Sztandarowym hasłem PiS przy reformie Krajowej Rady Sądownictwa miała być należyta reprezentacja sędziów ze wszystkich pionów sądownictwa (sądy rejonowe, okręgowe, apelacyjne).
Zarzucano przecież KRS, że nie reprezentuje należycie sędziów.
Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podkreślał, że tworzony jest mechanizm demokratycznego wyboru sędziów. To miał być główny motyw reformy KRS.
Tak chętnie podkreślano, że reprezentatywność KRS i jej społeczna akceptacja mają zapewnić realizację jednego z najważniejszych praw człowieka gwarantowanych w Konstytucji, jakim jest prawo do sądu.
To oczywiście oficjalna propaganda.
Jest bowiem jedno "ale". Jakie? Po cichu zamieszczono w ustawie sformułowanie "w miarę możliwości".
Jak więc brzmi przepis?
Art. 9 [wybór członków Rady]
1. Sejm wybiera spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych piętnastu członków Rady na wspólną czteroletnią kadencję.
2. Dokonując wyboru, o którym mowa w ust. 1, Sejm, w miarę możliwości, uwzględnia potrzebę reprezentacji w Radzie sędziów poszczególnych rodzajów i szczebli sądów.
I dziś mamy właśnie "w miarę możliwości".
Z informacji medialnych wiemy, że na 18 kandydatów do KRS mamy jednego sędziego z sądu okręgowego, a pozostali reprezentują sądy rejonowe. Czy pozostaje to w kontekście publicznych wypowiedzi uzasadniających zmiany w KRS?
Jak widać - w miarę możliwości.
Mamy zatem reprezentację praktycznie wyłącznie sędziów z sądów rejonowych. Widać wyraźnie, że tu nie chodziło o reformę, tylko o wymianę kadrową i uczynienie z KRS instytucji podporządkowanej politykom. Taka to PiS-u "miara możliwości".
Z tego właśnie względu Nowoczesna nie będzie uczestniczyć w tym wyborze i nie będzie wskazywać swoich kandydatur, ponieważ ten wybór jest niezgodny z Konstytucją.
Natomiast w imieniu Nowoczesnej, wraz z posłanką Kamilą Gasiuk-Pihowicz, zwróciłyśmy się do Marszałka Sejmu i Ministra Sprawiedliwości celem uzyskania informacji dotyczących osób, jakie zostały zgłoszone i kto podpisał wnioski dotyczące tych właśnie kandydatur.
Nie może mieć bowiem miejsca sytuacja, gdzie o osobach kandydujących czy podpisujących wnioski opinia publiczna dowiaduje się wyłącznie z mediów. Takie działanie nie służy transparentności.
Trudno też przyjąć argumentację rządzących, że sędziowie nie wskazywali swoich kandydatur, bo zostali zastraszeni przez opozycję.
To kuriozalna argumentacja. Opozycja nie ma przecież żadnego wpływu na karierę sędziów i obsadzanie stanowisk.
Sędziowie nie kandydując wyrażają tym samym sprzeciw obywateli na sankcjonowanie ustawy sprzecznej z Konstytucją. To dowodzi jedynie tego, że sędziowie nie boją się podejmować decyzji i chwała im za to.
Nie zapominajmy, że sędziowie są przecież niezawiśli, a sądy niezależne.