiczne są na tyle poważne, że prowadzą one do kryzysu parlamentarnego, wszystkie siły polityczne zawierają konsensus i tworzy się rząd “techniczny”. Dziś nie ma zagrożenia zewnętrznego, wewnętrznego, konstytucyjnego, czy ekonomicznego, aby zaistniały takie przesłanki. Nie ma nawet sygnałów, aby rząd Donalda Tuska utracił większość. To, w co się bawi dziś Jarosław Kaczyński, pozbawione jest sensu. I logiki. Można to tylko tłumaczyć frustracją albo… nudą. Kaczyński się po prostu bawi, czasem ta zabawa, jak dyskusje o gospodarce mają sens, innym razem, jak dziś, są jałowe.
Profesor Gliński przedstawił dziś pięć zadań swojego wirtualnego rządu – zastąpienie rządu Donalda Tuska rządem ekspertów, podjęcie decyzje przeciwdziałających kryzysowi, sprawne zarządzanie krajem, wizja Polski i reformy długofalowe; zmiana stylu uprawiania polityki. Tematy ciekawe, pozytywistyczne. Tylko, że zawieszone w “matrixie” i pozbawione zaplecza politycznego. Wirtualne.
Jarosław Kaczyński znudzi się sam swoim pomysłem i tematem rządu “technicznego”, kiedy znajdzie nową awanturę. A profesorowi Glińskiemu pozostanie niesmak…