Zarząd Główny SDP nie zawiódł. Zgodnie z oczekiwaniami, natychmiast wystąpił w obronie zwolnionego redaktora Lisickiego. Właściwie to tym razem nie byłoby się do czego przyczepić, bo od tego jest SDP, ale...
...ale mam mieszane uczucia. Sprawa jest oczywiście niejednoznaczna, od początku "afery trotylowej" prezes Hajdarowicz popełniał błędy i niepotrzebnie się nakręcał. Przypomnieć jednak należy, że red. Lisicki z początku stanął po stronie swego szefa. Po jakimś czasie dopiero, widać napomniany przez ważniejszych szefów, zmienił zdanie i całą sprawę uznał za mieszanie poważnej gazety do walki politycznej. Dużo racji w tym miał, choć nie wiadomo, czy o tę samą walkę nam chodzi...
Z jednej więc strony rację mają ci, którzy wieszczą koniec "Uważam Rze". To nigdy nie była moja poetyka, ale faktem jest, że tytuł zdobył znaczną część rynku, że czytany był dla piszących w nim autorów, i że prezes Hajdarowicz kupił go na zasadzie "psa z budą".
Z drugiej jednak, trzymając się eleganckich kynologicznych przenośni, ogon nie może kręcić psem. Jeśli mój pracownik zakłada spółkę, której celem jest wydawanie konkurencyjnego pisma, to chyba jasne, że mam prawo go zwolnić. Można więc, na upartego, interpretację odwrócić: "Uważam Rze" wywalono świadomie, żeby pozyskać autorów i czytelników dla "W Sieci". To oczywiście trochę spiskowa teoria dziejów, jeśli jednak czytam, że prezes Hajdarowicz to "słup" podstawiony przez... no właśnie, przez kogo? Zapewne obce mocarstwo, a na pewno jego służby, dla których przecież nie było ważniejszego celu niż poczytny, owszem, ale jednak trochę niszowy tygodnik.
Trochę też dziwnie się czuję, bo nie dalej niż wczoraj ganiłem Zarząd Główny, że nie uznał za stosowne odnieść się do słów reżysera Brauna, a dzisiaj po raz kolejny już zabiera głos w sprawie tego samego tytułu. Czy to rzeczywiście jakiś specjalny nadzór? A może jednak SDP powinno monitorować sytuację we wszystkich wydawnictwach i stacjach, tam też zwalnia się dziennikarzy. Może jednak powinno protestować przeciwko propozycjom strzelania do - było nie było - kolegów, takich samych dziennikarzy, jak ci w Zarządzie zasiadający.
Może jednak - po prostu - powinno reprezentować całe środowisko, a nie tylko tę jego część, która jest mu bliska ideowo.
Słabo zabrzmiało to "może", wiem, nie powinno się tu znaleźć. Bo SDP musi bronić wszystkich dziennikarzy, i tych zwalnianych z Presspubliki, i tych z Agory, i tych z małych redakcji. A skoro tak nie jest - nie dziwcie się, koledzy z Zarządu Głównego, że macie łatkę. Po prostu powiedzcie to na czyste wyrazy.