„Sprawa Jacka Protasiewicza…” , nie, nie „Wypadki frankfurckie posła…” też nie… Nie wiadomo, jak zatytułować, co spotkało Jacka Protasiewicza, wiceszefa Europarlamentu i polskiego szefa ekipy europosłów, w noc wtorkową na lotnisku we Frankfurcie…
Nigdy nie byłem zaangażowany politycznie, ale otaczająca mnie rzeczywistość polityczna i społeczna zmusiła mnie do jej komentowania. Jestem też racjonalistą i antyklerykałem, choć nie wrogiem wiary
Od kiedy media ujawniły materiały dotyczącego Jacka Protasiewicza w gazecie brukowej „Bild”, w sieci pojawiło się wiele komentarzy. „Rokita wiecznie żywy. Kolejnego polityka PO biją Niemcy ;-) Gdyby Protasiewicz głosował w PE, zamiast lecieć do TVN,24, nie byłoby sprawy” – Joanna Senyszyn.
„Mijają 4. miesiące od tego, gdy zażądałem upublicznienia monitoringu. Protasiewicz ma szanse zobaczyć, o ile sprawniej działają Niemcy” – Przemysław Wipler. Inne sobie jednak darujemy…
„Bild” napisał, że Jacek Protasiewicz był pijany i awanturował się. Nie jest to dziś oficjalnie potwierdzone (alkohol), lecz informacje innego Polaka, pasażera polskiego lecącego do Dubaju, potwierdzają, że jego zachowanie nie było spokojne.
Protasiewicz usiłuje energicznie zrzucić winę za całą sytuację na niemieckiego celnika. Niektórzy świadkowie jednak twierdzą, że jego agresywne zachowanie i słowa, według których miał rzucić niemieckiemu celnikowi: „Heil Hitler!” i wyzywać go od nazistów. Tak, oczywiście – naruszono jego immunitetu dyplomatyczny , godność wiceprzewodniczącego europarlamentu. Tylko, czy to nie on sam doprowadził do eskalacji takich zachowań Niemców?
Dziś europoseł równie energicznie usiłuje się wydobyć z tego medialnego… bagna. Wiemy, oczywiście, że gra idzie o stawkę polityczną, w tym o status kandydata w następnych – majowych – wyborach do Parlamentu Europejskiego
Gra medialna, jaką zastosował od czwartkowego poranku Jacek Protasiewicz, nie pomaga mu, lecz wprost przeciwnie – wciąga go w coraz błotne zaplecza polityczne. Logiczny, umiarkowany, koncyliacyjny polityk wychodzi na awanturnika. Zamiast złożyć komunikat, notkę służbową, pełen opis sprawy – do polskich mediów i do Parlamentu Europejskiego – pan europoseł w ciągu kilkunastu godzin wyszedł na … gminnego pieniacza.
Nie wiemy jakie będą tego finalne reperkusje. Możliwa jest szybka, poważna decyzja premiera Donalda Tuska. Może być próba wyciszenia sprawy.
Ale polskie kabarety i polski internet ma zabawę na długo. Znów… „Ratunku, biją mnie Niemcy!” jest w świadomości i polityków, i ich obserwatorów.
Szkoda tylko, że tę świadomość obudził polski europarlamentarzysta…